Mercedes C Sportcoupe - ze sportową duszą?
Kierowcy uwielbiają kompakty. Dlaczego? Bo ich eksploatacja zwykle nie pochłania majątku, są bardzo praktyczne i mają mnóstwo kompromisów. A co z kompaktami klasy Premium? Też są fajne, ale w przypadku Mercedesa C Sportcoupe sprawa jest trochę bardziej skomplikowana.
Mercedes od końcówki lat 90’ miał własne, popularne auto kompaktowe – Klasę A. Problem tego modelu polegał jednak na tym, że w żadnym calu nie przypominał klasycznych Mercedesów i miał napęd "na przód". Przez to jedni go kochali, a inni nienawidzili. By wszystkim dogodzić, panowie z Daimlera zdecydowali się wprowadzić jeszcze jeden kompakt – Klasę C Sportcoupe. Auto, które nie jest ani sportowe, ani coupe.
Mercedes C Sportcoupe – szczypta kontrowersji
Pomysł na ten samochód okazał się banalnie prosty. Pod lupę trafiła klasyczna limuzyna – Klasa C typoszeregu W203. Dzięki temu pozostał 271.5-centymetrowy rozstaw osi oraz tylny napęd, który tak kochają miłośnicy tej marki. Producent jednak skrócił nadwozie o 18 cm i usunął tylne drzwi. Przy okazji nieco podrasował stylistykę i oto jest – kompakt ze Stuttgartu dla wszystkich, którzy Klasę A uważają, za inżynierski błąd. Wóz był produkowany od 2002 do 2008 roku i tak naprawdę do niedawna dalej znajdował się w ofercie producenta, tylko bardzo sprytnie zamaskował się. Zmienił nazwę na CLC i upodobnił się do kanciastego sedana W204, dzięki czemu można zwątpić, że to zupełnie nowy model. Wystarczy jednak usiąść „za kółkiem” – wnętrze to poczciwe Sportcoupe z początku lat 00'. Płyta podłogowa i cała reszta również. Skoro konstrukcja znajdowała się w sprzedaży blisko 10 lat, to można odnieść wrażenie, że jest wynalazkiem dekady. Niestety Sportcoupe nie odniósł rynkowego sukcesu, nie mówiąc o CLC. W takim razie o co tutaj chodzi?
Przede wszystkim auto trafiało do specyficznej grupy klientów. Musieli mieć sporą sumkę na koncie, choć i tak mniejszą, niż w przypadku wersji 4-drzwiowej. Ponadto Sportcoupe powstawał wyłącznie w wersji 3-drzwiowej, przez co miłośnicy praktyczności 5-drzwiowych kompaktów (które nie wyglądają jak Klasa A) musieli uśmiechnąć się np. do Audi. Na koniec pozostaje jeszcze jedna kwestia – osiągi. Wbrew nazwie, w większości wersji wcale nie są sportowe.
Najsłabszy motor benzynowy o oznaczeniu C180 ma 129KM. Nie posiada doładowania, jest prosty w naprawach i mało problematyczny podczas eksploatacji. Zniesie też instalację gazową, ale nie jest specjalnie oszczędny i zrywny. Śmiało można stwierdzić, że nie gwarantuje praktycznie żadnych emocji za kółkiem Sportcoupe i opornie reaguje na polecenia prawej stopy. Znacznie bardziej elastyczne są wersje doładowane – C180 Kompressor oraz C200 Kompressor, ale nawet im sporo brakuje do osiągów znanych ze sportowych aut. Ten mocniejszy wariant ma problem, by w sprincie do „setki” zejść poniżej 10 sekund – niektóre auta miejskie są szybsze. Ponadto naprawy tych silników są dość skomplikowane, a zużycie paliwa stosunkowo wysokie. Konkurencyjne kompakty z podobnego przedziału cenowego oferują lepsze osiągi, niższe spalanie i mniejsze silniki z tańszym ubezpieczeniem OC. Pewnie też dlatego po Sportcoupe nie było w salonie kolejek. O sporcie można za to mówić w przypadku trzech wersji benzynowych – blisko 200-konnego C230 Kompressor oraz widlastego C320 o mocy 218KM. Ponadto jest też doładowana wersja AMG, która oferuje 354KM. Ale to ewenement.
