Opel Corsa C - na dobry początek
Są na tym świecie samochody, do których wzdychamy i których zdjęcia wieszamy nad łóżkiem. Te niestety dostępne są dla niewielu i to, czym jeździmy z reguły różni się od obiektu adoracji o jakieś 500 koni mechanicznych i dobre kilkaset tysięcy złotych. Po motoryzacyjnych poziomach pniemy się raczej powoli, a od czegoś trzeba przecież zacząć. Najlepiej, jeśli nasz pierwszy samochód będzie dość tani, mało palił i, przede wszystkim, był niezawodny. Spójrzmy więc na Opla Corsę C - niewielki pojazd, który zdaje się spełniać te kryteria.
Od premiery Corsy C minęło już ponad 14 lat, ale wciąż widujemy ich całkiem sporo na drogach – nawet w roli samochodów firmowych. Być może spowodował to fakt, że w latach produkcji, kiedy pierwsi właściciele nabywali je w salonach, były całkiem tanie i posiadał bogatą listę dodatkowego wyposażenia. Wpływ na popularność modelu musiało mieć jednak coś więcej – w końcu nikt nie lubi tandety.
Zacznijmy od wyglądu zewnętrznego. Opel postawił na prostą formę, która nawet na tle obecnie produkowanych modeli nie wygląda źle. Ostre kształty samochodu dość dobrze znoszą upływ czasu, choć nie doszukamy się tutaj właściwie żadnych ciekawych detali czy przetłoczeń. Bardziej wymyślny kształt karoserii generuje znacznie większe koszty produkcji, a Corsa nigdy nie aspirowała do czegoś więcej, niż małego, praktycznego i niedrogiego samochodu, który codziennie dotrze z punktu A do B. Przy okazji warto dodać, że projekt nadwozia został zaprojektowany z uwagą skierowaną w stronę aerodynamiki i może pochwalić się niskim współczynnikiem oporu powietrza, niespotykanym w segmencie B.
Zaglądając pod maskę, naszym oczom ukaże się jeden z całkiem szerokiej gamy silników – benzynowych i diesli. Na drogach przeważnie spotkamy benzynową wersję 1.2 lub diesla 1.7 CDTI, ale właściwie żadna z wersji silnikowych nie jest rzadkością. Jedyną egzotyką będzie chyba tutaj benzynowa jednostka o pojemności 1.8 litra, która generuje 125 KM.
W modelu widniejącym na zdjęciach znalazł się oszczędny, 1.2-litrowy ECOTEC rozwijający moc 75 KM przy 5600 obr./min. Liczba ta może nie powala, jednak w użytku codziennym, zwłaszcza miejskim, sprawdza się bardzo dobrze. Dzięki małej masie wynoszącej blisko tonę, nie ma problemów z dynamicznym włączaniem się do ruchu, czy nawet wyprzedzeniem innego samochodu jadącego z prędkością w okolicach 90-100 km/h. Trzeba tylko przyzwyczaić się do stałego redukowania biegu przed manewrem. Moment obrotowy tego silnika wynosi raptem 110 Nm, a dostępny jest przy prędkości obrotowej 4 000 obr./min., co właściwie tłumaczy też potrzebę redukcji - i czuć to w jeździe. Silnik budzi się do życia dopiero po przekroczeniu 3-4 tys. obrotów.
Mała moc i pojemność może nie spełni oczekiwań domorosłych rajdowców, ale przynajmniej zadowoli ich portfele. Wynik oscylujący pomiędzy 7 a 8 l/100 km w cyklu miejskim to nie rekord, ale spalanie 5 litrów benzyny na 100 km trasy wygląda już nieźle i to nawet przy bardziej dynamicznej jeździe.
Zawieszenie samochodu nie należy do wyjątkowo skomplikowanych, bowiem na przedniej osi zastosowano kolumny McPhersona i belkę skrętną na tylnej. Corsa jest raczej miękka, co przy niewielkim rozstawie osi wynoszącym 2491 mm zapewnia komfortowe warunki podróży, ale kosztem stabilności na zakrętach. Samochód reaguje na polecenia kierowcy z minimalnym opóźnieniem, przy czym dość szybko staje się podsterowny, pokazując, gdzie są jego granice przyczepności.
Deskę rozdzielczą wykonano z twardego, czarnego plastiku, podczas gdy konsolę środkową pokrywa srebrna odmiana imitująca aluminium. Ogółem, projekt jest surowy, typowo niemiecki, ale wykonany też z niemiecką precyzją – nic nie trzeszczy, mimo użycia materiałów z niższej półki. W kabinie znalazły się również czarno-szare fotele, które nie zapewniają zbyt dobrego trzymania bocznego, a przestrzeń nad głową rozjaśnia jasno-szara podsufitka.
