KIA Clarus - budżetowo też się da
Wśród ludzi panuje charakterystyczna mentalność - sięganie do jak najwyższej półki. To zdrowa zasada - w końcu każdy chce posiadać możliwie najlepsze produkty, zresztą te porządne są przy okazji trwalsze. Przynajmniej w teorii... Problem tylko w tym, że niektórzy przesadzają w szale szpanu i po wydaniu większych pieniędzy niż mają, stwierdzają, że przesadzili. A gdyby tak na przekór zasadom zwrócić uwagę na najniższy pułap, a to co zostanie wydać na remont łazienki? W motoryzacji KIA Clarus jest przeciwległym biegunem w odniesieniu do europejskich aut z końca lat 90'. Warto wziąć ją pod uwagę?
Ten koreański samochód był produkowany w latach 96’ - 01’, choć w Europie pojawił się dopiero w 1998 roku. Jakby nie było – obecnie w jego cenie można kupić niemiecki samochód z podobnego rocznika, który jest co najmniej o klasę niższy. Czym spowodowana jest tak duża utrata wartości Kii Clarus? W sumie głównie tym, że nazwa „Clarus” większości ludzi mówi tyle, co „dzień dobry” w języku baskijskim. Do tego Clarus pochodzi z okresu, w którym większość ludzi patrzyła na osobę siedzącą za kierownicą Kii i myślała: „Kurczę stary, jak mi Ciebie szkoda”. Prawda jest taka, że dzisiejszy koncern z Cee’dem na czele, a ten sprzed kilkunastu lat to dwie różne firmy i jakościowa przepaść. Ale to nie znaczy, że Clarusa trzeba skreślać.
Limuzyna Kii tak naprawdę nie może pochwalić się zbyt dużą ilością koreańskiej myśli technicznej. Czyżby producent był leniwy? Fakt, lenistwo jest w sumie ostrożnym dysponowaniem energią, którą można potem przeznaczyć na coś innego, ale nie o to tutaj chodzi. Kia nie była leniwa, po prostu nie miała wtedy zbyt dużego doświadczenia w konstrukcji tego typu aut. Dlatego uśmiechnęła się do Mazdy. W zamian z uśmiech (i czek) dostała od Mazdy model 626, jako konstrukcyjną bazę do stworzenia swojego auta. Efekt?
Fakt, technologia Mazdy po latach okazuje się całkiem trwała, ale jak to w życiu bywa – nie wszystkie elementy są japońskie. Sporo części wytwarzała Kia – ich jakość jest marna, do tego ceny w ASO wręcz zawrotne. Z awaryjnością Clarusa jest jednak bardzo różnie. Część egzemplarzy nie sprawia większych problemów, inne z kolei nie chcą rozstawać się z serwisem. Wszystko zależy od stanu auta, bo sam rozrzut cen jest naprawdę spory i stanowi dobrą podpowiedź przy zakupie. Najstarsze samochody często rdzewieją. Czasami pojawiają się też problemy z amortyzatorami i odpaleniem samochodu. Winny może być zawieszony rozrusznik lub immobiliser. Pozostałe usterki są zwykle bardziej dokuczliwe niż groźne. Szwankują przełączniki wnętrza, parcieją przewody i uszczelki, pojawiają się wycieki, zawodzi przepływomierz oraz sonda lambda. Zamienniki nie są drogie, jednak niektóre części można dostać głównie w ASO - tam są naprawdę drogie. Dlatego warto położyć nacisk na znalezienie możliwie świeżego i zadbanego egzemplarza – taki ma szansę zaoszczędzić mnóstwo nerwów i bluzgów. A samo auto kusi szczególnie jednym.
