Mazda 3 - kompakt z marginesu
Kompakty to jedna z ciekawszych i popularniejszych klas w motoryzacji. Każdy szanujący się koncern ma takie auto w swojej ofercie, dlatego segment C jest tak napchany różnorodnością czterech kółek, że połowa ludzi nawet nie wie o istnieniu niektórych modeli. I często to jest błąd.
Na czele stawki kompaktów stoi VW Golf, który ma wszystko gdzieś. Przez lata wypracował sobie dobrą opinię i teraz nie szuka nowych trendów stylistycznych, szalonych dodatków i intrygujących smaczków – nie szuka nic. Zmiany ograniczają się do inwestycji w technologię oraz zabawy przetłoczeniami karoserii i innymi drobnymi elementami. Moi znajomi nie potrafią nawet odróżnić po tylnej części nadwozia generacji V od VI, a ta ostatnia i tak nie narzeka na sprzedaż. Jest po prostu dobra, a większość ludzi jak tylko pomyśli: „kupię sobie auto kompaktowe", to zaraz znikąd pojawia się głos: „weź Golfa!". I biorą! Dotyczy to zarówno rynku nowych aut jak i używanych. Co by tu kupić, żeby nie być jak „inni"? Z drugiej ręki ciężko nabyć niedrogie auto kompaktowe, które u większości osób nie będzie budziło takich emocji jak miska bigosu – większość kilkulatków się po prostu opatrzyła i straciła świeżość, a to spora wada dla osób, które szukają oryginalności. Na pewno nic niemieckiego. Focus, Astra – jest ich pełno. Coś włoskiego? Jak najbardziej tak, najlepiej Alfę. Jednak przyjemność eksploatacji zależy od szczęścia, a niektórym może się to nie spodobać. Do tego części są dość drogie. Francja? Podobnie jak Włochy. Zostają jeszcze Azjaci. Toyota to japoński Volkswagen Golf, czyli niemal perfekcyjna technika i przedpotopowy design. Honda Civic VII – ta generacja stała się zwalista, co też nie wszystkim się podoba. Nissan Almera – zwykły kompakt. A Mazda? Kiedyś jeździły 323 i były świetne. Zresztą dalej jeżdżą, bo młodym ludziom się podobają, a teraz nie jest im potrzebny spadek po dziadku, żeby je mieć. Każda kolejna generacja była inna i szalona, a do tego trwała. W końcu nadeszła ta ostatnia i nie dziwię się, że była właśnie ostatnia. Nudna, bezpłciowa, po prostu „golfowata". Oczywiście nadal była bardzo dobrym autem, bo się nie psuła, ale ludzie tego nie doceniali i producent nie mógł wylizać się z problemów finansowych. Nagle coś drgnęło. Mazda zmieniła swoją koncepcję stylistyczną i powstał między innymi model oznaczony cyferką 3. Ładny, zaczepny, dalej bezawaryjny i u nas dość rzadki, bo był na tyle drogi, że Polacy nie chcieli go kupować, a do tego koncern nie miał oficjalnego przedstawicielstwa w naszym kraju. Co za tym idzie – pomimo ładnych paru lat „na karku" dalej wygląda świetnie, bo nie zdążył się znudzić.
Mazda 3 była dostępna jako hatchback i sedan. Wbrew pozorom nie różnią się od siebie tylko tym, że sedan ma przyspawany z tyłu dodatkowy kawał blachy, a hatchback nie. Swoją drogą – pomimo dosztukowanego bagażnika ten pierwszy dalej wygląda naprawdę dobrze. Oba nadwozia mają zupełnie inne przetłoczenia, dlatego trzeba uważać na części zamienne. Podobnie wersje amerykańskie – też są trochę inne. Co do usterkowości – jest ona dla 3 tak obcym pojęciem, jak higiena dla średniowiecznego społeczeństwa. Oczywiście zdarzają się stałe problemy, ale zazwyczaj nie są męczące i drogie. Jedną z gorszych przypadłości jest korozja blach na ich łączeniach – na szczęście nie tak mocna jak u większej 6, najwyraźniej producent miał wtedy jakąś chwilę słabości w produkcji. Poza tym zdarzają się problemy z łącznikami stabilizatora, łożyskami i zapoconymi wtryskiwaczami w dieslach. Zostając przy silnikach – wysokoprężny 2.0 MZ-CD skonstruowała Mazda, ma 143KM, jest cichy i jeździ świetnie. Jeśli nie znajdziecie zadbanego egzemplarza w takiej wersji, to 1.6 MZ-CD o mocy 110KM też może okazać się w porządku. Jest dzieckiem koncernu PSA i Forda, czyli dla wielu tego, co złe. A tu niespodzianka – motor wyszedł im całkiem niezły, jest dobrze wyciszony i kulturalny. Zgrabnie wchodzi na obroty i do tego auta jest po prostu tym minimum, które warto wziąć pod uwagę. Najmniejszy silnik benzynowy, który powinien was zadowolić ma 1.6l i 104KM. Wiadomo – nie ma co oczekiwać po nim cudów, a załadowany pasażerami „wypnie się" na kierowcę i będzie jechał tak jak to jemu będzie wygodne, ale do zwykłej jazdy w mieście i poza nim zupełnie wystarczy. Pracuje cicho i wyraźnie ożywa przy wyższych obrotach, bo ma zmienne fazy rozrządu. Za mało? Jest też motor 2.0l o mocy 150KM, który jest idealny do tego auta – dzięki niemu zadziorny styl nadwozia można przenieś na drogę, a przy okazji i na twarze pasażerów. Motor pracuje cicho, równo i przyjemnie dla ucha. Gdzieś tak od 2500 obr./min. stwierdza, że czas się wziąć do roboty, żwawo przekracza 100km/h i z werwą idzie do 180, po czym powoli daje za wygraną z prawami fizyki. Z USA często są sprowadzane wersje z motorem 2.3l – jego też nie musicie się bać, bo nie ma problemów z obsługą.
