Polo - bądź "trendy", kup Volkswagena
Co ma w sobie VW Golf, że pół Europy za nim szaleje? Technologię, historię, trwałość i brak charakteru? Możliwe, ale w cenie Golfa można mieć również coś młodszego. Żeby nie było - też z logo VW na masce. Polo zawsze pozostawał w cieniu swojego większego brata, ale i tak na rynku wtórnym ofert sprzedaży jest mnóstwo. Pytanie czy jest sens je w ogóle przeglądać?
Czwarta generacja tego niedużego Volkswagena ma w swoim życiu trzy okresy. Na rynek weszła w 1999 roku i tu od razu nasuwa się pewna dygresja. Niektórzy gotują pięć litrów wody w garnku, przelewają wrzątek do ładnej wazy z dynastii Ming, do środka wrzucają trochę włoskiego makaronu i całość zanoszą gościom mówiąc z uśmiechem na twarzy: „to jest wyborny rosół - smacznego”. Goście jedzą, co mają zrobić – przecież to jest zupa w wazie z dynastii Ming. Tak też było z Polo – zaczęło się sprzedawać, choć nic fascynującego w nim nie było. Jednak ile można jeść wrzątek z makaronem – w końcu ktoś chwyci Maggi i wleje ją do talerza w takiej ilości, że zupa przybierze kolor Niedźwiedzia brunatnego. VW zrobił dokładnie tak samo i zafundował Polo lekki lifting. Chociaż nie, on nie był lekki. Tył zmienił się co prawda niewiele, ale za to przednia część z nudnej i bezpłciowej, stała się trochę idiotyczna i zarazem zabawna dzięki czterem, okrągłym reflektorom. Bez wątpienia zyskała jednak na charakterze. Na koniec przyszedł jeszcze czas na ostatni etap – prędzej czy później ktoś wpadnie na pomysł, że przecież do wody z Maggi i makaronem można wrzucić jeszcze kostkę rosołową. Wtedy całość stanie się już naprawdę znośna i tak też było w ostatniej odsłonie Polo w przypadku Volkswagena. Przednia część została upodobniona do innych modeli z gamy, zaczęła wyglądać zaczepnie i zarazem dobrze. Tylko, że konstrukcja już się zestarzała i w 2009 roku trzeba było się z nią pożegnać. W takim razie jaki tak naprawdę jest ten samochód?
Cóż, lepiej zapytać jaki miał być. Volkswagen chciał zrobić z Polo oszczędną miniaturę Golfa, która będzie w miarę zrywna, ekologiczna i przyjemna w użytkowaniu. Miał nawet na to przepis. Wziął pod lupę 4-cylindrowy motor 1.4l, zostawił go na parę nocy swoim specjalistom i odebrał nową jednostkę – taką jak przedtem, tylko z jednym cylindrem mniej. Głupie? Może i tak, ale gdyby wziąć ten pomysł na zdrowy rozsądek, to okaże się całkiem niezły. 3 cylindry to 25% mniejsze zużycie paliwa, lżejsza konstrukcja, tańsza produkcja i łatwiejszy serwis. Czy to nie byłoby zbyt piękne? No właśnie, dlatego w praktyce jest trochę inaczej.
