Mazda MX-5 - Play Station to za mało
Ludzie mają słabość do luksusu. I nic w tym dziwnego, bo do dobrego łatwo można się przyzwyczaić. Podobnie jest z samochodami - klimatyzacja, elektrycznie sterowane szyby, bluetooth, fotele z masażami, czy nawet telewizor... Najlepiej, żeby auto myślało za kierowcę i samo dowiozło do pracy, gdy ten będzie ucinał sobie drzemkę na kanapie przy sączącym się Bachu w tle. W takim razie dlaczego Mazda MX-5, która jest absolutnym przeciwieństwem tej wizji, odniosła tak duży sukces?
Pierwsza Mazda MX-5 weszła do sprzedaży w 1989 roku, czyli bardzo dawno temu. Co ciekawe – współczesna generacja wcale jakoś wyraźnie nie różni się od pierwowzoru. Świetne proporcje, smukła linia, niewielkie nadwozie i otwierany dach – to wszystko przetrwało do dziś. MX-5 pierwszej generacji nie oferowała w swoich czasach wyszukanych luksusów. Nie była nawet w stanie przewieźć więcej niż 2 osób, nie mówiąc już o znikomej praktyczności. Mimo tego na początku lat 90' ludzie dosłownie rzucili się w salonach na to auto. Wszystko przez to, że potrafiło oczarować w inny sposób.
MAZDA MX-5 BOMBĄ ENDORFIN
„Po co mi 2-osobowe auto?”, „taki samochód nie ma sensu”, „to nie na nasz klimat”, „kupmy lepiej Golfa”... Fakt, zakup MX-5 to irracjonalny pomysł. Ale tylko pozornie. Wszystko zmienia się po zajęciu miejsca za kierownicą - wtedy człowiek dostrzega jaki był głupi. Roadster Mazdy nie oferuje komfortu ani luksusu, których tak wielu poszukuje. Serwuje za to coś znacznie lepszego – doby humor.
Po bliższym kontakcie z tym autem można dostrzec dziwną rzecz – wszelkie zarzuty znikają i łatwo można je wytłumaczyć. 2 fotele to wada ograniczająca praktyczność, ale patrząc na średni przebieg MX-5 – można z tym żyć. Sporo egzemplarzy ma na liczniku już 200 tys. km i choć w odniesieniu do wieku auta liczba nie jest duża, to automatycznie sugeruje, że mimo wszystko wóz nie pełni w ogrodzie funkcji kwietnika i gniazda szerszeni. Zresztą wystarczy porozmawiać z użytkownikami – nawet wycieczki po Europie nie są problemem, szczególnie gdy ma się do dyspozycji bagażnik zewnętrzny.
Czy taki samochód nie ma sensu? Ależ ma, szczególnie, że w znakomitej większości przypadków nie jest jedynym autem w rodzinie. MX-5 dla samej zasady nie zostało stworzone z myślą o codzienności. To taki substytut Play Station. Zamiast siedzieć przed telewizorem i wypalać sobie oczy, można wsiąść do tego małego roadstera i oderwać się od rzeczywistości. A co z głosami, że roadstery nie są na nasz klimat?
Cóż, nasz klimat i tak jest dużo przyjemniejszy od brytyjskiego. Polacy maja skłonność do narzekania, ale gdyby codziennie lało, to chyba co druga osoba brałaby antydepresanty. Mimo kiepskiej pogody Anglia jest przecież krajem, w którym liczba kabrioletów jest stosunkowo duża, szczególnie jeśli chodzi o MX-5. Więc gdzie tu logika? Nie chodzi o samą jazdę bez dachu, a o frajdę, jaką daje taki wóz. To gokard dla dojrzałych ludzi, który potrafi serwować niesamowitą frajdę. Nawet w zimie – zawsze można założyć hardtop. Tylko skąd właściwie bierze się ten zastrzyk radości?
RECEPTA NA SUKCES
Mogłoby się wydawać, że stworzenie kabrioletu jest banalnym zadaniem. Wystarczy tylko obciąć dach, trochę wzmocnić nadwozie i po sprawie. Jednak Mazda MX-5 musiała czymś błysnąć, skoro zostawiła konkurencje tak daleko w tyle i do dziś pozostaje najchętniej kupowanym autem w swojej klasie. Recepta na sukces okazała się banalna. Konkurencja chciała, żeby ich auta były jak najlepsze. „Skóra”, elektronika, komfort i wiatr we włosach. To zupełnie tak, jakby pójść do restauracji i dostać owoce można z pastą kawiorową oraz jakimiś orientalnymi dodatkami. Tymczasem od wykwintnego jedzenia lepszy może być zwykły schabowy z ziemniakami i surówką. Dokładnie takie danie zaserwowała Mazda – proste, tanie i smaczne. Zupełnie jak u Magdy Gessler. Właśnie w tym tkwi siła MX-5 – to samochód, a nie laptop na kołach.
