Nowe Renault Captur to już zupełnie inna liga. Jest dobrze!
Renault Captur już w poprzedniej generacji sprzedawał się świetnie. Przy drugim podejściu inżynierowie z Renault przeszli jednak samych siebie. Nie spodziewałem się, że dzisiaj możemy jeszcze widzieć takie postępy!
Patrząc na Renault Captur, nie trudno jest zauważyć, że w dużej mierze za jego sukces może odpowiadać wygląd. Jest ładny, ma ciekawe wnętrze – jak to „francuz”. Zwyczajnie wpada w oko.
To jednak nie jest dziełem przypadku. Za wprowadzoną w poprzedniej generacji samochodów Renault stylistykę odpowiada Laurens van der Acker. Wiecie, jaka była pierwsza praca tego pana? Stworzył wnętrze legendarnego Bugatti EB110. Być może pamiętacie też koncept, który zapowiadał nową generację Renault – DeZir. W 2010 roku na Paris Motor Show kradł chyba wszystkie spojrzenia.
W tej generacji rewolucji już jednak nie ma. Przynajmniej pozornie, bo nowy Captur sprawia wrażenie, jak by był o klasę wyżej!
Renault Captur – znajome kształty w nowym wydaniu
Nowe Renault Captur wygląda jednocześnie znajomo i zupełnie nowo. Przede wszystkim zyskał światła pasujące do reszty gamy, z charakterystycznym kształtem litery C. LED-y dostaniemy już w standardzie. Wloty w zderzaku są funkcjonalne i poprawiają aerodynamikę.
Bardzo ciekawie prezentują się tylne światła, również w kształcie litery C, z bardzo smukłą obudową. To wygląda wręcz jak samochód koncepcyjny, a nie produkcyjny. Testowy model miał opcjonalny czarny dach, ale kolorów dachu jest więcej – może być jeszcze w kolorze nadwozia, biały, szary lub… pomarańczowy.
Mimo dość podobnego wyglądu, nowy Captur został oparty o nową platformę CMF-B. To też dlatego jest dłuższy o okrągłe 11 cm, z 4,32 m długości. Szerokość jest taka sama – 1,79 m, ale nowy Captur jest bardziej dynamiczny, więc o centymetr niższy – ma 1,56 m wysokości. Prześwit został niezmieniony i ma 17 cm.
Jednak nowa platforma to też zupełnie nowa jakość wyciszenia. Dodatkowo wyciszono wszystko – podłogę, komorę silnika, jest też nowa powłoka przedniej szyby i dodatkowe uszczelnienia. To wszystko ma się przekładać na obniżenie hałasu o 2 dB w zakresie od 0 do 130 km/h. Jeśli zastanawiacie się, czy to dużo, to przypomnę tylko, że skala decybelowa jest skalą logarytmiczną. Obniżenie hałasu o 3 dB oznacza wrażenie obniżenia głośności dwukrotnie. Więc obniżenie hałasu w kabinie jest naprawdę spore.
Ewolucja na zewnątrz, rewolucja w środku
Renault Captur przeszło mniej więcej te same zmiany, co nowe Clio. Ma więc ten sam koncept deski rozdzielczej z cyfrowymi wskaźnikami i lekko zwróconym w stronę kierowcy, dużym ekranem wkomponowanym w wystający kokpit. Chociaż przestrzeń między lusterkiem, a górną krawędzią ramki ekranu jest dość mała, to jednak fizycznie nie wystaje ponad dolną linię szyby czołowej. Innymi słowy – nie ogranicza widoczności.
Jak mówi Renault, wnętrze Captura aspiruje do wyższych segmentów. Oczywiście, nie stanie się nagle premium, ale materiały i sam projekt wnętrza są zdecydowanie lepsze i ciekawsze. Wszędzie jest miękko, w dodatku dobór tworzyw jest dość nieoczywisty. W wielu miejscach deski użyto pomarańczowej, przyjemnej w dotyku pianki.
Nieoczywista jest też możliwość personalizacji selektora skrzyni biegów. Standardowo dostajemy klasyczną dźwignię, jak w każdym automacie, ale za dopłatą 1000 zł dokupimy dźwignię w stylu shift-by-wire, czyli mniejszą, która zawsze wraca do wyjściowej pozycji. Szczerze mówiąc, wolałbym chyba klasyczną dźwignię. Czasem nie zdąży wrzucić biegu i na przykład parkując, patrzymy w lusterka, bo myślimy, że mamy załączony wsteczny, a po puszczeniu hamulca samochód jedzie do przodu. Radzę uważać, żeby nie skasować kogoś na parkingu...
Ten dziwny selektor daje nam jednak dodatkową półkę i jak się okazuje, mimo braku oznaczeń, w tym miejscu znajduje się indukcyjna ładowarka do telefonu. Ładowarka rozpoznaje, kiedy położymy na niej metalowe przedmioty i przypomina, żeby usunąć je zanim ruszymy.
Zupełnie nowe są też fotele, które mają o 1,5 cm dłuższe siedzisko i mają lepiej wspierać ciało. Faktycznie tak jest, ale zagłówki są nieprzyzwoicie twarde. Opcjonalnie, możemy też kupić fotele z regulacją elektryczną. Warto się zastanowić, bo chociaż Renault poprawiło umiejscowienie manualnej regulacji fotela, to jednak nadal jest ona dość trudno dostępna, szczególnie regulacja kąta pochylenia oparcia.
