Ocena kierowcy - Mazda 323 IV BG

To jest samochód, który ma jedną bardzo istotną zaletę - choćby rzęził i skrzypiał zawsze ruszy i zawsze dojedzie na miejsce. Poza tym niemal zawsze wiadomo że coś się psuje odpowiednio wcześniej. Mam do tego wozu sentyment bo zrobiłlem nim sporo kilometrów w różnych okolicznościach i zawsze dowiózł mnie do domu.

Jak na tak starą jednostkę napędową naprawdę nieźle, dość dynamicznie i równo pracujący, przy dbaniu o wymianę świec, czyszczenie kopułki zapłonowej i stan przewodów zapłonowych bardzo dobrze działa na gazie (w moim była instalacja na mieszaczu nie sekwencja). Kupiony przy przebiegu 147 tyś. od razu założony gaz, przejeździłem do 320 tyś i kiedy sprzedawałem silnik właściwie nie wykazywał większego zużycia, oleju nie trzeba było dolewać między wymianami, akurat starczało \"na styk\".

Ok.

Bardzo mała wrażliwość na kiepskie polskie drogi. Zaraz po kupnie wymienione oba przeguby, pozostałe elementy przez kolejne lata przechodziły badanie techniczne bez uwag, w którymś momencie wymiana amortyzatorów z tyłu, niedługo przed sprzedażą tuleje wahaczy i łączniki stabilizatora.

Lusterka mają dość dużą martwą strefę, poza tym widoczność bez uwag.

Umieszczenie niektórych włączników mogłoby być inne, ale po samochodzie tej klasy trudno spodziewać się czegoś lepszego.

Bez klimatyzacji teraz już oczywiście dość ciężko jeździć, trochę poprawia szyberdach, ogrzewanie może być chociaż zimą z tyłu nie jest zbyt ciepło.

O dziwo jak na wóz tej wielkości całkiem dobrze, parę osób zdziwiło się że jazda na tylnej kanapie była wygodna.

Raczej hałaśliwy. Głównie chodzi o odgłos wiatru przy większych prędkościach. Na dalszych trasach dość męczące, ale do wytrzymania.

Duży wybór tanich zamienników, stara technologia więc łatwe naprawy, spalanie nie jest wysokie.

Dobry samochód za małe pieniądze.

W używanym wozie oczywiście może się wiele rzeczy psuć, ale tu akurat Mazda zaskoczyła mnie negatywnie jakością elektryki/elektroniki. Zegarek jest zepsuty właściwie w każdym egzemplarzu, awaria przerywacza kierunkowskazów narobiła sporo zamieszania, w końcu zamiast prosić elektryków o znalezienie czasu na naprawę i słuchać marudzenia jakie to problemowe i ile to będzie kosztowało, sam wyciągnąłem przerywacz i zlutowałem na nowo styk, który miał wadę fabryczną. Przepalające się lampki podświetlenia kokpitu i palące się kostki przy reflektorach przednich to norma.

Jak na Mazdę dałem niską ocenę z powodu pewnych awarii które przyczyniła się do sporej ilości pracy i kosztów. Otóż w rurce układu chłodzenia mocowanej w bloku silnika pod kolektorem ssącym zrobiła się dziurka średnicy pół milimetra. Ewidentna wada fabryczna. Przejazd z tym uszkodzeniem z Warszawy do Zielonej góry skończył się uszkodzeniem chłodnicy, która pękła pod wpływem ciśnienia pary. Jakimś cudem nic nie stało się z uszczelką głowicy. Znalezienie tego perfidnego uszkodzenia zajęło sporo czasu. Druga awaria nastąpiła z powodu wadliwej świecy zapłonowej (zamiennik Iskra), której styki zwarły się uszkadzając jakieś elementy elektroniki sterowania silnikiem. Ciężko coś takiego zdiagnozować.