Renault Twingo - z polską genezą
Obecnie średnia długość życia konkretnego modelu auta waha się w przedziale 6-8 lat. Z naciskiem na tą pierwszą cyfrę. Jednak są też samochody, które bez większych zmian wojują na rynku przez 14 lat, a przy okazji są symbolem pomysłowości i zarazem porażki polskiej motoryzacji. Jakie jest Renault Twingo I?
Renault Twingo pierwszej generacji ujrzało światło dzienne w 1993 roku i od razu podbiło serca klientów linią nadwozia. Co tu dużo mówić – wyglądało uroczo. Do tego w tamtym czasie małe, jednobryłowe auto było czymś w rodzaju burzy na Saharze – prawdziwy ewenement. Problem jednak tkwi w tym, że samochód, który przypominał Twingo wymyśliliśmy my, Polacy. Dokładniej mówiąc – Twingo wyglądało jak Beskid stworzony przez FSM. Problem naszego kraju polega na tym, że od czasu do czasu wymyśla coś innowacyjnego, na czym można zarobić fortunę. Wszyscy wpadają wtedy w szał radości, po czym z tłumu wynurza się jakiś osobnik, który stwierdza, że to bez sensu i nie ma pieniędzy, po czym pomysł umiera śmiercią naturalną. Tak jak umarł patent na Beskida, nieoficjalnie reanimowany przez Renault zaraz po wygaśnięciu praw Polaków do projektu. Efekt? Na rynku narodził się francuski hit, który do dzisiaj jest ciekawą propozycją z drugiej ręki.
RENAULT TWINGO – POMYSŁ NA SUKCES
Auto było sprzedawane w latach 1993-2007 i jasne jest, że musiało przejść wiele modyfikacji, żeby ludzie chcieli je jeszcze kupować. Ogólnie sprzedano około 2,4 mln sztuk Twingo. Zmiany rozpoczęto od nowych kolorów nadwozia i wnętrza. Później zmieniano kołpaki, przełączniki i tapicerki, zamontowano lepsze fotele, poprawiono wyposażenie i elektroniczny wyświetlacz… Na koniec pojawiły się też większe koła w standardzie, mocniejszy silnik, lakierowane zderzaki i nieco polepszyło się bezpieczeństwo bierne. Wszystko to jednak nie zmieniło charakteru auta – Twingo dalej było Twingiem, tylko dużo bardziej dopracowanym. Stąd najlepiej pokusić się o zakup ostatnich roczników, bo pierwsze są problematyczne i bądź co bądź – stare. Wszystkie egzemplarze łączy jednak jedno – tak jak Meryl Streep zawsze będzie wyglądała dobrze, tak i urok Twingo jest nieśmiertelny. Nawet dzisiaj, bagatela 20 lat od premiery, auto dalej prezentuje się świetnie. Ale czy jego trwałość ma się tak dobrze jak design?
Szczególnie pierwsze egzemplarze rdzewieją na potęgę w okolicach progów i bagażnika, ale nie ma w tym nic dziwnego – wiek zawsze zrobi swoje. Z kolei w nowych szwankuje elektronika, której jest więcej, niż na początku produkcji. Niektórzy nawet żartują, że po wjechaniu w kałużę elektroniczny wyświetlacz gaśnie. Wszystkie egzemplarze mają za to tragiczne wykonane wnętrze. Plastiki są twarde i kruche, a niektóre pokrętła gołą ręką można bez problemu wyciągnąć z mocowania i wyrzucić przez okno. Zawieszenie da się dość tanio serwisować, bo zamienników jest sporo, ale trzeba liczyć się z awariami łożysk, sworzni i amortyzatorów. Zdarza się również, że pękają sprężyny. Z kolei benzynowy silnik ma banalną konstrukcję i poza wyciekami nie trzeba się obawiać większych wydatków. Więcej problemów sprawi za to jego osprzęt.
WIZJA PRZESTRZENI
Jednobryłowe nadwozie łączy w sobie niewielkie gabaryty i sporą przestrzeń wewnątrz. Przednie fotele są trochę płaskie i krótkie, przez co w aucie siedzi się jak na stołku. Koło kierownicy potęguje to uczucie – jest ustawione stosunkowo poziomo na tle innych aut i nie daje się regulować. Mimo tego nawet wysocy pasażerowie nie będą narzekać, bo przestrzeń jest. Do tego tylna kanapa zadziwia. Dzielone oparcie składa się, a całość przesuwa. Tak naprawdę rozwiązanie daje jeden wybór – zgnieść bagaże, albo nogi pasażerów jadących z tyłu, ale w praktyce te 17cm naprawdę pomaga. W zależności od potrzeb - zarówno bagażom, jak i pasażerom. Zresztą dobrych pomysłów jest tu więcej – nawet półka nad bagażnikiem unosi się cała razem z klapą, przez co w ogóle nie ogranicza dostępu do kufra. Jak widać nie tylko Skoda jest simply clever.