Ekran systemu ma 9,3 cala, co czyni go chyba największym w segmencie. Wszystkie samochody z tym systemem mają mieć łączność z Internetem, więc możemy podejrzeć ruch na żywo, ale akurat do nawigacji nadal wybrałbym Android Auto albo Apple CarPlay.
Na kierownicy widzimy dwie ciekawe rzeczy, czyli łopatki do ręcznej zmiany biegów i przycisk podobny do tego z BMW, sugerujący możliwości jazdy autonomicznej. I faktycznie, za pomocą jednego przycisku odpalamy aktywne utrzymywanie pasa ruchu i aktywny tempomat (o ile wcześniej włączyliśmy go „globalnie”). Oczywiście, po chwili samochód każe nam położyć ręce na kierownicy, ale jednak potrafi jeździć sam.
Ilość miejsca w środku nowego Renault Captur jest zaskakująco duża. Tak, nadal mówimy o samochodzie segmentu B-SUV, ale w porównaniu do poprzedniego Captura, miejsca jest zdecydowanie więcej.
A największym zaskoczeniem jest tu chyba bagażnik. Wcześniej miał 377 litrów. A wiecie ile ma teraz? 536 litrów! Prawie 160 litrów więcej. To chyba najwięcej w segmencie – a i samochody C-SUV czasem tyle nie mają.
Z drugiej jednak strony, taki wynik wydaje się trochę podejrzany. Prawdopodobnie w pomiarze wliczono też schowek pod podłogą bagażnika.
Jeździ fajnie, ale…
Zacznijmy od tego, co może być w przypadku tego segmentu nie bez znaczenia. Ile pali Renault Captur z silnikiem 1.3 TCe 130 KM? Po Captura pojechaliśmy nowym Clio z tym samym silnikiem i automatem, więc mamy odniesienie na trasie Warszawa-Kraków. Captur zużył aż 2 l/100 km więcej – 9,5 l/100 km. Może to wina pogody, ale możliwe też, że wyższe zawieszenie i większy opór aerodynamiczny nie służy jeździe drogą ekspresową.
W połączeniu z 48-litrowym zbiornikiem paliwa, paliwo ucieka czasem z niego zbyt szybko, przez co musimy częściej zatrzymywać się na stacjach. A skoro już o zatrzymywaniu mowa… Nowe Renault Captur ma z tyłu hamulce bębnowe. W XXI wieku!
Nie bez powodu hamulce tarczowe prawie całkowicie zastąpiły bębny. Hamulce bębnowe przegrzewają się dużo szybciej, a kiedy już to zrobią, to mają tendencję do blokowania się. Technika dynamicznej jazdy z tego typu hamulcami zakłada na przykład hamowanie przerywane, żeby pozwolić im się schłodzić już na odcinku, na którym musimy znacząco zwolnić. Podejrzewam, że większość siły hamowania generują jednak przednie tarcze, ale jednak jest to rozwiązanie zwyczajnie przestarzałe.
Na plus zasługuje jednak niska masa samochodu i ogólnie bardzo dobra praca układu kierowniczego i zawieszenia. Nowy Captur jest stabilny i cichy nawet przy wyższych prędkościach. Układ kierowniczy ma o 10% krótsze przełożenie w okolicy pozycji środkowej, więc jazda jest dokładniejsza niż wcześniej.
Po genialnym komforcie, jaki panował w Clio, czułem tu jednak pewien niedosyt, bo zawieszenie jest ewidentnie twardsze niż w małym kompakcie. Prawdopodobnie stąd płynie przyjemność prowadzenia na bardziej krętych trasach, ale od tego zawsze był Volkswagen. W samochodach francuskich lubimy jednak komfort i ten nadal tu jest, ale jest go zauważalnie mniej niż w Clio.
Duży plus należy się 7-biegowej, dwusprzęgłowej skrzyni biegów, która bardzo szybko reaguje na kickdown i dość dobrze odczytuje zamiary kierowcy.
Na koniec ciekawostka o silnikach. O ile silnik 1.3 TCe, który występuje w wariantach 130 i 155 KM został wyposażony w filtr GPF, tak silnik 1.0 100 KM go nie ma.
Nowe Renault Captur trzyma poziom!
Renault Captur w obecnej generacji weszło na zupełnie nowy poziom. Wygląda nowocześniej, ale nadal tak, jak samochód, który pokochało ponad 1,5 miliona kierowców na całym świecie. Wnętrze to jednak już zupełnie inna liga. Jest świetnie wyciszone i zaskakująco wykonane. Zaskakująco dobrze i zaskakująco ciekawie. Naprawdę ciężko tu się do czegoś przyczepić.
Im dłużej tym samochodem jeżdżę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Renault gra w tym segmencie na poważnie. To chyba największy skok jakościowy, jaki ostatnio widzieliśmy – poza Clio. Teraz Captura możemy wybrać tylko ze względu na wielkość, bo jeśli chodzi o wyposażenie i wnętrze – dorównuje nawet samochodom z segmentu C.
Redaktor