Zabrakło regulacji położenia kierownicy, przez co nawet po kilku latach eksploatacji można, podobnie jak ja, wciąż poszukiwać idealnej pozycji za kierownicą. Fotel reguluje się w trzech płaszczyznach – przód/tył, wyżej/niżej i kąt pochylenia oparcia. Z tyłu zmieszczą się trzy niższe osoby, ale podróż w takich warunkach nie będzie dla nich zbyt wygodna i na tylnej kanapie powinno raczej zasiąść dwóch pasażerów.
Jadąc w dłuższą trasę, komplet podróżujących przysporzyłby kolejnego kłopotu. Bagażnik mieści bowiem jedynie 260l bagażu, co w zasadzie przekłada się na 2 większe walizki i kilka mniejszych wypełniających pustą przestrzeń.
Wnętrze nie zostało również zbyt dobrze wyciszone, choć w tym segmencie to nikogo nie dziwi. Do 3 tys. obr./min. jest przyzwoicie, ale im szybciej, tym gorzej. Jadąc 140 km/h na autostradzie jesteśmy już skazani na ciągłe słuchanie wysokich obrotów silnika, szumu kół czy opływającego karoserię powietrza i tylko głośna muzyka potrafi zagłuszyć te „efekty specjalne”.
Na wyposażeniu znalazł się system EPS, który przez cwańszych handlarzy celowo mylony jest z ESP. W tym wypadku chodzi jedynie o elektryczne wspomaganie kierownicy, dzięki któremu możemy prowadzić samochód właściwie jednym palcem, niestety kosztem gorszego odbioru sygnałów spod kół. W zasadzie można by pokusić się o prowadzenie samochodu dwoma palcami – jednym operujemy kierownicą, a drugim zmieniamy biegi, bo te również włożymy przy minimalnym oporze. Sprzęgło i gaz są miękkie, z kolei hamulec jest bardzo czuły i nawet małe wychylenie pedału wywołuje sporą siłę hamującą.
Skrzynia biegów zestrojona jest tak, że samochód przyspiesza do prędkości ok. 100 km/h, by potem stracić na dynamice. Skok dźwigni między kolejnymi przełożeniami jest raczej duży, szczególnie między jedynką a dwójką. Szybsze przyspieszanie wymaga od nas wkręcania na 4-5 tysięcy obr./min. – poniżej tej wartości dzieje się to zdecydowanie za wolno.
Gdzie mogą tkwić problemy? W samochodzie z alarmem na pewno w akumulatorze – obwód w jakiś sposób pobiera z niego zbyt dużo energii i długotrwały postój w garażu może prowadzić nawet do kompletnego wyładowania. Niby nic, ale kiedy alarm budzi w środku nocy Ciebie i Twoich sąsiadów, a jedynym powodem, dla którego to robi jest rozładowany akumulator, możesz uznać to za uciążliwe. Testowany egzemplarz ma oryginalny przebieg w granicach 37 tys. kilometrów, podczas których nie wymagał żadnego wkładu finansowego, jeśli nie liczyć nowego akumulatora i regularnych wymian oleju. Zawieszenie jest wytrzymałe, a nadwozie długo pozostaje bez korozji.
Opel Corsa C z silnikiem w wersji 1.2 to mimo upływu czasu, wciąż jeden z sympatyczniejszych pojazdów miejskich. Silnik potrafi być oszczędny, ale zapewnia też dynamikę jazdy w mieście; wnętrze wykonane jest schludnie, a wisienką na torcie jest wysoka bezawaryjność i niskie koszty eksploatacji.
Jeśli więc potrzebujesz taniego i przede wszystkim solidnego samochodu – spójrz w stronę Opla Corsy C. Wciąż można kupić za około 10 tysięcy złotych modele z oryginalnym przebiegiem mniejszym, niż 100 tysięcy kilometrów, a przyzwoite wersje silnikowe, niskie spalanie, cena i niezawodność mogą być tym, co przekona potencjalnych nabywców. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to konstrukcja bezpieczna, która w testach NCAP uzyskała 4 na 5 gwiazdek, wydaje się, że Corsa jest samochodem niemal idealnym dla świeżo upieczonego kierowcy, który jeszcze przez długie lata będzie mógł nią podróżować, zanim odłoży na wymarzony samochód z wyższej półki.
Redaktor