Nissan Pickup / NP300 - tytan pracy
Ponoć, gdy coś jest do wszystkiego, to tak naprawdę jest do niczego. Podobnie jest zresztą z ciuchami - ciężko pracować przez pół dnia na budowie w jednym ubraniu, a potem w tym samym iść na randkę z ukochaną. Jednak wszechstronność jest w cenie, przez co nawet auta starają się być możliwie uniwersalne. Ale nie wszystkie. Jaki jest Nissan Pickup?
Historia tego samochodu jest całkiem intrygująca, bo użytkowy Nissan sprawia takie wrażenie, jakby cały koncern sam nie wiedział, czy chce go w ogóle sprzedawać. Jego korzenie sięgają lat 60’ ubiegłego wieku – wtedy po drogach jeździł Datsun Pickup, który później przekształcił się w Nissana. A co było potem? Potem pojawiła nowa Navara.
Pickup w 2001 przeszedł facelifting, który dość mocno go odświeżył. Mimo wszystko przegrał z bardziej ekskluzywnym charakterem Navary III i w 2006 roku został zdjęty z produkcji. Ale tak jak ludzie potrafią dopchać się z powrotem do władzy po upadku ze stołka, tak i Pickupowi w pewnym sensie to się udało. Co prawda o władzy w segmencie pickupów ciężko tu mówić, ale za to auto wróciło po dwóch latach nieobecności do salonów pod praktycznie tą samą postacią, ale… inną nazwą. Obecnie jest sprzedawane jako Nissan NP300. Czym kusi kierowców?
NISSAN PICKUP – WOJNA DOMOWA
Problem pomiędzy Pickupem i Navarą polega na tym, że ta druga stara się nawiązywać do SUVów. A że ludzie lubią SUVy, to polubili i Navarę – surowy Pickup (NP300) zszedł na dalszy plan. Ale ma za to kilka niezłych kart przetargowych.
Jego konstrukcja jest na tyle prosta i schematyczna, że prócz korozji, drobnych usterek zawieszenia i elektroniki tak naprawdę nie ma się w tym aucie co psuć. A awarii trzeba tak naprawdę obawiać się tylko jednej, ale za to zwalającej z nóg – wadliwych panewek. Ostatecznie najczęściej doprowadzają do uszkodzenia korbowodu i całego silnika. Koszt naprawy lepiej przemilczeć, a koncern starał się nie zauważać tego problemu, choć w najnowszych egzemplarzach Nissan ponoć uporał się z tą wadą. To dość przerażająca wiadomość, ale czy skreśla Pickupa? Niekoniecznie
Prócz tego defektu, użytkowy Nissan tak naprawdę jest pancernym wołem roboczym i to czuć w jego każdym centymetrze. Nawet w wyglądzie – bo jak na auto, które jest w ciągłej produkcji, trochę zawiewa starością. Na to jednak i tak nikt nie zwróci uwagi, bo liczy się coś innego – plastikowe, nielakierowane zderzaki można tanio wymienić po uszkodzeniu, podobnie jak elementy mechaniczne. A to już coś podczas ciężkiej pracy.
PROSTOTA PONAD WSZYSTKO
Na rynku wtórnym można znaleźć trzy rodzaje kabin – pojedynczą, wydłużoną ze składanymi siedzeniami i podwójną. Wszystkie zostały wykończone tak samo – roboczo i biednie. Plastiki są twarde, wyposażenie słabe, a projekt przedpotopowy. Siedzenia też nie są zbyt wygodne. Całość za to łatwo się czyści i w przypadku zarysowania nie budzi takiego niepokoju, jak wymuskane skóry w Porsche Cayenne. Jest coś jeszcze.
Nissan Navara jest samochodem terenowym, ale na myśl o głębokim błocie i tak ma ochotę złapać gumę, by na nie nie dojechać. W przypadku Pickupa tego nie ma – on uwielbia trudne warunki i ma całkiem niezłe właściwości na bezdrożach. Wysokie zawieszenie, kąt natarcia 31 stopni, napęd 4x4, rama i mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu – to wróży całkiem sporo i tak też jest w praktyce. A co z jazdą po drodze?
2.5-litrowy diesel, owiany w starszych egzemplarzach złą sławą, miał początkowo 102KM. Później jego moc wzrosła do 133. Czy to wystarcza do dynamicznej jazdy? To nikogo nie obchodzi, ważne że to auto jedzie. W środku jest głośno, średnie spalanie nieznacznie przekracza 10l/100km, ale przynajmniej można dojechać z punktu A do B. Bo to nie szosa jest żywiołem Pickupa – hamulce są słabe, prowadzenie kiepskie, a tył podskakuje na nierównościach. Ten wóz po prostu nadrabia na służbie.
Co szczególnie cieszy podczas użytkowania Nissana Pickup w firmie? Prócz łatwego serwisu zachwyca też to, do czego został stworzony ten samochód – przewóz ładunków. Szczególnie w przypadku pojedynczej kabiny paka jest naprawdę spora. Do tego możliwości auta nie ogranicza niska ładowność. Ten samochód jest bezkompromisowy. Tak jak z budowy ciężko iść od razu na kolację w restauracji, tak i Pickupa nie można postrzegać jako auta do codziennego użytku. I tym właśnie traci do bardziej uniwersalnej Navary, ale zarazem i zyskuje – bo nie udaje rekreacyjnego samochodu, którym nie jest. Przez co do pracy jest po prostu w sam raz.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00