Pierwsze wrażenie po przejechaniu kilkuset metrów? Trochę to głośne. Drugie? Trochę to nierówno pracuje. Trzecie? Trochę to ospałe. Silnik z 1.2l wyciska 54 lub 64KM. Moc faktycznie uwalniana jest bardzo równomiernie, ale… no właśnie, jaka moc? Ciężko oprzeć się wrażeniu, że ten motor zachowuje się jak pies bez jednej nogi – radzi sobie, ale wolałby mieć cztery. Przez to, że jednostka nie grzeszy elastycznością, bo w sumie nie ma jej wcale, to trzeba ją zdrowo poganiać pedałem „gazu”. Właśnie przez to na stacji paliw minę można mieć „lepszą” niż po kolce wątrobowej – średnio nawet 8l/100km. Radzieckie czołgi paliły mniej. Na szczęście są też inne silniki. Wystarczy przesiąść się do egzemplarza z benzynowym 1.4l 75KM pod maską. Jeśli znajdzie się ktoś, kto szczerze powie, że nie odczuwa żadnej różnicy, to na swój koszt wyślę go na Haiti z osobą towarzyszącą. Spalanie jest mniejsze, niż w 1.2l, kultura pracy niezła, na wysokich obrotach pojawiają się nawet przebłyski dynamiki, a dźwięk nie jest specjalnie dokuczliwy. Jeśli to mało – można też sięgnąć po wersję 86- lub 100-konną. Ta pierwsza ma nowocześniejszą konstrukcję – dostała bezpośredni wtrysk paliwa. Na szczycie znajduje się 1.6-litrowy motor, który w wersji GTI może mieć nawet 125KM. Auto nie jest ani duże ani ciężkie, dlatego taka moc w zupełności wystarcza, żeby przy przyspieszaniu pasażerów zemdliło. A jak jest z dieslami? Wybór jest spory. 1.9 SDI to niezbyt świeża konstrukcja, która ma 64KM i ogromną niechęć do pedału „gazu”. Przyspieszenie Polo wyposażonego w ten motor mierzy się kalendarzem, a dojazdy z domu do kościoła w każdą niedzielę są jego żywiołem. Zdecydowanie lepiej poszukać silnika o tej samej pojemności, ale z oznaczeniem TDI. 100 lub 130KM naprawdę pompuje sporo wigoru w to niewielkie auto. Co ciekawe – w Polo można też dostać miniaturowego diesla o pojemności 1.4l. Ma 70-80KM, trzy cylindry, paskudny dźwięk i zaskakująco dużo zapału do pracy. Oczywiście lepiej nie spodziewać się po nim nie wiadomo jakich emocji, ale jak na swoją konstrukcję jego elastyczność pozwala na całkiem przyjemną jazdę. Pytanie tylko, czy całe auto jest też przyjemnie?
Statystyki pokazują, że wiele zależy od szczęścia. W silnikach, szczególnie w benzynowym 1.2l, czasami niedomagają cewki zapłonowe, pompa wody czy alternator. Jednak samym jednostkom trudno jest coś zarzucić pod względem trwałości – gorzej jest z zawieszeniem. Bardzo łatwo kupić egzemplarz z większymi lub mniejszymi luzami w układzie. Z przodu za naszymi drogami nie przepadają górne mocowania amortyzatorów. Oprócz nich również silentblocki wahaczy i gumy stabilizatora są dość delikatne. Nadwozie na szczęście póki co jest odporne na rdzę – ta nie daje spokoju tylko układowi wydechowemu. Nad drobnymi, ale czasem dokuczliwymi awariami elektroniki można zapanować, choć nierzadkie są problemy z włącznikiem stacyjki, a to oznacza, że na wszelki wypadek dobrze mieć dobre układy z pomocą drogową. Ciężko jednak oprzeć się wrażeniu, że auto jest przemyślane.
Za wnętrze producentowi należą się brawa. Co prawda wygląda tak, jakby projektował je ktoś niezadowolony ze swojego życia, a tabletki antydepresyjne używał zamiast słodzika do herbaty, to przynajmniej miejsca jest tu wszędzie naprawdę sporo, nie mówiąc o batalii różnych schowków. Przednie fotele są obszerne i wygodne, materiały świetnie spasowane, a wszystkie przełączniki rozlokowane intuicyjnie. Nawet bagażnik ma regularny kształt i przyzwoite wykończenie – do tego 270l pojemności wystarczy na niedaleki wypad. Gdyby jeszcze tylko wyposażenie podstawowej wersji było lepsze. Volkswagen uznał, że Polacy są jaskiniowcami, dla których kuchenka mikrofalowa jest darem z przyszłości, a jedyna rozrywka w ich życiu to produkcja ogromnej ilości dzieci – dlatego na naszym rynku najtańsze Polo miało z ciekawszych dodatków tylko 4 poduszki powietrzne. Lepiej szukać bogatszych wersji – z drugiej ręki różnica w cenie nie jest już taka duża.
No właśnie – pozostaje jeszcze kwestia ceny tego auta. Używane Polo jest Volkswagenem, dlatego konkurencja jest od niego tańsza, a nierzadko nawet lepiej wyposażona. W takim razie w czym tkwi jego fenomen? Bo ten samochód jest jak wodnisty rosół z tym, że jego emblemat to waza z dynastii Ming i Maggi do smaku.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00