Kawaii!
Kawaii to po japońsku słodki, miły i przyjemny. Tak w skrócie można określić najostrzejszą odmianę Hondy Civic. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jak jednak każdy (nie tylko japoński) superbohater, ma ona dwie twarze. Oznacza to, że ze słodkiej i miłej zabawki w okamgnieniu może stać się gotowym do walki potworem.
Jeśli pełną geometrycznych kształtów i nietypowych linii sylwetkę Civica porównamy do któregoś z europejskich samochodów podobnej klasy, może ona się wydać nie do końca poważna. Jedynie wtajemniczone osoby zauważą inny grill z czerwonym znaczkiem, zmienione zderzaki i progi oraz lakierowany w kolorze nadwozia spojler na tylnej klapie. Zmiany w stosunku do standardowej wersji nie są zbyt duże, ale auto ma na tyle kosmiczny styl, że nie każdemu musi on przypaść do gustu. Miłośnicy japońskich filmów czy komiksów powinni być jednak zachwyceni.
Wnętrze Type R również nie zostało zbyt drastycznie zmienione. Dorzucono tu rewelacyjne, choć trochę ciasne jak na europejskie standardy fotele kubełkowe, zastosowano kilka aluminiowych dodatków (nakładki na pedały, gałka zmiany biegów) i zmieniono kolor podświetlenia deski na czerwony.
Całość i tak robi bardzo dobre wrażenie, gdyż - tak jak w wypadku nadwozia - nawet w standardowej, nieco słabszej wersji auta wnętrze robi na tyle duże wrażenie (i to mimo kilkuletniej obecności na rynku!), że każdemu, kto pierwszy raz wsiada do Civica, od razu na usta ciśnie się coś w rodzaju: "Wooow!".
Jakość materiałów co prawda nie powala i jak na dzisiejsze standardy prezentuje zaledwie średni poziom w tej klasie aut (plastiki są na przykład bardzo twarde). Niemniej mimo kosmicznych powiązań całość reprezentuje wysoki poziom pod względem łatwości obsługi i praktyczności.
Ja tu piszę o wyglądzie, a przecież w wypadku Type R nie on jest najważniejszy. Od zawsze najważniejszym elementem tego japońskiego "ściganta" był pracujący pod maską silnik. Dwulitrowy czterocylindrowy motor dysponuje bardzo rozbudowanym systemem zmiennych faz rozrządu, dzięki czemu jest w stanie wygenerować 201 KM przy 7800 obr./min i 193 Nm momentu obrotowego przy 5600 obr./min.
Już z tych danych łatwo wywnioskować, że Type R lubi wysokie obroty. Warto jednak zaznaczyć, że do sprawnej jazdy wcale nie trzeba mocno kręcić silnika. Dzięki zmiennym fazom rozrządu już w okolicach 2-3 tysięcy obrotów dysponujemy wystarczającym uciągiem, by sprawnie się przemieszczać. W miarę wędrówki w górę skali obrotomierza wyzwalane są jednak takie pokłady energii i przyjemnego dla ucha dźwięku, że mimo iż nie musimy, to wciąż chcemy kręcić do czerwonego pola (rozpoczynającego się przy niedostępnych dla większości aut 8000 obr./min).
Silnik Type R odznacza się niesamowitą płynnością oddawania mocy i reakcją na gaz, jakich auta dysponujące doładowaniem mogą mu tylko pozazdrościć. W efekcie fakt, że samochód dysponuje nieco mniejszą mocą niż konkurencja, wcale nie musi oznaczać, że ma gorsze osiągi. Do 100 km/h Type R rozpędza się w 6,6 s, co na przykład jest wynikiem lepszym od tego, który należy do mocniejszego o 25 KM, dysponującego 2,5-litrowym silnikiem turbo Forda Focusa ST.
W porównaniu z konkurencją najwięcej Honda jest w stanie zyskać w zakrętach. Jeśli zdecydujemy się na nieco droższą (jej cena wynosi 105 tys. zł) wersję limitowaną, w standardzie otrzymamy mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu. Nie tylko zmniejsza on ujemne efekty uślizgu kół podczas ruszania, lecz także znacznie podnosi efektywność pokonywania zakrętów. Dzięki niemu z łuków możemy wychodzić z gazem wciśniętym w podłogę. Koła, zamiast bezsensownie mielić, będą wtedy wgryzały się w asfalt, niejako wyciągając auto z zakrętu.
Wszystko to w połączeniu z twardym jak skała i niskim zawieszeniem oraz niezwykle sztywnym nadwoziem sprawia, że gdy tylko widzimy przed sobą ostry zakręt, uśmiech natychmiast pojawia się na naszej twarzy.
Wracając do wcześniejszych mangowych porównań, nasz miły i przyjazny Civic, wjeżdżając na krętą drogę, zmienia się w drwiącego z praw fizyki superbohatera, który w niezwykły sposób jest w stanie robić rzeczy, o jakie byśmy go nie podejrzewali.
Czasem jednak trzeba wrócić do rzeczywistości. Ale i tutaj całość nie wygląda tak źle. Jak już wspominałem, wnętrze nie jest może zbyt przestronne, ale to typowe dla trzydrzwiowych kompaktów. Stereotypowa rodzina 2+2 w Civicu zmieści się bez problemów. Pamiętać należy jedynie, że przednie kubełkowe fotele nie tolerują nadwagi i dosyć mocno ściskają podróżujące w nich osoby. Do dyspozycji mamy natomiast bagażnik o pojemności ponad 450 l, który powinien sprawdzić się nawet podczas wyjazdu na wakacje.
Dodatkowo spalanie wcale nie przeraża. Oczywiście jeśli nie wyciskamy z silnika siódmych potów, jesteśmy w stanie zejść w trasie do okolic 7 l. W mieście normą jest 8-10 l, przy czym nawet mocno ciśnięty Civic nie powinien spalić więcej niż 15 l na 100 km.
Jak wspomniałem, cena prezentowanego egzemplarza z limitowanej edycji wynosi 105 tys. zł. W standardzie dostajemy jednak kompletne wyposażenie: od wspomnianego mechanizmu różnicowego, poprzez dwustrefową automatyczną klimatyzację, białe alufelgi, a na dywanikach z logo Type R kończąc.
Jeśli chcecie kupić to auto, musicie się pośpieszyć. Od nowego roku Honda wstrzymuje bowiem sprzedaż Type R w Europie ze względu na zaostrzone normy czystości spalin, których nie spełnia jego silnik. Przypuszczamy ponadto, że kolejna edycja legendarnego Civica nie będzie już taka jak dawniej, bo pod jej maską najprawdopodobniej będzie pracował silnik hybrydowy.