Układ hamulcowy
: W 2002 roku kupiłem nową Toyotę Corolla z silnikiem D4D 2,0. Corollą jeździłem do 2012r. czyli 10 lat, zrobiłem 270 000 km, zmiana oleju obowiązkowo co 15 ooo km, filtry, płyny, hamulce, tarcze wg instrukcji i stopnia zużycia. W ciągu tych 10 lat, w 6 roku eksploatacji wymieniłem bendix rozrusznika oraz akumulator. Zużycie paliwa nie przekraczało 6,0 l/100 km, z reguły średnia wychodziła ok. 5,5. W 2012r. toyotkę przekazałem rodzinie (użytkowana do dziś bez awarii choć mniej intensywnie - ok. 15 tys. km rocznie) i w 2012r. kupiłem nową Jettę 1,6 TDI z automatyczną skrzynią DSG. I zaczęły się kłopoty. Jest rok 2015, po przejechani 119 000 km I bieg DSG zaczyna niedomagać (wg eksperta VW wytrzyma może z 20-30 tyś i będzie potrzebna ingerencja mechanika lub nowa za 25 tyś. zł z wymianą. Koło dwumasowe też przy 150 tyś. do wymiany. A ja idiota pozbyłem się porządnego pojazdu by kupić niemieckie ******. Postanowiłem szybko sprzedać Jettę, dopuki jeszcze chodzi i nie ma jeszcze 4 lat. Zostawiłem samochód w serwisie Toyoty w celu wyceny i dopłaty do nowego egzemplarza. Po godzinie oględzin, rzeczoznawca oświadczył, że mój samochód był "bity" i dlatego cena proponowana przez jego firmę musi być o ok. 10 tyś. zł niższa. Szok. Samochód kupiony w salonie VW, za gotówkę ok. 93 000 zł jest uszkodzony (dwoje drzwi) szpachlowany i naprawiany. "TAKIE RZECZY TYLKO W NIEMCZECH" pardon w Polsce. Wizyta w VW Polska i groźba procesu sądowego spowodowały, że serwis odkupił mój samochód i wypłacił kasę. Historia z niemiecką marką zakończyła się pomyślnie ale do końca życia zostałem wyleczony z niemieckiej myśli technicznej. Niekiedy terapia szokowa jest wskazana by zrozumieć rzeczy niepojęte. Pozdrawiam. Andrzej.