Na rynku wtórnym popularne są również diesle, ale słowo „sport” w nazwie i tak do nich nie pasuje. Zarówno wariant C200 CDI jak i C220CD napędza motor o pojemności 2148ccm. W obu wersjach jest dość leniwy, ponadto mógłby pracować nieco ciszej i spalać mniej paliwa (średnio około 7l/100km).
Dwie twarze
Dość trudny jest też temat usterek. Mercedes C Sportcoupe był produkowany w czasie, o którym koncern chciałby raczej zapomnieć, dlatego żywot tego auta można podzielić na dwa okresy – przed rokiem 2004 oraz po nim. Tą magiczną granicę można też zaobserwować w komisach. Egzemplarze sprzed 2004 roku są wyraźnie tańsze. Cierpią niestety na wiele charakterystycznych przypadłości, z których najbardziej dokuczliwa jest elektronika. Psuje się wyposażenie – od klimatyzacji, poprzez nagłośnienie, a na licznych czujnikach i sensorach kończąc. Problemy sprawia też układ ABS oraz oprogramowanie automatycznych skrzyń biegów, choć ich mechanika zbiera dość dobre opinie. Zdarzają się też wycieki z silnika i przekładni, awarie świec żarowych oraz układu wtryskowego w dieslach, a także niedomagania przepływomierzy i układu kierowniczego. Dodatkowo sporym problemem jest niestety rdza...
Mimo sportowego charakteru, auto ma kilka elementów, które mogą się spodobać. Przede wszystkim nie trzeba porzucać znajomych podczas przejażdżki. Auto ma rozstaw osi z sedana – z tyłu nie ma ilości miejsca z boiska piłkarskiego, ale jak na usportowione auto jest naprawdę nieźle. Brakuje przestrzeni nad głową, ale za to w okolicach nóg jest całkiem nieźle.
Do trudnych wyborów nie zmusza też bagażnik – śmiało można jechać po jedne, konkretne zakupy, zamiast kilku drobnych. Kufer ma 310l i jest dość ustawny. Wbrew nazwie wóz nie ma nadwozia coupe, a szyba otwiera się razem z klapą. Dzięki temu dostęp do bagażnika jest łatwy i autem można przewieźć całkiem spore przedmioty. Nawet ładowność nie jest ograniczeniem, bo wynosi ponad tonę. W łatwy sposób można też złożyć kanapę – zagłówki nie wymagają demontażu. Z kolei we wnętrzu jest wszystko to, z czego znany jest Mercedes. Nie wszystkie tworzywa są co prawda dobre, ale jak na tamte lata jakość wykończenia i tak jest niezła. Ergonomia również, przynajmniej dla miłośników tej marki. Nie wszyscy są przyzwyczajeni do hamulca nożnego zamiast ręcznego, braku prawej dźwigni za kierownicą i zakrzywionej w dół dźwigni kierunkowskazów. Plus za niezłe fotele.
Na sportowo?
W stosunku do sedana, zawieszenie zostało trochę utwardzone i obniżone, dlatego auto bywa nerwowe na drodze. W limuzynie mogłoby to przeszkadzać, ale tutaj nie. Choć sztywne nastawy trochę kłócą się z charakterem tego auta. Sportcoupe z jednej strony chce być wygodny i luksusowy, a z drugiej próbuje udowodnić, że należy do tej samej klasy, co Bugatti Veyron. Na drodze jednak szybko okazuje się, jakie to auto jest w rzeczywistości. Na rynku można znaleźć precyzyjniejsze układy kierownicze. Ponadto manualna skrzynia biegów jest trochę „ciastowata”. Najprzyjemniej tym autem jeździ się spokojnie.
Kiedyś drogi, a dziś całkiem okazyjny. Ceny Sportcoupe nie odbiegają znacząco od mniej renomowanych, 10-letnich kompaktów. Mimo tego miłośnicy praktyczności nie spojrzą na to auto – wezmą Golfa, lub innego konkurenta. Jeśli jednak liczy się styl, ponadczasowy design i emblemat na masce, to 3-drzwiowy Mercedes będzie naprawdę kuszący. I to mimo tego, że nie jest ani sportowy, ani coupe.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00