Nie tylko cena w salonie
Ceny samochodów różnią się w poszczególnych krajach. Oprócz cen oferowanych w salonach, warto zwrócić uwagę na pozostałe opłaty, na przykład cło. Może się wtedy okazać,że zakup auta za granicą to tylko pozorna oszczędność.
Michał Torz
Zacznijmy od porównania cen w salonach. Pod uwagę wzięliśmy kilka europejskich krajów: Czechy, Niemcy, Rumunię, Szwajcarię, Wielką Brytanię i oczywiście Polskę. Dla pełniejszego obrazu trzeba by oczywiście sprawdzić sytuację w większej liczbie państw, jednak nawet powyższe przykłady dadzą nam pewiem pogląd na różnice w cenach. Wśród wymienionych krajów są bowiem zarówno te, które znane są z rozwiniętego przemysłu motoryzacyjnego, jak i takie, gdzie zlokalizowane są jedynie montownie zagranicznych koncernów. Takie, których gospodarki można uznać za rozwinięte, jak i rozwijające się. Podobnie do naszej skromnej analizy dobraliśmy samochody, których porównanie pozwoli na uchwycenie pewnych charakterystycznych różnic. Dlatego też pod lupę weźmiemy takie modele jak Škoda Octavia (produkcja w Czechach, Chinach i Rosji, koncern należący do Volkswagena) oraz Toyota Auris (japoński koncern, produkcja w Japonii i Anglii). Przyjęliśmy kursy walut obowiązujące 30 października 2015 roku i ceny katalogowe, bez upustów.
Jak widać w powyższym zestawieniu, Škoda Octavia w wersji Active, ze zbliżonym standardem wyposażenia, wcale nie kosztuje wszędzie tyle samo. Najtaniej jest oczywiście w Czechach, gdzie auto jest produkowane. Niskie ceny transportu to zapewne jeden z ważniejszych czynników odpowiadający za zbliżone kwoty w Polsce czy Rumunii. Nie bez znaczenia są też oczywiście obowiązujące stawki podatkowe. Nie można też zapomnieć o popularności marki w danym kraju, co przekłada się na liczbę salonów. Czy jednak to jedyne powody różnic w cenach? Sprawdźmy na przykładzie Toyoty Auris, która produkowana jest między innymi w Wielkiej Brytanii.
Jak pokazuje poniższe zestawienie, także Toyota oferuje swoje maszyny w zróżnicowanych cenach. Co najbardziej zastanawiające, także ten model jest najdroższy w Wielkiej Brytanii, mimo że tam też jest produkowany. Może to powodować zdziwienie, zwłaszcza wśród osób zaznajomionych z rynkiem aut używanych. Modele sprowadzane z Wielkiej Brytanii są bowiem zwykle o wiele tańsze niż ich kontynentalne odpowiedniki. Dzieje się tak między innymi z powodu odwrotnego umiejscowienia kierownicy. Do niedawna jeżdżenie takim autem było nielegalne, co generowało dodatkowe koszty.
Pamiętajmy o podatkach
Porównanie cen z salonów to jednak nie wszystko. Trzeba brać pod uwagę także fakt, że sprowadzenie samochodu z zagranicy wiąże się z dodatkowymi kosztami. I nie chodzi tutaj jedynie o cenę transportu: – Zarówno import samochodu osobowego, jak i nabycie wewnątrzwspólnotowe samochodu osobowego, niezarejestrowanego wcześniej na terytorium kraju, zgodnie z przepisami o ruchu drogowym są przedmiotem opodatkowania podatkiem akcyzowym. Podatnikiem jest osoba fizyczna, osoba prawna oraz jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej, która dokonuje tych czynności – tłumaczy podinspektor Piotr Tałałaj, rzecznik prasowy Izby Celnej w Warszawie.
W przypadku samochodów kupionych na terenie Unii Europejskiej cło nie jest wysokie. Dla aut z silnikami o pojemności większej niż 2000 ccm wynosi ono 18,6% podstawy opodatkowania. Dla pozostałych zaś 3,1%. Jak wygląda to w praktyce? Po sprowadzenia samochodu mamy czternaście dni (licząc od zakupu, nie później niż w dniu rejestracji) na załatwienie formalności. Chodzi głównie o uproszczoną deklarację, którą należy złożyć w odpowiednim dla województwa urzędzie celnym. Trzydzieści dni mamy natomiast na opłacenie akcyzy.
Drożej spoza Unii
Sprawa się komplikuje, jeżeli chcemy sprowadzić samochód spoza Unii Europejskiej.– W przypadku importu samochodów z krajów trzecich należy dokonać formalności celnych w wybranym oddziale celnym, to jest dokonać zgłoszenia celnego towaru do procedury dopuszczenia do obrotu. Opłaty, jakim podlegają samochody importowane z krajów trzecich, to cło, podatek akcyzowy i podatek od towarów i usług VAT – mówi podinspektor Piotr Tałałaj.
Komentarz:
Podinsp. Piotr Tałałaj
rzecznik prasowy Izby Celnej w Warszawie
Podstawą naliczenia należności celnych jest wartość celna towaru. Podstawą opodatkowania podatkiem akcyzowym jest wartość celna powiększona o należne cło. Przy czym podstawa opodatkowania w przypadku importu samochodu osobowego obejmuje również prowizję oraz koszty transportu i ubezpieczenia, jeżeli nie zostały do niej włączone, a zostały już poniesione do pierwszego miejsca przeznaczenia na terytorium kraju, jak również dolicza się określone w odrębnych przepisach opłaty oraz inne należności, jeżeli organy celne mają obowiązek pobierać te należności z tytułu importu samochodu. Podstawą naliczenia podatku od towarów i usług (VAT) jest wartość celna powiększona o należne cło i podatek akcyzowy. Stawki celne i podatków kształtuję się następująco:
– pozycja HS Wspólnej Taryfy Celnej – 8703 (samochody i pozostałe pojazdy silnikowe przeznaczone zasadniczo do przewozu osób (inne niż te objęte pozycją 8702), włącznie z samochodami osobowo-towarowymi (kombi) oraz samochodami wyścigowymi),
1) stawka erga omnes: 10%,
2) podatek akcyzowy: 3,1% (dla samochodów o pojemności silnika mniejszej lub równej 2000 cm3) lub 18,6% (dla samochodów o pojemności silnika powyżej 2000 cm3),
3) podatek od towarów i usług: 23%.
Ile będzie nas kosztowało sprowadzenie samochodu z kraju, który nie jest członkiem Unii Europejskiej? Dla miłośników klasycznych aut z USA bądź innych egzotycznych konstrukcji, mamy złe wieści. Przykładowo, pojazd zakupiony za 100 tys. złotych podlega ocleniu w wysokości 10% wartości. Od tej kwoty jest dopiero odprowadzana akcyza. Przyjmijmy, że wybieramy auto z dużym silnikiem – wtedy jest to aż 18,6%. Pozostaje nam jeszcze opłacenie VAT-u, którego stawka wynosi obecnie 23%. Podsumowując, klasyczny krążownik szos ze Stanów, który kupimy za 100 tys. złotych, ostatecznie będzie nas kosztował ponad 150 tysięcy złotych.
Magazyn „Fleet” Nr 12/2015