W Kii Clarus najbardziej liczy się tak naprawdę przestrzeń, której jest mnóstwo. Do wnętrza samochodu z powodzeniem można wcisnąć 5 osób i nawet ta siedząca pośrodku kanapy nie powinna specjalnie marudzić. Wyższym pasażerom może braknąć z tyła nieco miejsca w okolicach głowy, ale i tak nie ma na co narzekać. Z przodu zresztą też. Fotel kierowcy ma całkiem sporo możliwości regulacji, więc łatwo można też znaleźć wygodną pozycję. Jedynie dusza może ucierpieć, a konkretniej – jej poczucie estetyki. Wnętrze jest nudne i gustowne jak komunistyczne meblościanki w czasach PRL. Ale jest i druga strona medalu – wbrew pozorom auto zwykle jest całkiem nieźle wyposażone. Szczególnie w nowszych egzemplarzach elektryka szyb oraz lusterek, klimatyzacja czy centralny zamek z pilotem nie są rzadkością. Na ten ostatni jednak warto uważać – pilot jest awaryjny i drogi w serwisowaniu.
Spora ilość przestrzeni dotyczy również kwestii bagażnika. Zarówno na dużej masce, jak i płaskiej tylnej klapie można grać w tenis stołowy, a kufer w zależności od wersji skrywa 425 – 765l pojemności. Inna sprawa, że wystający tył i przód często niechcący zaczepiają o różne przedmioty – choćby o inne auta. Ale to kwestia wyczucia Clarusa. Tak czy inaczej – pod względem transportowym tu wszystko współgra – pasażerowie nie będą musieli narzekać na niewygodną podróż i porzucać swoich bagaży przed domem z powodu braku miejsca w kufrze. I jest jeszcze coś – Od limuzyny Kii złodzieje trzymają się z daleka, wiec można spać spokojnie, bo nie jest chodliwym modelem.
Lekkie rozczarowanie mogą przeżyć wszyscy, którzy oczekują jakiś wyszukanych silników pod maską. Po pierwsze – wybór jednostek napędowych jest znikomy. Po drugie – w tamtym czasie azjatyckie diesle były ewenementem, więc w Clarus też próżno ich szukać. I na koniec po trzecie – dostępne silniki nie zachwycają na drodze. Oba są benzynowe, a ten słabszy z 1.8l osiąga 116KM. Jak można się spodziewać – ze współczesnością ma tyle wspólnego, co dinozaury. Na drodze jest ospały, powoli wchodzi na obroty i nie jest zbyt elastyczny. Spalanie też mogłoby być mniejsze – realny wynik to średnio około 9-10l/100km. Głownie z tego względu lepiej szukać auta z benzynowym 2.0l 133KM. Zużycie paliwa przeważnie wzrośnie o około 1l/100km, ale za to osiągi okażą się zauważalnie lepsze. Oczywiście cudów lepiej się nie spodziewać – najbardziej odczuwalna jest tutaj większa elastyczność, bo pod względem pozostałych kwestii w ofercie dalej brakuje czegoś mocniejszego i oszczędniejszego. Jednak jeśli auto faktycznie ma być pojemne oraz rodzinne to teoretycznie nie ma co narzekać – rodziny nie przepadają za szybką jazdą i jeżdżeniem bokiem w zakrętach.
Sam styl jazdy, Clarus też preferuje spokojny. Zarówno układ kierowniczy jak i zawieszenie są nastawione na rozważną jazdę. Gwałtowne manewry na drodze sprawiają, że samochód staje się nieco nerwowy, do tego przekładni kierowniczej daleko do inżynierskiego majstersztyku. Z kolei gdy się nie przesadza na drodze, to można cieszyć się względnym komfortem i dość sprężystym resorowaniem. Przy wyższych prędkościach co prawda będzie przeszkadzało słabe wyciszenie wnętrza i silnika, ale choćby ze względu na cenę – w sumie warto przymknąć na to oko.
Czy jest sens celować w auta z niższych półek? Wszystko zależy od podejścia – Kii Clarus mimo wszystko brakuje do klasowej czołówki, ale wszystko zależy od potrzeb. Jeśli priorytetem jest przestrzeń i bagażnik z domieszką dość rozsądnego wyposażenia oraz niskiej ceny, to ciężko przebić to auto. To po prostu maszyna do codziennego użytku i wytłuczenia jej na naszych drogach – przynajmniej nie będzie jej szkoda. Zresztą co tu dużo mówić - emocje i jakość gwarantują inne marki, z innych półek, w innej cenie…
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00