Suzuki Vitara I - gatunek na wymarciu?
Poszukiwania auta to loteria. Zresztą każde zakupy to tak naprawdę hazard, a najwyższą stawką jest w tej zabawie limit karty kredytowej. I choć w poszukiwaniach starszych aut terenowych największym ryzykiem jest ich wyeksploatowanie z powodu brutalnej jazdy po bezdrożach, to może jednak warto wziąć je pod uwagę - choćby Suzuki Vitarę I?
Na porządną terenówkę tak naprawdę nie trzeba wydawać wielkich pieniędzy. W myśl złotej zasady: „pensję kocha się przez tydzień, a przez pozostałe trzy nienawidzi”, można zaszaleć i naprawdę tanim kosztem znaleźć sobie dzielne auto do wypadów poza drogę, czy do lasu. Co prawda może niekoniecznie za jedną pensję, ale kwoty, jakie wchodzą w grę i tak są niewielkie. A co do lasów – to właśnie w nich można spotkać co jakiś czas Suzuki Vitarę, której premiera sięga końcówki lat 80’ ubiegłego wieku. Jest mała i nie boi się wyzwań, dlatego polubili ją leśnicy. Ale czy odnajdzie się w dzisiejszych czasach?
Fakt faktem auto jest trochę wyrwane z kontekstu. W dzisiejszym świecie niedługo dojdzie do tego, że ludzie będą mówić: „Masz coś do mnie? To powiedz mi to prosto w profil na Facebooku”, a tymczasem małe Suzuki zatrzymało czas i jest antynowoczesne. Nie wie czym jest komputer, ma prostą, archaiczną konstrukcję, banalne silniki, a niekiedy nawet brak wspomagania kierownicy. Ale każdy kij ma dwa końce, a proca nawet trzy – to jest klasyk! Nastał czas, że jego designerska i technologiczna prostota powoli zaczyna zachwycać i to właśnie dzięki niej ten samochód będzie coraz częściej poszukiwany. Zresztą – zadbany egzemplarz już dzisiaj jest smacznym kąskiem. A jak jest z awaryjnością?
Po tylu latach można spodziewać się coraz większej ilości problemów, ale Suzuki Vitara i tak cieszy swoją trwałością. O ile nie traficie na mocno wyeksploatowany samochód. Wycieki płynów tak naprawdę są normą. Szczególnie olej może wydobywać się z silnika i układu przeniesienia napędu. Poza tym problemy mogą sprawiać sprzęgiełka napędu, postępująca korozja w zdecydowanej większości egzemplarzy, półosie napędowe i sprzęgło – szczególnie jeśli auto często było używane na bezdrożach. Za stuki w zawieszeniu odpowiadają głównie zużyte elementy gumowo-metalowe, a same silniki, choć całkiem trwałe, mają zawodny osprzęt. W samych jednostkach napędowych można spodziewać się głównie problemów z cewkami i wtryskiwaczami. Reszta bolączek to już tak naprawdę drobiazgi – zacina się zamek i mechanizm fotela, szwankują synchronizatory skrzyni biegów, czasem urywają się plastikowe klamki – to nic wielkiego. A warto szukać zadbanej sztuki, bo z pewnością dłużej posłuży. W końcu z autem jest w pewnym sensie jak z człowiekiem - ten łatwy do zdobycia jest zarazem trudny do zniesienia.
Czy poczciwe Suzuki Vitara odnajdzie się w codziennym życiu? Cóż, trzeba przyznać, że to nie jest samochód dla każdego, ale jest szansa, że wiele osób znajdzie w poszczególnych egzemplarzach coś dla siebie. Przede wszystkim producent dał możliwość wyboru rodzaju nadwozia. Podstawowy, 3-drzwiowy wariant idealnie sprawdzi się w rękach singla krążącego po terenie i mieście. Jest mały i wszędzie się wciśnie, łatwo nim manewrować. Jednak gdy przyjdzie coś przewieźć, to nie obejdzie się bez telefonu do firmy od przeprowadzek. Tylna kanapa to też coś w rodzaju „karnego jeża” – jest bardzo ciasna i niewygodna. Ta wersja ma jeszcze jedną zaletę – występuje również pod postacią lifestylowego półkabrioletu. Tylna część dachu jest otwierana – teraz wystarczy już tylko wyobrazić sobie palmy dookoła i można lansować się po drogach. To jednak dalej nie koniec – wersja long to już dodatkowa para drzwi, więcej miejsca i bardziej uniwersalny charakter. Z kwestią wyposażenia jest już różnie.
