Mercedes A200T - inny niż wszystkie
Każdą mdłą potrawę można "uratować". Wystarczy garść przypraw. Podobnie sprawa wygląda z samochodem - drobne modyfikacje potrafią sprawić, że przeciętne auto stanie się pociągające. Ale co ma z tym wspólnego Mercedes Klasy A?
Na początek najlepiej zastanowić się, czy najmniejszy model z koncernu Mercedesa jest w ogóle przeciętny. Cóż, zależy kto co ma na myśli. Pod względem wizualnym przypomina kurze jajo – jednak ani nie odpycha, ani nie urzeka, przez co znajdzie swoich zwolenników. Designerzy próbowali nadać sylwetce dynamiki za pomocą wznoszących się linii – efekt jest świetny na tle poprzedniej generacji, ale za to kiepski w porównaniu do przeciętnego wozu na parkingu pod blokiem. Jedno jest pewne – bryła Klasy A niewiele ma wspólnego z typowym Mercedesem, choć przez lata chyba zdążyliśmy się do niej przyzwyczaić. Urok auta jednak nie jest niczym nadzwyczajnym. W przeciwieństwie do konstrukcji.
JAK ŻADEN INNY
Świat rządzi się swoimi prawami. Zwierzęta potrafią być życzliwsze od niektórych ludzi, Justyna Steczkowska nie przefarbuje się na blond, a książę Harry nie przestanie w najbliższym czasie imprezować. Z kolei przeciętny samochód ma silnik z przodu, w środku przedział pasażerski, a z tyłu bagażnik. Klasa A jednak nie jest przeciętna. Konstrukcję tego niewielkiego auta można porównać do cebuli – nie dość, że wygląda podobnie, to jeszcze ma warstwy. Dzięki temu układ napędowy nie zajmuje przedniej części pojazdu, tylko wcina się pod kabinę. Jakim cudem? Podłoga samochodu jest po prostu podwójna. Właśnie przez to Klasa A jest tak wysoka, jednak wewnątrz siedzi się jak w typowym samochodzie osobowym. Taka konstrukcja niesie ze sobą też kilka niuansów.
Muszę poruszyć pewien paradoks – samochód ma niewiele ponad 380cm długości. Większość miejskich modeli z segmentu B potrafi mierzyć więcej. Mimo tego Mercedes usilnie twierdzi, że Klasa A należy do segmentu samochodów kompaktowych. Dlaczego? By znaleźć odpowiedź na to pytanie, trzeba wejść do środka.
Przez to, że układ napędowy ma trochę swojego miejsca pod kabiną, to niemal całą płytę podłogową można było wygospodarować dla pasażerów. Dzięki temu niewielka Klasa A wciśnie się w ciasne luki parkingowe różnych metropolii, nie skazując przy tym pasażerów na kiszenie się we wnętrzu o objętości mikrofalówki – miejsca jest naprawdę sporo. Ponadto do auta wsiada się wygodnie, bo jest wysokie. Bagażnik też w rzeczywistości jest większy, niż początkowo mogłoby się wydawać. Standardowo liczy 435l, a po złożeniu oparcia kanapy wzrasta do 1485l. To właśnie spora praktyczność sprawia, że ten niewielki Mercedes nadaje się na zwykłe 4 kółka dla ustatkowanej emocjonalnie głowy rodziny – po prostu sprawdzi się w tym. Ale jak każde przeciętne danie – Klasę A można przyprawić.
INNY NIŻ WSZYSTKIE
Ten samochód miał jeden problem. Zakup tego auta w salonie można było porównać do wydania miliona złotych na stanik tylko dlatego, że chwilę wcześniej przymierzała go w przebieralni Cindy Crowford. I to pomimo tego, że jakością nie odbiegał od innych na półkach. Klasa A była po prostu zbyt droga i za tak wysoką cenę trochę rozczarowywała. Przez to sprzedawały się głównie warianty z podstawowymi motorami. Zupełnie inaczej wygląda za to sytuacja na rynku wtórnym. 30 tys. zł za kilkuletnie auto z segmentu Premium? To brzmi dobrze. A może brzmieć jeszcze lepiej, gdy intensywniej się poszuka. Największy motor benzynowy w tym samochodzie miał 2.0l i 136KM. On jeszcze nie jest przyprawą. Ale doładowanie już tak.
