Ocena kierowcy - Chevrolet Lacetti Hatchback

PLUSY: - wygodny, dużo przestrzeni - korzystny stosunek jakości do ceny - dobrze się prowadzi i trzyma drogi MINUSY: - zbyt paliwożerny - maksymalnie zaparowane szyby (np. podczas deszczu) - zbyt nisko osadzone siedzenia - głośny - wada fabryczna silnika (zawory) - trzeszczy

W zasadzie bez zastrzeżeń. Dynamicznie przyspiesza jak na swoją moc (nieco ponad 11 s. ze specyfikacji mogą być rzeczywyiście realne).

Czasami nie do końca wchodzi wsteczny. Sporadycznie.

W zasadzie żadnych zastrzeżeń. Prowadzi się wyśmienicie, świetnie trzyma się drogi, dobrze wchodzi w zakręty, nie zarzuca. Wszystko OK

Tylne słupki utrudniają, ale od czego są lusterka. O dziwo dużo gorzej z przednimi - przy głębokich zakrętach i niewielkiej prędkosci (np. mam taką drogę na osiedlu, gdzie jeszcze stoją samochody), bywa słabo.

Wszystko w porządku, na swoim miejscu, steruje się intyuicyjnie. Jest tylko jedno ale: bardzo nisko się siedzi, co ogranicza widoczność do przodu. W ogóle fotele nie są najmocniejszą stroną tego auta. Trzymają nieźle, ale są tandetnie wykonane. Po 30 tys. zaczyna juz irytująco trzeszczeć.

Ponadprzeciętne parowanie przednich szyb, nawiewy praktycznie nie działają na poziomie 1 i 2. A jak włączyć na 3 lub 4 są zby głośne.

Rewelacja. Wiosną ożywa we mnie pasja zwiedzacza salonów. Siedziałem w kilkunastu nowych samochodach. I większość z nich nie dostaje do pięt Lacetti. Nawet w Hondzie Accord czy Chevrolecie Epica było mi za ciasno. W klasie C pod względem miejsca jest bezkonkurencyjna. Z tyłu równie dobrze. Ale akurat tam większą powierzchnię osiągniętą kosztem bagażnika.

Niezbyt. Na oponach zimowych bywa bardzo słabo.

I to jest największa tragedia. W trasie pali 7,5-8 l/100 km W mieście (Warszawa) 10-11 l/100 km To są osiągnięcia silnika 1.8, a nie 1.4.

Nie jest to samochód dla tych, których psychicznie wykańćza ciągłe płacenie za benzynę. Ale dla tych, którzy chcą mieć TANIE auto. Jakoś się to w sumie kompensuje.

Wielkich problemów nie miałem. Trudno jednak ocenić, co jest, a co nie jest drobiazgiem.

I tu - ryfa: 1) co powiedzieć o samochodzie, który po wyjęciu kluczyka ze stacyjki wciąż pracuje? Okazało się, że przerwał się przewód prowadzący płyn do tylniej szyby i "zmoczyło" elektronikę. A ta zgłupiała. Samochód też. 2) Co zima - check engine. Po spadku temperatury poniżej 0 st. palila się kontrolka, silnik dygotał, drążek zmiany biegów też. Po 30 minutach jazdy wszystko wracało do normy. Serwis co roku mówił, że głupiał komputer - restartował, wczytywał nowe oprogramowaie, a on jak głupiał, tak głupiał. Ostatecznie, na miesiąc przed końcem gwarancji okazało się, że w samochodzie ZAWIESZAŁY SIĘ ZAWORY. I przy okazji serwis bąknął, że dotychczas Chevrolet nie robił odpowiednich do usniecia usterki. Wymienili, ale pozostaje niesmak człowieka oszukiwanego przez 3 lata, co do przyczyn problemów z samochodem. Czemu więc aż "3" - bo żadna z tych usterek nie doprowadziła do unieruchomienia samochodu. On ciągle działał.