Silnik
: Jeśli ktoś się zastanawia jakie auto kupione za śmieszne pięniądze w smutnym stanie technicznym i przebiegiem 300tyś utłucze z palcem w nosie następne 70 tys ... odpowiedź brzmi: Civic. Warunek zapominamy o pewnych mitach:
1 Civic to auto o zacięciu sportowym nawet z silnikiem 1,4. Notoryczne korzystanie z przedziału powyżej 5,5 tys obrotów kończy się w najlepszym wypadku ugotowaniem silnika.
2 Civic to auto bezobsługowe. Bagnet to nie świąteczny obrus i wyciągamy go częściej niż dwa razy do roku.
3 Civic jak ma odpowiedni poziom płynu w zbiorniczku wyrównawczym to możemy spać spokojnie. Taki stan nie gwarantuje obecności płynu w chłodnicy albo i nawet w silniku.
4 Civic prowadzi się jak przyklejone do asfaltu. Taak...chyba, że klei się do drzew. Nie wybacza oszczędności na naprawach zawieszenia. Jak już robić to wszystko na osi a nie pojedyńcze tulejki. Jak poszła jedna to zaraz pójdą pozostałe . Po co płacić kilka razy za robocizne.
Ogólnie... auto jak auto . Spełnia swoje funkcje. Nie kupowałem dla lansu tylko żeby tyrała. Jak trzeba przewieźć pralke... no problemo jeszce i deska do prasowania wejdzie. Nie stresuje humorami i zachęca do podróży. Z początku przeszkadzały mi fotele... ale chyba się przyzwyczaiłem. Rdzewieje... tak ale wolę pożarty błotnik i pancerną podłogę niż niby niemiecką laleczkę, którą najbezpieczniej lewarkiem podnosić za lusterko. Ciąganie przyczepki ...jakoś daje rade pod warunkiem że niezbyt wysoka. Dla takiego który potrafi jeździć oszczędnie, bardziej oszczędna niż by się spodziewał. Z drobnych usterek... raz urwałem klamkę, raz obciełem klin na wale, raz się padł moduł zapłonowy. Z poważniejszych to trzeci rok już jeżdzę z objawami uszczelki pod głowicą... no nie chce się tak konkretnie wywalić żeby trzeba było robić. A może się zrośnie? Cieszę się że nie kupiłem w lepszym stanie... bo tak to bym jeździł i jeżdził aż by mi zbrzydła. A tak jest nadzieja, że kiedyś to ja jej zbrzydnę i popełni harakiri