Emblemat „Turbo” na klapie bagażnika auta, które wygląda jak ten Mercedes, prezentuje się co najmniej dziwnie. Ale taka jest prawda - A200 Turbo to prawdziwy rodzynek, bo tylko szaleńcy kupowali ten model z takim monstrum pod maską. Motor rozwija 193KM oraz 280Nm momentu obrotowego. Czy to dużo? W kompaktowym aucie jak najbardziej tak. Czym wizualnie różni się ta praktycznie sportowa wersja od zwykłej? Cóż – niczym. Prócz emblematu. Klasa A200 Turbo jest niepozorna jak lis, który przechodzi sobie płochliwe przez drogę – aż chce się go pogłaskać, a nawet przytulic. Tylko w momencie wyciągnięcia ręki niepozorny lis rzuca się z kłami i funduje wściekliznę. A200 Turbo działa identycznie - po prostu potrafi wręcz zabić w nieodpowiednich rękach. Praktycznie przy każdej prędkości bez żadnego trudu wchodzi chętnie na obrotny, a wyprzedzanie innych aut nie stanowi problemu – czuć zapas mocy, a jednostka jest elastyczna. I to pomimo tego, że sam wóz wygląda jak miniatura autobusu, który zwykle nie jest wiele szybszy od płynącej kijanki. Najlepsze jest to, że A200 Turbo potrafi być zwykłym, spokojnym, miejskim autem do użytku na co dzień. Oferuje sporo miejsca, dość rozsądny bagażnik i nie rzuca się w oczy. Jednak gdy trzeba – przestraszy pasażerów i kierowcę. Ale to nie znaczy, że ta wersja jest idealna.
Przede wszystkim A200 Turbo dalej jest tylko Klasą A – wysoką z podwójną podłogą. A wysokie i szybkie auta wylatują z zakrętów. Rozwiązania są dwa – takiemu autu można odebrać homologację albo utwardzić zawieszenie jak w samochodzie Fred’a Flinstone’a. Mercedes wybrał opcję numer dwa. Wóz jest naprawdę sztywny, szczególnie w połączeniu z dużymi kołami. Mimo tego na niektórych zakrętach i tak sprawia takie wrażenie, jakby sam zwątpił w to, że nie wyląduje na drzewie. Lepiej nie mówić co wtedy myśli kierowca. Po drugie – samochód nie ma zbyt dużego prześwitu. Większość krawężników nagle rośnie do rozmiarów Mount Blanc, gdy przyjdzie na nie wjechać. A przecież to ma być też auto do miasta. Po trzecie - zawieszenie jednak preferuje niższą moc w połączeniu z napędem na przednie koła. Blisko 200KM potrafi bardziej wydajnie napędzać dużo większe auta, choćby BMW Serii 3. Czuć jak Mercedes delikatnie „myszkuje” podczas gwałtownego nabierania prędkości, a przednie koła toczą z asfaltem wojnę o przyczepność – z kolei kierowca podobną bitwę przeprowadza z kierownicą.
KSIĘGOWI GÓRĄ?
Klasie A do nieśmiertelnego modelu W124 sporo brakuje pod względem trwałości, ale i tak nie jest zbyt problematycznym autem. Na rynku jest dużo stosunkowo niedrogich jak na Mercedesa zamienników, a naprawy są proste i tanie pod jednym warunkiem – nie mogą dotyczyć silnika. Bardzo ciężko się do niego dostać. Sam motor ma prostą konstrukcję i jedynie doładowanie wymaga uwagi. Czasem szwankuje osprzęt, elektryka, układ kierowniczy na czele ze wspomaganiem oraz przednie zawieszenie, które jest po prostu nietrwałe. W niektórych egzemplarzach skrzynia biegów może też dość ciężko pracować. Duża moc niesie ze sobą jeszcze jeden problem – po głębszym wciśnięciu pedału gazu przeguby napędowe i sprzęgło widzą gwiazdy, dlatego ich żywotność jest mizerna. Trochę szkoda, że elementy wnętrza potrafią po latach skrzypiec. Na szczęście sam projekt kokpitu jest do bólu przejrzysty i nie trzeba niczego szukać – ręka sama podąża w odpowiednim kierunku, a wnętrze poniekąd krzyżuje klasykę z nowoczesnością.
Mercedes Klasy A łączy różne paradoksy – krótkie nadwozie z dużą ilością miejsca, klasyczny emblemat Mercedesa z mało klasyczną linią i konstrukcję z… cebulą. Przez to trudno powiedzieć czym ten samochód chce być – autem miejskim, minivanem, czy może kompaktem? Dla niektórych takie danie jest zbyt nijakie i mdłe, dlatego wariant A200 Turbo stanowi doskonałą przyprawę dla poprawienia smaku. Ale nawet przyprawy mogą być po prostu zbyt mocne. Przez to A200 Turbo nie odniósł sukcesu, czasem pierwotna wersja smakuje po prostu lepiej.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00