Na prawie każdą okazję - A4 Cabrio
Jedne auta są tak nudne, że można używać ich fotografii zamiast pigułek nasennych. Inne nie budzą żadnych emocji. Z kolei pozostałe urzekają tak bardzo, że z zazdrości aż chce się im pourywać lusterka. Niestety zakup porządnego oraz intrygującego auta wbrew pozorom wcale nie jest taki prosty...
Gdybym szukał wystrzałowego samochodu, to Audi byłoby ostatnią marką, na którą zwróciłbym uwagę. Dlaczego? Bo ten producent nie jest wystrzałowy i nawet nie chce taki być. Ma w ofercie modele TT i R8, które jako jedyne przekonują do tego, by stanąć obok i zrobić sobie z nimi zdjęcie. Przy tym drugim w porywach można nawet zemdleć. Pozostałe samochody Audi przypominają siebie nawzajem, od lat wyglądają tak samo i przyciągają tylko tradycjonalistów. Właśnie dlatego dziwi fakt, że w teoretycznie zwykłym A4 można mimo wszystko zostać zauważonym.
Wbrew pozorom nie chodzi tutaj o sportowe S4 lub RS4 – po tych autach nie widać, co mają pod maską. Mam na myśli wersję bez dachu – A4 cabrio. W jego przypadku jest dokładnie odwrotnie – nie ważne co ma pod maską, bo i tak wygląda na kilkaset koni. Zastanawiająca jest tylko jedna rzecz. A4 sedan i avant były drogie, a mimo tego świetnie się sprzedawały. Później na rynku pojawiło się jeszcze coupe A5 – ono również znikało z salonów szybciej od słodyczy w domowej szafce. W przypadku wariantu cabrio było jednak inaczej. Dlaczego?
To wbrew pozorom bardzo proste pytanie. W Polsce ten samochód można porównać do wizyty rodowitego Afrykanina na zebraniu rasistów. Po pierwsze – A4 cabrio trudno jest nie zauważyć, a tak się składa, że jest stosunkowo chodliwym modelem wśród złodziei, bo łatwo można sprzedać go na części. Po drugie – wariant był produkowany wyłącznie w wersji z materiałowym dachem, z którego w nocy pijani idioci chętnie wycinają różne wzorki. I w reszcie po trzecie – taki samochód jest po prostu mniej praktyczny. Ale czy oby na pewno?
Nie będę udowadniał, że kabriolet jest tak uniwersalny jak limuzyna, bo nie przychodzą mi do głowy sensowne argumenty. Zresztą tak po prostu nie jest. Za to na tle innych kabrioletów A4 wypada całkiem nieźle. W zimie faktycznie trzeba pomyśleć nad zaimpregnowaniem dachu lub zamknięciem samochodu w garażu na parę miesięcy. To może odstraszyć wielu nabywców. Jednak wszyscy, którzy będą w stanie zgryźć ten fakt zdziwią się ile zalet ma to auto.
Przytoczę krótką scenkę. Facet podjeżdża pod kawiarnię Audi TT cabrio, bo umówił się ze znajomymi. Po meetingu pojawia się pomysł, żeby pojechać do centrum i wtedy trzeba wszystkim wyjaśnić jedną kwestię: „Wiecie, mam w kabriolecie dwa fotele, mogę zabrać tylko jedną osobę…”. Ale to tylko początek złego. Zabierzesz kolegę – wyjdziesz na geja. Weźmiesz koleżankę – dopowiedzą ci romans i żona się zdenerwuje. Nie podwieziesz nikogo – zostaniesz ochrzczony egocentrycznym gburem. W A4 cabrio ten problem nie istnieje – z tyłu jest kanapa. Co prawda miejsca na niej tyle, co w pudełku po telewizorze, ale dzięki niej nikt nie zarzuci właścicielowi A-czwórki braku dobrych chęci. Czy to oznacza, że to auto nadaje się do użytku na co dzień?
Aż się prosi, żeby napisać przekornie: „To jest cabrio! A takie auta są weekendowe, bo ktoś tak kiedyś powiedział i tak właśnie jest”. Niestety nie mogę tego zrobić, bo bym skłamał. A4 cabrio ma bagażnik, w którym zmieszczą się torby podróżne lub pasażer przeszkadzający podczas jazdy. Fotele są bardzo wygodne i zapewnią komfort nawet podczas podróży z Polski do Wietnamu. I jeszcze to wykończenie wnętrza… Kokpit czasami potrafi skrzypnąć, ale to dlatego, że ten wariant został stworzony na bazie sedana i sztywność jego nadwozia nie jest wzorowa. Materiały i tak są świetnej jakości, a ich spasowanie zasługuje na uznanie. Czasem dają też o sobie znać drobne wpadki producenta – niektóre elementy plastikowe wycierają się, a mocowanie fotela potrafi się poluzować. Poza tym manualna skrzynia w położeniu 1,3 oraz 5 utrudnia korzystanie z panelu klimatyzacji. W Audi zawsze fascynowała mnie jeszcze lista wyposażenia dodatkowego. Dlaczego za taką bzdurę jak przedni podłokietnik trzeba było dodatkowo dopłacać? Tego chyba nie wie sam producent. Jednak prawdziwy charakter tego auta określają jego jednostki napędowe.
