Nissan Qashqai - ryzyko się opłaca
Rezygnacja z modelu Almera i Primera praktycznie w jednym czasie była dość odważnym posunięciem. Jeszcze odważniejsze okazało się jednak wtargnięcie do zupełnie nowego segmentu. Czy było warto wprowadzać tyle zmian? Ktoś kiedyś powiedział, że tylko one pozwalają osiągnąć sukces i chyba coś w tym jest, bo Japończykom się udało. Jaki jest Nissan Qashqai?
Początkowo byłem naprawdę przerażony patrząc na to, co wyprawia Nissan. Pożegnanie dwóch, od lat lubianych modeli miało wyjątkowo mroczny posmak, ale jeszcze bardziej zadziwiał nowy pomysł koncernu – kompaktowy crossover. Nie dość, że Japończycy postanowili wkroczyć na zupełnie nowe dla siebie tereny, to jeszcze nazwali swoje dzieło w taki sposób, że większość ludzi po usłyszeniu nazwy odpowiadała: „Że jak?!”. Kaschqai, Quashkai, czy tam Qaschquai… jak to się właściwie pisze? Ciężko rzec, dlatego najprościej będzie po prostu Kaszka. Nissan Kaszka.
Z samochodu można było się śmiać, ale mina szybko zrzedła wszystkim, którzy z Kaszki kpili. Świetne proporcje, wielozadaniowy charakter i dość rozsądna cena sprawiły, że auto znikało z salonów jak ubrania na wyprzedaży i dziś śmiało można powiedzieć jedno – to był strzał w dziesiątkę! Ale droga do sukcesu była ciężka.
NISSAN QASHQAI – POCZĄTKOWO POD GÓRKĘ
Crossover wszedł na rynek w 2007 roku i przetrwał na nim aż do teraz – dopiero w tym roku doczekał się następcy. W międzyczasie przeszedł facelifting w 2010 roku oraz doczekał się przedłużonej wersji +2, która oferowała 7 miejsc. 5 wygodnych i 2 ciasne. Szczególnie warte polecenia są warianty po liftingu, bo pierwsze egzemplarze cierpiały na kilka problemów.
Nissan Qashqai został objęty grupą akcji naprawczych. Przed zakupem warto zweryfikować, czy brał w nich w ogóle udział. Usterki dotyczyły głównie zawieszenia oraz przekładni kierowniczej i zagrażały bezpieczeństwu podróżujących. Samochód cieszy się jednak opinią bezawaryjnego, ponieważ po tym, jak producent uporał się z wpadkami, nie sprawiał większych problemów. Podczas eksploatacji najczęściej zużywają się górne łożyska kolumny resorującej i łączniki stabilizatora. Zużyte silentblocki, skorodowany układ wydechowy oraz uszkodzony filtr DPF w dieslach też nie są niczym nadzwyczajnym. Nawet diesel 1.5 dCi jest trwalszy niż u Renault, ponieważ Nissan korzystał z podzespołów innych firm. Mimo tego warto podchodzić do niego ostrożnie dla własnego spokoju.
Co poza tym? Problemy tradycyjnie sprawia też filtr cząstek stałych w dieslach. Mimo tego ciężko zaliczyć niewielkiego Nissana do awaryjnych aut – jest całkiem trwały. Ale dlaczego tak bardzo zelektryzował rynek swoim urokiem?
TEGO BYŁO TRZEBA
Japończykom świetnie udało się wyczuć rynek. W przeciwieństwie do francuzów, bo bliźniaczy Renault Koleos nigdy nie doczekał się splendoru. Co w Qashaqai’u może się podobać? Przetłoczenia na masce zgapione z Mercedesów AMG, mimo wszystko ponadczasowy design, rozsądne gabaryty i… prześwit. Miejskie krawężniki przestają dzięki niemu istnieć. A w niektórych miastach mają wysokość górskiego pasma Kordylierów…
Zasmuciło mnie nieco ponure i tandetne wnętrze. Jak przystało na Japonię – również fotele nie grzeszą obszernością, bo Japończycy zamiast schabowego wolą ryż, więc są mniejszych gabarytów. Siedzisko mogłoby być dłuższe, a z tyłu przydałoby się nieco więcej miejsca na głowę. Opadająca linia dachu zabiera przestrzeń. Drobne niedociągnięcia na czele z przeciętnym bagażnikiem rekompensuje za to praktyczność. Oparcie kanapy można regulować, kieszenie znajdują się we wszystkich drzwiach, wersja +2 z większym rozstawem osi przewiezie więcej pasażerów, a jednostki napędowe nie męczą dźwiękiem, bo są po prostu ciche. Co z przyjemnością na drodze?
NA CO DZIEŃ W SAM RAZ
Wśród ogłoszeń najłatwiej można natrafić na podstawowe jednostki. Częstym gościem jest diesel 1.5 dCi 106-110KM. Do spokojnego przemieszczania wystarczy. Gorzej, gdy przyjdzie coś wyprzedzić, albo wyjechać na autostradę. Podobny problem ma też benzynowy 1.6 115KM, tylko dodatkowo traci pod względem elastyczności, bo preferuje wysokie obroty. Diesel jest nieco zrywniejszy.
Jeśli auto ma być uniwersalne, to warto wziąć pod uwagę mocniejsze silniki. Benzynowy 2.0 140KM lub diesle 1.6 dCi 130KM i 2.0 dCi 150KM. Tej mocy może i specjalnie nie czuć, ale auto staje się znacznie przyjemniejsze w prowadzeniu i nie boi się wyższych prędkości. Swoją drogą – zakrętów też.
Nie oczekiwałem cudów pod względem prowadzenia – auto jest wysokie, co podwyższa środek ciężkości. Faktycznie układ kierowniczy nie grzeszy precyzją, ale za to zawieszenie zaskakuje. Jest trochę twarde, ale Nissan Qashqai stabilnie się prowadzi, nadwozie specjalnie się nie wychyla i można poczuć się bezpiecznie. Na oklaski zasługują też przy okazji niezłe hamulce.
Wyższe nadwozie, ale nie zawsze uzbrojone w napęd na wszystkie koła. Remedium na krawężniki, ale z kolei w terenie łatwo o uszkodzenie podwozia. Nie widać w tym żadnej recepty na sukces, raczej zderzenie przeciwności. A jednak się udało. Nissan Qashqai skusił wyważoną stylistyką i praktycznością, a inne koncerny mogą wyciągnąć z tego jeden wniosek – ryzykowne działania jednak się opłacają.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00