Wnętrze 3 jest dość obszerne, bo samo auto jest duże, ale i tak ma parę wad. Z tyłu miejsca jest w sam raz – ani za dużo, ani za mało, choć w wersji 4-drzwiowej przydałoby się więcej przestrzeni na głowę dla wysokich osób. Ponadto przy wsiadaniu w sedanie trzeba też uważać, żeby nie odbić sobie na niej rantu dachu, bo górna krawędź drzwi mocno opada. W hatchbacku już tego problemu nie ma. Bagażnik nie jest imponujący - liczy 300l, a otwór załadunkowy w sedanie jest na tyle mały, że niektóre zwierzęta mogłyby go pomylić ze swoją norą. Dostęp do niego też jest trochę staroświecki – z zewnątrz można go otworzyć tylko kluczykiem, ale dobrze, że w kabinie jest jeszcze dodatkowa wajcha. Stańcie jednak obok tego wozu i spójrzcie na niego – on wręcz krzyczy: „chodź, zabawimy się trochę" – jest zaczepny i bynajmniej nie namawia na wczasy z rodzinką. Namawia do zdrady, a jest tylko kompaktem. Zresztą wystarczy zająć miejsce za kierownicą. Przekręcacie kluczyk w stacyjce, na wąskim wyświetlaczu w konsoli centralnej pojawia się powitanie, włącza się radio i od strony pokrętła regulacji głośności zaczynają migać wąskie paski diod. Na Boga! To auto jednak żyje! Taka mała rzecz, a po prostu cieszy. Zawieszenie jest sztywne i w połączeniu z co najmniej 2-litrową „benzyną" może zapewnić mnóstwo frajdy - o ile nie wpadniecie w dziurę, bo samochód odpowiednio mocno was o tym poinformuje. Samo miejsce pracy kierowcy też zostało dobrze przygotowane. Kierownica ładnie wygląda i można ją regulować w dwóch płaszczyznach, stacyjkę podświetlono diodą, a cała reszta jest dość intuicyjna. Projekt deski rozdzielczej ma trochę surowy posmak, ale i tak pasuje tu słowo „ładny". Do tego komponuje się z nadwoziem, a niektórzy producenci dalej mają z tym problem. Choć 3 lubi zabawę, to i tak jest kompaktem, który powinien od czasu do czasu zająć się rodzinką. Nie jest źle, bo nie licząc mało wakacyjnego bagażnika, ma trochę innych schowków. W przednim podłokietniku są dwa – do pierwszego wejdzie słoik, a do drugiego pokrywka. Przed pasażerem z kolei jest gigant, który pochłonie wszystko, co do niego wrzucicie. Poza tym w drzwiach i na tunelu centralnym są jeszcze miejsca na napoje, czyli dzieci też powinny być w razie czego szczęśliwe. Jeśli nie będą, to zostawcie je w domu i rozkoszujcie się podróżą sami.
Jak widać wśród nudnych kompaktów można znaleźć i takie, które nie są już produkowane, a kuszą designem i są trwałe. Wystarczy się trochę wysilić i nie słuchać głosu dobiegającego zza pleców, który namawia to zakupu czegoś niemieckiego, bo tak robią inni. Mazda 3 jest idealnym tego przykładem – na rynku wtórnym nie jest już tak droga i do tego dalej ciekawie wygląda na drodze, bo ludzie „Trójki" nie znają i często nie chcą jej kupować w obawie o serwis i części. Cóż, nie wiedzą, co tracą. Smacznych kompaktów jest coraz mniej na drogach.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00