Seat Leon II - Volkswagen w dresie
W garniturze czy w dresie - co za różnica? W każdym ubraniu człowiek i tak jest tym samym człowiekiem. Z technologią jest identycznie - może być serwowana w różnym opakowaniu, jak choćby w przypadku koncernu Volkswagena. Seat Leon postawił na t-shirt. Czy prócz stylu oferuje coś jeszcze na tle swoich braci?
Audi można porównać do marynarki, Volkswagena do koszuli, Seat to ubranie na sportowo, a Skoda? Przyjeło się, że kapelusz. Różne kreacje, zbliżona technologia. Wszystkie te marki należały do jednego koncernu i pod indywidualną otoczka skrywają rozwiązania, nad którymi zarywali noce ci sami ludzie. Jednak Seat był reklamowany jako hiszpański temperament, więc czymś od reszty musi się wyróżniać. Przynajmniej w teorii.
Seat Leon - Golf dla młodych
Czym przyciąga propozycja z Hiszpanii? Seat Leon jest zbudowany na płycie PQ35 jak Audi A3, VW Golf i Skoda Octavia. Z tyłu ma wielowahaczowe zawieszenie, w ofercie jest dostęp do nowoczesnych silników TSI, a miejsce manualnej skrzyni może zająć superszybki automat DSG, którego do niedawna zazdrościły wszystkie inne koncerny. Mimo upływu lat, auto wciąż jest nowoczesne, choć od bliźniaczych modeli przejęło też kilka wad. Lepiej omijać z daleka pierwszy rzut diesla 2.0 TDI z pompowtryskiwaczami – to tykająca bomba z awaryjną pompą paliwa i oleju, nietrwałą głowicą i usterkowym ukadem wtryskowym. Swoje za uszami mają też warianty benzynowe. W silnikach FSI zbiera się nagar i trzeba je czyścić co jakiś czas. Doceniany 1.4 TSI ma problemy z rozrządem i pukającymi tłokami. Z kolei w 1.8 TSI szwankuje napinacz rozrządu. Pozostałe usterki są mniej kosztowne, choć mechatronika skrzyni DSG też potrafi niemile zaskoczyć. Ponadto tworzywa we wnętrzu mają tendencję do przecierania się, a elektronika lubi strajkować. Czasami szaleje wyposażenie elektryczne, kontrolki, mechanizm otwierania tylnej klapy oraz czujnik wału korbowego. Z kolei serwis zawieszenia najczęściej ogranicza się do wymiany elementów gumowo-metalowych. Leon ma jednak swoją kartę przetargową na tle braci z koncernu.
Audi to trochę inna liga, ale Volkswagen, Skoda i Seat celują w podobną grubość portfela. Można powiedzieć, że Golf i Octavia to taka szklanka Coca-Coli, a Leon jest szklanką Coca-Coli wraz z setką wódki w środku – to on jest tym niegrzecznym, choć nie każdy kierowca to dostrzeże, bo pod ładniejszym nadwoziem skrywa się znajoma technologia. Zaprojektował go Walter de Silva – ten sam facet, który kiedyś rysował Alfy Romeo. Chyba właśnie przez to w Leonie można doszukać sie kilku analogii, jak choćby wąskie tylne światła oraz ukryte klamki drugiej pary drzwi. Nowością są za to wycieraczki schowane w przednich słupkach. W aucie można odnależć wiele wizualnych smaczków. Szkoda, że tego samego nie da sie powiedzieć o wnętrzu.
Nie wszędzie czuł temperament
O ile nadwozie jest pełne polotu, to do wnętrza dossał się chyba jakiś Niemiec. Albo księgowy. Pełno tu ponurego i dość twardego plastiku, a całość jest nudna. W niektórych wersjach sytuację stara się ożywiać lakierowana konsola centralna, która próbuje udawając metal – niestety sama chyba nie wie jaki. Do całości wystarczy dorzucić jeszcze kiepską widoczność, mało miejsca nad głową z tyłu i dość wysoki próg załadunku bagażnika, by okazało się, ze Seat Leon ma sporo niedociągnięć. Czy to oznacza, że mimo wszystko lepiej kupić VW Golfa?
Na ten hiszpaśski kompakt nie można patrzeć jak na zwykłe auto z segmentu C. Tutaj nie liczy się praktyczność, opadająca linia dachu zabierająca miejsce nad głowami, czy możliwości przewozowe. To auto kupuje się, ponieważ Leon stawia na radość kierowcy, a nie na wygodę pasażerów. Do tego cieszą w nim smaczki – wskazówki startują z godziny szóstej, mięsista kierownica świetnie leży w dłoniach, a po ruszeniu z miejsca człowiek zaczyna rozumieć o co chodzi z tym hiszpańskim temperamentem.
Kocha slalomy
Dopiero w trasie do kierowcy dociera, że Leon jest inny niż bracia z koncernu. Technologia faktycznie jest ta sama, ale została skonfigurowana w nieco inny sposób. Auto ma twardsze zawieszenie. I to tak bardzo, że przy okazji liftingu z 2009 roku producent nieco je zmiękczył. Świetnie się prowadzi i prócz stylu właśnie to je najbardziej wyró?nia. Leon kocha slalomy, na drodze jest przewidywalny, a układ kierowniczy jest bezpośredni i czu?ł. Idealnie współgra z zawieszeniem i świetnym układem hamulcowym. Samochód sprawia mnóstwo radości na drodze, choć jej poziom i tak zależy od silników.
Wśród diesli temat jest trudny – 2.0 TDI jest świetny na drodze, ale problematyczny w eksploatacji. Z kolei 1.6 TDI i 1.9 TDI są oszczędne, choć ospałe. Ten pierwszy ma delikatny układ wytryskowy, a drugi bywa już mocno wyeksploatowany. Ze sportową naturą Leona nie mają wiele wspólnego. Kuszą za to warianty benzynowe. Wolnossące rozwijają skrzydła dopiero na wysokich obrotach, zdecydowanie szybciej można przekonać się do doładowanych silników TSI, warto mieć tylko na uwadze ich spore problemy z rozrządem. Już 1.2 TSI 105KM jest dobrym minimum, choć poszukiwania lepiej zaczynać od wersji 1.4 TSI 125KM. Nieźle ??czy dobre osiągi z rozsądnym spalaniem, gdy delikatnie operuje się prawą stopą. Jest spontaniczny i elastyczny, bardzo łatwo się z nim porozumieć praktycznie na każdych obrotach. Oczywiście w razie czego znajdzie się coś mocniejszego – 1.8 TSI i 2.0 TSI. W skrajnych wersjach moc dochodzi do ponad 260KM, a samochód sprawia mnóstwo radości.
Problemy Seata na rynku wynikają być może z tego, że nie każdy potrafi dostrzec sens w tej marce. Tak naprawdę wystarczy spojrzeć na nie w nieco inny sposób, by stała się atrakcyjna. Seat Leon ??czy genialne prowadzenie, niezła stylistyką i sportowe emocje z przystepną ceną części i serwisowania. To rzadkie zjawisko. A że jego praktyczność nieco kuleje na tle konkurentów? Cóż - o to w nim właśnie chodzi.