Gdyby to było moje główne auto, to na wszelki wypadek sprawiłbym mu hardtop i silnik 1.9 TDI pod maską. Szczerze mówiąc – nie lubię diesli. Ale ten jest naprawdę dobry i oszczędny. W wersji 130-konnej samochód jest dość dynamiczny i bardzo chętnie przyspiesza w przedziale 0-100km/h. Przy wyższych prędkościach jest już trochę gorzej. Niestety ma też kilka słabych punktów – koło dwumasowe, zasilanie oraz turbosprężarkę. Miłośnicy motorów wysokoprężnych ucieszą się z jeszcze jednej informacji. W tym wozie można dostać też widlasty silnik 2.5 TDI, którego moc dochodzi do 180KM. Radość trwa tylko wtedy, gdy akurat wszystko w nim działa. To dynamiczna jednostka wykonana po kosztach, przez co jest prawdziwym pasożytem konta bankowego. Współczuję każdemu, kto połączy ją z bezstopniowym automatem Multitronic. Fakt, ta skrzynia pracuje wręcz aksamitnie, ale nie radzi sobie z wysokim momentem obrotowym, szybko się rozsypuje, a za równowartość jej napraw można polecieć na Marsa. W wersjach z napędem na wszystkie koła quattro jest z kolei oferowany Tiptronic – ten automat jest już trwalszy. A może lepiej wziąć wersję benzynową?
Motor 1.6l to smutne rozwiązanie w tak ciężkim aucie, ale już półkę wyższy 1.8 turbo w zupełności wystarczy do żwawej jazdy. Do wyboru były jeszcze silniki 2.0 oraz 2.4l, a na szczycie, nie licząc wersji S4, znajdował się widlasty motor o pojemności 3.0l i mocy 220KM. Nie powiem, że w takiej konfiguracji ten samochód idealnie nadaje się do codziennego użytku – raczej na weekend. Ten silnik jest naprawdę dynamiczny, choć z praktyki wiem, że po 220KM i tak można spodziewać się więcej. O ponad 20KM słabsze BMW na drodze potrafią okazać się zrywniejsze. Najgorsze w tej jednostce jest jednak zużycie paliwa, tankowiec spala go niewiele mniej. Konstrukcja tego silnika nie jest najświeższa, dlatego warto liczyć średnio zdrowych kilkanaście litrów benzyny na każde 100km. Motor potrafi to na szczęście zrekompensować w dwojaki sposób – jest trwały i jeszcze ten dźwięk z układu wydechowego… Najchętniej nagrałbym go sobie i puszczał w domu przez kino domowe, ale pewnie sąsiedzi wyprowadzaliby w ramach zemsty swoje psy na spacer pod moją wycieraczkę.
Poprzednie A4 miało naprawdę niezłe właściwości jezdne, ale B6 jest jeszcze lepsze. Pewnie pokonuje łuki nawet przy dużych prędkościach, choć momentami przód nieco „ucieka” na zewnątrz. Trakcję może w razie czego jeszcze bardziej poprawić napęd na wszystkie koła quattro. Zawieszenie ma jednak jeden problem – nie projektował go Polak. Bo gdyby tak było, to układ okazałby się trwalszy, mniej skomplikowany, a jego naprawy byłyby tańsze od wczasów na Majorce.
Czy warto wziąć pod uwagę zakup A4 cabrio zamiast zwykłego samochodu? Nie – pomimo uniwersalnego charakteru dalej jest nietypowym autem, które wymaga kompromisów. Jednak na tle pozostałych kabrioletów stanowi jedną z ciekawszych propozycji – warsztaty nie boją się go serwisować, jest praktyczny, pakowny i ma 4 miejsca, dlatego właściciel nigdy nie zostanie ochrzczony egocentrycznym gburem. Chyba, że naprawdę taki jest. Tylko dlaczego ten wariant dalej jest tak drogi? Cóż – gdyby był tani, to nie budziłby takiego pożądania.