Rozczarowanie. Przede wszystkim brakiem jakiejkolwiek logiki. Auto bardzo źle się czuje w mieście. W zasadzie każde przyspieszenie, zwłaszcza od zera, kosztuje kanistry benzyny. W mieście, w centrum, czy w zatłoczonych uliczkach, auto bez problemu spala 14 litrów przy tak oszczędnej jeździe jak to tylko możliwe.
Na autostradzie prędkość powyżej 115-120 km/h również oznacza duże spalanie. Przepisowa jazda autostradą (140 km/h) na tempomacie, bez pasażerów i z bagażem ważącym max 60 kg oznacza spalanie rzędu 9,5-10 litrów. W trybie mieszanym zejście poniżej 9 litrów, przy jeździe zgodnej z ograniczeniem prędkości graniczy z cudem. Auto ma dynamikę, zwłaszcza podczas wyprzedzania, ale start z miejsca nie porywa. Półtora litra silnika na benzynę dla auta o długości niemal 5 metrów robią swoje. System start stop, hamowanie silnikiem (na automacie), tempomat - nie pomagają. Sensowny zakres prędkości na tempomacie, gdy auto jest rzeczywiście oszczędne to 60-95 km/h. Koniecznie na tempomacie. Wtedy można osiągnąć 6 litrów. Ale 2-3 wyprzedzenia, nagle roboty drogowe, złapały światła - już mamy 7,5 litrów. Wjechaliśmy do miasta, kilka świateł i do domu dojeżdżamy z wynikiem oscylującym w rejonie 8,5 litrów. Podróż do marketu w 3 km od domu, zaledwie 4 skrzyżowania i dwa światła to spalanie na poziomie 14 litrów, delikatnie obchodząc się z pedałem gazu... Eco mode, start stop, auto wyprodukowane w 2019 roku. I gdzie tu dbanie o naszą planetę? Nie wspomnę o kieszeni:)