Gdyby przymknąć oko na materiały użyte w kabinie i ich spasowanie, to wnętrze napawa optymizmem. Jest żywe i kolorowe, miejscami nawet wręcz nieco kiczowate, ale w końcu cały projekt auta jest zabawny i barwny. Czy kobiecy? To już nie mnie oceniać. Szkoda tylko, że ergonomia nieco kuleje. Szukanie niektórych przycisków przypomina teleturnieje – gracz zgaduje odpowiedź, bo nie ma bladego pojęcia jaka jest poprawna. Ponadto regulacja wysokości fotela jest niewygodna – podobnie jak obsługa zewnętrznych klamek, a radio zostało umieszczone tak nisko, że trzeba się do niego schylać. Mimo tego niektóre szczegóły są urocze – przycisk świateł awaryjnych wygląda jak guma kulka, a pokrętła są pomalowane w kontrastowym kolorze. Nie da się tylko zapomnieć o cięciach kosztów. Na drzwiach straszą gołe blachy, na zderzaku widać śruby, a przednią szybę wyciera tylko jedna wycieraczka – na szczęście w przeciwieństwie do Fiata Uno radzi sobie całkiem nieźle. Wystająca antena przy przednim słupku przypomina też o tym, że projekt nie jest najświeższy. Ale to nie znaczy, że odpycha – wręcz przeciwnie. Twingo ma podbijać miasta i wychodzi mu to świetnie, dzięki olbrzymim powierzchniom szklanym – zza „kółka” widać wszystko i nawet czujniki parkowania są tu zbędne. Niestety w ogóle nie widać przodu auta i w tym przypadku trzeba kierować się szóstym zmysłem – zwis na szczęście jest bardzo krótki. Przydatna jest również cała masa schowków – znajdują się z tyłu, w drzwiach, konsoli i przed pasażerem, jednak ten ostatni nie jest zbyt pojemny. Jest też drobny gadżet, który sugeruje, że auto powinny pokochać panie – w przeciwsłonecznym daszku kierowcy znajduje się lusterko, a w małych autach z tamtej epoki to rzadki dodatek.
Pod maską auta od początku produkcji pracował tylko benzynowy motor 1.2l. Początkowo miał 8 zaworów i 55KM, jednak ostatnie egzemplarze były już wyposażone w 16-zaworowy wariant o mocy 75KM. Starsze silniki żwawo pracowały na niskich obrotach, ale wyższe prędkości już je zabijały. Podobnie jak wzniesienia – na nich trzeba było ustępować miejsca rowerzystom. Motor 1.2l 75KM ma już inną charakterystykę pracy i choć wymaga wkręcania na wyższe obroty, to jest bardziej uniwersalny. Trzeba tylko mieć na uwadze, że kabina jest słabo wyciszona i pracę motoru wyraźnie słychać. Wcześniej Twingo dobrze radziło sobie tylko w mieście, a z nowszą jednostką spokojnie można pokusić się o wypad w trasę. Oczywiście wyprzedzanie TIRa na trzeciego to dalej samobójstwo, ale to przecież tylko miejskie auto – 75KM w zupełności wystarcza na żwawą jazdę i dalszy wyjazd bez większych szaleństw, a sam silnik przy okazji jest oszczędniejszy. Mocne wspomaganie kierownicy w zwykłym aucie też by przeszkadzało, ale nie w Twingo – nim i tak szybko się nie jeździ, a parkowanie staje się przez to łatwiejsze. Zabawę nieco psuje skrzynia biegów. „Trójka” umieszczona jest lekko po skosie, a sama dźwignia wygląda jak drąg do przestawiania zwrotnicy na torach.
Nawet po tylu latach od premiery, Twingo potrafi zachwycić. Małe nadwozie kryje w sobie ciekawe rozwiązania, a sam samochód jest barwną i w dalszym ciągu oryginalną propozycją na podbój miejskich ulic. Mimo tego potrafi też zasmucić, a dokładniej mówiąc - zmusić do chwili refleksji. To tylko gdybanie, ale sukces Twingo mógł podzielić Beskid z FSO. Teraz musi wystarczyć nam myśl, że Polacy też miewają dobre pomysły, na których niestety zarabia ktoś inny.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00