Seat Cordoba - hiszpański, czy rodzinny temperament?
Zwykle przychodzi w życiu taki czas, że zaczynają rodzić się dzieci. I wtedy wszystko staje się za małe - a młodym ludziom czasem ciężko pożegnać się ze swoim ukochanym, sportowym wozem. Do tego rodzinny bus to jeszcze coś za dużego i zbyt "tatusiowatego", a niedrogie kombi są przeważnie stare i powypadkowe. Czy można kupić coś, co zachowuje choć szczyptę jakiegokolwiek kompromisu?
Zawsze tak było i zawsze tak będzie, że połączenie rodzinnego rozsądku i młodzieńczego szaleństwa, lub jak kto woli – głupoty w pozytywnym tego słowa znaczeniu – to Civic Type-R, Focus RS i inne im podobne. Mają jednak jedną wadę. Choć dużo tańsze od Audi RS6, to i tak są za drogie. Nawet z drugiej ręki. A wywalanie rodzinnego majątku na wyszukane auto przy powiększającej się rodzinie to niestety kiepski pomysł, dlatego trzeba szukać gdzieś indziej. Najlepiej w zupełnie innej klasie.
Może to głupie, ale dość świeży, stosunkowo niedrogi i całkiem wystrzałowy jest Seat Cordoba wypuszczony na rynek w 2003 roku. Fakt, nie jest to szczyt rajdowego, czy stylistycznego kunsztu i nie wiadomo jakich doznań za kierownicą, ale w przedziale powiedzmy do 20 000zł stanowi niezłą alternatywę dla osób, którym robi się niedobrze na słowo „Astra” czy „Golf”. Nawet pomimo tego, że to mniejsze auto. Cordoba to nic innego jak 4-drzwiowa wersja nieco zgrabniejszej Ibizy. Oba modele zostały wyprodukowane na płycie VW Polo, ale w porównaniu z nim Cordoba ma dwa asy w rękawie. Po pierwsze – to Seat, a nie Volkswagen, ludzie go tak chętnie nie kupują, dlatego z drugiej ręki można go dostać w lepszej cenie. Choć i tak nieźle trzyma wartość. A po drugie – znalezienie na naszym rynku 4-drzwiowego Pola IV z drugiej ręki to cud. Wystający tył Cordoby może i wygląda kiepsko, ale skrywa w swoim wnętrzu coś, co Polo hatchback chciałby mieć – normalny bagażnik. Ma 485l i w zupełności wystarczy na wczasy z całą rodzinką. Sam w sobie ma regularne kształty i jest bardzo dużą zaletą, ale jego otwór załadunkowy wygląda jak właz - jest za mały.
Najlepsze jest to, że zarówno w salonie, jak i teraz, stojąc w komisie, Cordoba silnie konkuruje ze swoją własną rodziną. VW Polo nie każdemu się spodoba ze względu na nieduży bagażnik, ale za to Skodę Fabię można już łatwo kupić w wersji 4-drzwiowej, a nawet kombi. Jest też przeważnie nieco tańsza od Seata i w sumie tak samo praktyczna. Ma tylko jeden, drobny problem – na tle Cordoby wygląda tak nieśmiało i cicho, jakby jej projektant chciał ukryć fakt, że w podstawówce był bity przez kolegów. I to jest właśnie niezły atut Cordoby – małe sedany może i nie mają powalającej linii nadwozia, ale wyszukane tylne lampy i zadziornie zaprojektowany przód wpisują się w to, co Seat uważa za swojego konika – sport i emocje. Jednak z tym pierwszym bywa różnie.
Wóz ma być niedużym i niedrogim autem rodzinnym. No – może jeszcze przyprawionym właśnie szczyptą emocji, żeby połechtać trochę ego kierowcy. Jednak to i tak nie zmienia faktu, że Cordoba jest spokojnym autem do użytku codziennego i walki z miejskimi korkami. Dlatego ciężko zrozumieć pomysł inżynierów na to, żeby utwardzić jego zawieszenie na tyle mocno, żeby kierowca odczuwał dyskomfort, ale jeszcze nie krzyczał na wybojach. Podczas rutynowej eksploatacji na naszych drogach to wkurza, ale jeżeli chodzi o pewność prowadzenia – no, tu nieduży Seat zostawia sporo podobnych aut w tyle. Jest trochę za wysoki i trochę za wąski, ale nawet mimo tego nie wychyla się na łukach i nie jest zbyt podsterowny. A młodym tatusiom może się to spodobać – tylko, że cała przyjemność jazdy i sportowe emocje zależą od tego, co jest pod maską.
