Nissan Almera - owoc romansu z Francuzem
Japońskie samochody mają swoich zwolenników z kilku powodów. Utarło się, że są niezawodne, reprezentują odmienny styl, a ich konstrukcja jest dokładniejsza. Może i tak, ale co się stanie, gdy do japońskiej marki dobiorą się Francuzi?
Nissan od lat produkował porządne auta kompaktowe. Szczególną popularność zdobył nudny, ale zarazem niezniszczalny Sunny. Potem przyszła pora na jeszcze nudniejszą Almerę pierwszej generacji, która również była wyjątkowo trwała. Auto zaczęło być kojarzone na tyle dobrze, że do większości krajów w 2000 roku trafił Nissan Almera drugiej generacji. Produkcję przeniesiono do Wielkiej Brytanii, a auto zaprojektowano w Europie. Wszystko po to, by mieszkańcy Starego Kontynentu rzucili się po ten samochód jak po Wyborczą z samego rana. Dla odmiany nowa Almera nie była już tak toporna jak poprzednicy. To jednak nie znaczy, że jej designer okazał się wizjonerem.
MIMO WSZYSTKO KLASYKA
Miękkie linie nadwozia, świetne proporcje i wyważona stylistyka – Almera N16 porzuciła charakter zatwardziałego samochodu na rzecz szczypty finezji. Czy jest ekstrawagancka? Mimo wszystko nie. Wtapia się w sznur jadących aut, choć trudno w jej stylistyce do czegoś się przyczepić. Ponadto można ją dostać w kliku opakowaniach – hatchback, sedan i van Nissan Almera Tino. Zarząd uznał, że kombi wygląda zbyt pogrzebowo i nie będzie go w ofercie - a szkoda. Choć z drugiej strony to własnie van przejął jego rolę. Wraz z ożywionym nadwoziem zmieniła się jeszcze jedna rzecz – awaryjność.
O ile poprzedniczką bez większych obaw można było się wybrać na wycieczkę z Polski do RPA, to w przypadku Almery II lepiej dwa razy przemyśleć taki pomysł. Przymusowe noclegi w Afryce ponoć nie są przyjemne. Elektryka tego auta jest trwała, ale niestety ma kilka słabych punktów. W wielu egzemplarzach szwankuje czujnik położenia wału korbowego. Jednak to nie koniec problemów. W reflektorach nagminnie przepalają się żarówki, a ich wymiana w wersjach po faceliftingu jest na tyle nieprzyjemna, że łatwiej zmienić cały samochód. Problemy często sprawia również przepływomierz, sonda lambda, cewki i układ hamulcowy. Ten ostatni ma tendencje do zapiekania się. Jak na ironię kłopoty z samochodem sprawiają też silniki. Żeby było jeszcze ciekawiej – nie chodzi o diesle.
DLA SPOKOJNYCH OSÓB W SAM RAZ
Na rynku wtórnym można spotkać dwa motory benzynowe – 1.5l i 1.8l. Oba przepadają za olejem silnikowym i zużywają go nawet do 1l na 1000km. Muszę tutaj jednak zaznaczyć, że 1.8l jest w tym znacznie lepszy. Znana jest nawet przyczyna takiego zjawiska – panowie z Nissana nie zorientowali się, że silnik powinien być smarowany. Dlatego zamontowali miniaturową miskę olejową, która znacznie lepiej sprawdziłaby się w roli hełmu niż zbiornika smaru. Kiepskie smarowanie jednostki podczas pracy powoduje zacieranie się pierścieni tłokowych, które później trzeba wymieniać za sporą opłatą. Ponadto zarówno silnik 1.5l jak i 1.8l mają problemy z nietrwałym łańcuchem rozrządu. Co z dieslami?