O skórę w Vitarze jest trudno. Podobnie jak i o wiele innych udogodnień w pierwszych egzemplarzach, choć w przypadku aut z końcówki lat 90’ można już liczyć na elektrykę szyb i lusterek, a nawet klimatyzację. Do tego warto mieć na uwadze, że tutaj nie o komfort chodzi – z przodu siedzi się wygodnie, choć możliwości poszukiwania odpowiedniej pozycji za kierownicą są niewielkie. Sam projekt deski rozdzielczej oraz twarde i skrzypiące materiały też nie robią najlepszego wrażenia. Jednak auto ma coś, co obecnie posiada coraz mniej samochodów – ramę, reduktor i prawdziwy, stały napęd ze skrzynią rozdzielczą, dzięki czemu w terenie potrafi zdziałać zaskakująco dużo. Do tego mocno przeszklone nadwozie i duże lusterka znakomicie ułatwiają orientację. Nieco gorzej jest jednak na szosie. Człowiekowi ciężko być wyrozumiałym, miłym i trzeźwym w jednym czasie i tak samo Suzuki Vitara nie w każdych warunkach sprawdzi się dobrze. Bezdroża to jego żywioł, jednak na drodze przeszkadza zestrojenie zawieszenia i słabe silniki – mocniejsze wersje trudniej dostać. Diesle 1.9 i 2.0l mają od 68 do 87KM i daleko im do dobrej dynamiki. Wnętrze jest też słabo wyciszone, dlatego ich warkot staje się męczący podczas długiej podróży. Silniki benzynowe są kulturalniejsze, choć 1.6 80-97KM spala nawet 10l/100km, a porusza autem jak czołgiem. Zdecydowanie lepszy jest motor 2.0 132KM – auto zyskuje sporo dynamiki, a do tego zużywa o około litr mniej paliwa, bo jednostka tak bardzo nie męczy się pod maską. Silniki widlaste są już rzadkie – wariant 2.0 V6 136KM urzeka dźwiękiem i miażdży spalaniem, a wcale nie radzi sobie na drodze lepiej od rzędowego brata. Zresztą – sama jazda tym autem po naszych drogach, to spora przygoda.
Można powiedzieć, że jak chcesz zmienić swoje życie, to zacznij od tła na pulpicie, ale po przejażdżce Vitarą po autostradzie życie też potrafi nabrać rumieńców. Przede wszystkim prędkości większe niż 100km/h okazują się być jednak całkiem przerażające. Auto staje się nerwowe, wymaga skupienia i nie przepada za zakrętami, a koleiny i dziury to prawdziwe wyzwanie – szczególnie te drugie czuć w krzyżu po najechaniu. Gwałtowne zmiany kierunku przy wysokich prędkościach też są równoznaczne z igraniem ze śmiercią. Jednak w przypadku Vitary to nie wada. Małe Suzuki nie jest samochodem na szosowe wycieczki, bo poza drogą dojedzie tam, gdzie zwykły samochód przepadnie bez wieści. I właśnie to jest jego główną kartą przetargową – reprezentuje powoli wymierający gatunek prawdziwych terenówek, które są nieśmiało wypierane przez kompromisowe SUVy. A z decyzją o zakupie Suzuki Vitary jest jak ze ślubem – na pytanie księdza: „Czy bierzesz tę kobietę za żonę” można odpowiedzieć: „Nie, a ty?”, ale nikt tak nie zrobi, bo inaczej nie trafił by przed ołtarz. Tak samo, jak nie znalazłby się w komisie i nie wziął kluczyków od Vitary na jazdę próbną.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00