Wartości spalania zmieniają się w dziwny sposób. Mam na myśli to, że spalanie w niewielkim stopniu zależy od prędkości i sposobu jazdy (+-0,5L od skrajności w skrajność) a bardzo zależy od pogody, fazy książyca lub czegokolwiek. Na identycznej trasie (100km trasy, 10km miasta) pokonywanej raz na miesiąc widziałem już wszystkie rezultaty. Jednego razu trasa pokonana przy 140km/h dała 6,2 przy słoneczku i temp. +3, a innym razem jazda 80-90 za TIRem dała 6,3 na lekkim mrozie przy bardzo dużej wilgotności. Kiedyś był też wynik poniżej 5l przy normalnej jeździe. Wniosek z tego płynie taki, że można korzystać z tego co oferuje silnik nie bojąc się, że spalanie wzrośnie dwukrotnie. Po co martwić się czymś na co nie ma się wpływu? ;) W mieście auto pochłania absurdalne ilości paliwa, szczególnie niedogrzany silnik. Przy stabilnej jeździe 80-90 pustą drogą na 6 biegu, bez zatrzymywania i wyprzedania, można wykręcić wynik w okolicach 4l przy ciepełku na letnich oponach.