Są dwa. Początkowo dostępny był tylko motor 2.2 dCi. Niestety jego cena była wysoka i producent stwierdził, że skoro Polacy prawdopodobnie nie wiedzą czym jest telewizor, to nie skuszą się na tą jednostkę napędową. Dlatego 2.2 dCi nie można było u nas kupić. A szkoda, bo motor jest udany, tylko trochę dużo pali. Po zmianach w latach 2002/2003 w ofercie pojawił się drugi diesel – 1.5 dCi. Do tej konstrukcji rękę przyłożył Francuz, ponieważ motor pochodzi ze stajni Renault. Przy okazji nie jest już tak bezawaryjny. Wtryskiwacze wytrzymują przeważnie około 100 tys. km. Turbina jest zagadką, nigdy nie wiadomo, kiedy odmówi posłuszeństwa, a ponadto zawodne jest elektryczno-hydrauliczne wspomaganie układu kierowniczego. Było montowane w aucie razem z 1.5 dCi. Jednostka ma jednak świetną kartę przetargową – miniaturowe spalanie. W takim razie jak Almera jeździ?
Diesle są elastyczne, dlatego napędzają auto w bardzo przyjemny sposób. Szczególnie do prędkości 100-120km/h. Później zaczynają wyć jak szczekające psy, a że kabina jest słabo wygłuszona, to słychać w niej wszystko. Podmuchy wiatru również. 1.5 dCi 90-98KM tak naprawdę wystarcza, ale przy większych prędkościach brakuje mu już tchu. Tego problemu nie ma 2.2 dCi 136KM. Dwie słabsze wersje tego motoru, 110 i 112KM, zachowują się podobnie do 1.5 dCi. W przypadku silników benzynowych sprawa wygląda trochę gorzej – po prostu nie chcą jechać. Zarówno 1.5l 90-98KM jak i 1.8 114-116KM są zdziwione za każdym razem, gdy głębiej wciska się pedał gazu. Mocy trzeba szukać na wysokich obrotach, ale w sumie to i tak niewiele daje. Szkoda, że producent nie przewidział jakiś mocniejszych wariantów, który byłyby w stanie przestraszyć podróżujących pasażerów i bezstresowo wyprzedzać. Tym bardziej, że auto kompaktowe powinno być maksymalnie uniwersalne, a zawieszenie chętnie zmierzyłoby się z ambitniejszymi motorami. Jest zestrojone sztywno i zachowuje dość duży margines na łukach, jednak niestety do niemieckiej konkurencji bardzo mu daleko. Co ciekawe – auto ma tendencje do zarzucania tyłem i szczególnie na poprzecznych nierównościach jest trochę nerwowe. Na szczęście wnętrze to mocny punkt Nissana Almery II.
JAPOŃSKA POPRAWNOŚĆ
Bagażnik hatchbacka ma 355l. Sedana – niecałe 400l. To niewiele patrząc na możliwości aut z klasy o półkę niższej, ale na wakacje powinno wystarczyć. Przedział pasażerski cieszy za to dużą ilością różnych praktycznych schowków. Można również liczyć na pomysłowe dodatki w stylu haczyków na torby. Elementy deski rozdzielczej co prawda nie są najlepiej spasowane i potrafią skrzypieć, ale za to materiał, z którego są wykonane jest dość dobrej jakości. Sam projekt kokpitu jest z kolei czytelny i w przeciwieństwie do VW Golfa – panelu sterowania nawiewem nie zasłania dźwignia zmiany biegów. Do ilości miejsca też nie można się przyczepić – jest standardowa dla kompaktów z tamtych lat. O ile z przodu dość łatwo można zająć wygodną pozycję, to wysoki pasażer ulokowany na tylnej kanapie będzie masował kierowcy nerki swoimi kolanami.
Almera N16 nie jest złym autem. Zarówno Nissan jak i inne japońskie marki przyzwyczaiły wszystkich do wzorowych konstrukcji, przez co poprzeczka podświadomie jest zawieszana szczególnie wysoko. Pierwsza Almera z połowy lat 90' ją pokonała, ale druga już nie, choć to nie znaczy, że należy ją przez to skreślać. Po prostu nowe nie zawsze znaczy lepsze.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00