Roadster Mazdy jest kwintesencją klasycznych rozwiązań. Idealny rozkład masy 50:50 umożliwia świetne wyczucie auta, a napęd na tylną oś pozwala na odrobinę szaleństwa. To samochód do zabawy, dlatego miejsce tylnej kanapy zajęła półka na dach. Dzięki temu zbędni pasażerowie nie wsiądą i nie pogorszą osiągów – zawsze to parę kilo mniej. Samochód ma bardzo prostą konstrukcję i niewielką ilość elektroniki. Nawet dach trzeba w nim składać ręcznie. Coś za coś – dzięki przejrzystej technologii Mazda MX-5 do dzisiaj góruje w rankingach niezawodności. To jednak nie znaczy, że się nie psuje.
NIEDOŚCIGNIONA JAKOŚĆ
Tak naprawdę największym problemem tego auta jest poszycie dachu. I to nie dlatego, że zostało źle wykonane. Najświeższe egzemplarze pierwszej generacji MX-5 pochodzą z 1997 roku, przez co materiał po prostu zestarzał się i często jest już popękany oraz nieszczelny. Pozostałe rutynowe usterki tak naprawdę ciężko zaobserwować. Roadster ma tendencje do rdzewienia, głównie ze względu na zatykające się otwory odpływowe. Można je na szczęście przeczyścić co jakiś czas drutem. Czasami zdarzają się problemy z elementami gumowo-metalowymi zawieszenia, dyferencjałem, drobnymi wyciekami oleju czy pompą wody, jednak większość z tych rzeczy jest związana z wiekiem lub złym traktowaniem auta. W MX-5 tak naprawdę trzeba martwić się o coś zupełnie innego, niż usterki.
To 100% roadster, dlatego nikogo nie powinno dziwić ciasne wnętrze i mały bagażnik. Wysokie osoby będą zmuszone do lekkiego odgięcia oparcia fotela do tyłu. Można również zapomnieć o komforcie jazdy, a ryk silnika, układu wydechowego i szum wiatru w kabinie zagłuszą nawet koty w czasie rui. Z otwartym dachem widać wszystko – trudno żeby było inaczej. Jednak z zamkniętym w środku jest jak w puszce po Whiskas. Podczas cofania nie widać prawie nic, a niewielka przednia szyba pokaże co potrafi już na pierwszym skrzyżowaniu świetlnym. Jednak to wszystko i tak jest nieistotne, gdy wejdzie się tym autem w pierwszy zakręt.
„Silnik o pojemności 1.6l” - to brzmi trochę smutno w sportowym aucie, ale Mazda MX-5 waży nieco ponad tonę, dlatego i tak jeździ całkiem nieźle z tak małym motorem. Jednak zdecydowanie najlepszym wyborem będzie 1.8l 130KM. Silnik uwielbia wchodzić na obroty, ale dzięki niewielkiej masie auta nie trzeba ciągle walczyć z pedałem gazu – jednostka jest dość elastyczna i chętnie przyspiesza nawet przy wysokich prędkościach. W połączeniu z czułym układem kierowniczym, sztywnym zawieszeniem i świetnym rozłożeniem masy, MX-5 staje się bombą adrenaliny. To takie wesołe miasteczko dla dorosłych, które niestety przy okazji może przybliżyć do defibrylatora. Napęd na tylną oś i brak systemów stabilizujących tor jazdy zmienią tego roadstera w szubienicę w rękach niedoświadczonych kierowców. Bardziej wprawieni będą z kolei bawić się za kierownicą po prostu przednio. I właśnie dlatego tyle osób pokochało ten z pozoru prosty samochód. Mało który model potrafi dać kierowcy poczucie jedności człowieka z maszyną. Brak elektronicznych kagańców, czysta moc, prosta konstrukcja i sprawdzona technologia. Oto idealny przykład na to, że zwykły schabowy może być lepszy od frutti di mare.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00