Z silnikami jest akurat różnie. Najmniejsza jednostka benzynowa ma 1.2l i 64KM. Cordoba ma bardziej rodzinny charakter, dlatego nie kupujcie go – lepszy będzie w mniejszej Ibizie, która sprawdzi się w mieście. Co ciekawe – ma trzy cylindry, dlatego kultura pracy tego motoru jest taka sobie, ale za to na niskich obrotach i tak nie słychać go zbyt mocno w kabinie. Jak na tak małą pojemność jest całkiem elastyczny, ponadto przynajmniej stara się zrobić z autem coś, żeby zaczęło jechać. Tylko, że wyprzedzanie, walka z załadowanym po brzegi samochodem, jeszcze nie daj Boże z włączoną klimatyzacją... cóż, w takich przypadkach życzę powodzenia. Dobre minimum to tak naprawdę 1.4l 75KM. 1.2l męczy się, dlatego gdy ktoś nie potrafi się z nim obchodzić jak z jajkiem, to zdziwi się ile może wydać na paliwo. W 1.4l zwykle spokojnie można się zmieścić w 7l, a w przypadku spokojnych kierowców – w 6. Dynamika to dalej pojęcie tak abstrakcyjne jak wakacje na Marsie, ale do zwykłego przemieszczania się z jednego miejsca w drugie ten motor jest po prostu dobry. Ba – w porywach nawet wyprzedzanie idzie mu dość sprawnie, bo wkręcając go na wysokie obroty da się tchnąć nieco życia w auto. Jednak na dłuższą metę to może znudzić – wersja 85-konna jest zrywniejsza na niskich obrotach, a 100-konna – na każdych. I zarazem najlepiej pasuje do zaczepnego charakteru auta.
Jak to w koncernie Volkswagena – muszą być też diesle. Ówczesne TDI są znane i przeważnie lubiane, bo wtedy nie psuły się tak, jak ich obecna generacja. Które warto sobie odpuścić? Stary 1.9 SDi. Owszem, jest trwały, ale na tym jego zalety się kończą. 1.4TDI 70-80KM poraża turbodziurą, ale jest dobry dla oszczędnych - przy niskich prędkościach cieszy elastycznością, a przy wyższych wzywa pomocy. Jednak ciężko kupić obecnie coś, co mniej pali. 1.9TDI na początku XXI wieku był „ładowany” do tak ogromnej ilości aut na naszych drogach, że praktycznie nie można go nie kojarzyć. Choćby oschłego dźwięku podczas jego pracy. Już słabsza, 100-konna wersja w zupełności wystarcza do żwawego napędzania Cordoby. Na początku skali obrotomierza co prawda nic się nie dzieje, ale od około 2000 obr./min. wóz jedzie aż miło - a potem znowu słabnie. Wariant 130-konny to już nawet aż nad to i zadowoli zdecydowaną większość.
Co do wnętrza – zwykle jest ponure, materiały są tandetne i często skrzypią w zimie. Do tego tworzywo na uchwytach drzwi się łuszczy, ale to problem większości aut z koncernu VW z tamtego okresu. Za to z przodu jest naprawdę wygodnie. Zegary umieszczone są w tubach, wszystko jest intuicyjne i czytelne aż do bólu. Natomiast tylna kanapa to dowód na to, że Cordoba to wóz typu 2+2. Wnętrze jest wąskie, dlatego jazda w 3 osoby z tyłu odpada. Nie ma też za wiele miejsca na nogi i głowę, jednak dzieci poczują się tam znakomicie.
Młode rodziny często boją się też o awaryjność auta, ale w przypadku małego Seata zwykle nie ma się o co martwić. W TDI wystarczy zatroszczyć się o wymianę paska rozrządu, a samo zawieszenie jest trwałe, choć trzeba wiedzieć, że łączniki stabilizatora i silentblocki wahaczy nie lubią naszych dróg. I to tak bardzo, że potrafią skapitulować nawet przy 20-30 tys. km. Poza tym w reflektorach często zbiera się woda, a tylne hamulce piszczą i trzeba je czyścić. Nie zmienia to jednak faktu, że za nieduże pieniądze można kupić dość pojemne i względnie młode auto. A że mimo wszystko nie zastąpi ukochanego, sportowego wozu z czasów przedmałżeńskich? Cóż, nie można mieć wszystkiego, ale przynajmniej nieźle wygląda.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00