W takim wozie sporo osób widzi pewnie diesla pod maską. Ten mniejszy ma 2.0l i 140KM. Jest starym znajomym ze stajni VW - sporo osób pewnie stwierdzi, że jest trochę głośny, do tego sposób jego pracy idealnie pasuje do polskiego wyobrażenia o Niemcu – twardy i surowy. W dolnym zakresie obrotów nie jedzie, ale niewymagającym wystarczy, gdy już turbo zadziała. Drugi motor, francuski 2.2TD jest lepszy – mocniejszy, dynamiczniejszy, cichszy, delikatniejszy… ma sporo przyjemnych epitetów i warto nad nim pomyśleć. Najsłabszą wersję benzynową lepiej sobie odpuścić i zainteresować się czymś ciekawszym. 2.4l 160-170KM jest trafnym wyborem - całkiem zgrabnie radzi sobie z tym sporym autem i nawet przy wyższych prędkościach nie wydaje się być zbyt zmęczony. Wprawieni w pracy skrzynią biegów będą w stanie wydusić z niego nawet lepsze osiągi niż te, które podaje producent. Dla bogatszych przeznaczono doładowane 2.0l 203KM i flagowy 3.0l 220KM.
Nowy Outlander jest jak dobra piosenka, z którą trzeba się oswoić, by później polubić. I nawet warto, bo to niebrzydkie dzieło. Jest tylko jeden istotny szczegół, którzy burzy harmonię – cena. Zaporowa jak płyta z autografem Elvisa.
~PowagosławMitsubishi porzuca „jet fightera”? Ok, świat się zmienia. Ale to zmiana na gorsze. Poprzedni Outlander miał znacznie więcej ikry niż nowy model. Ten jest jakimś ugrzecznionym elegancikiem z dziwnymi proporcjami.
~Luzacjusz