Ile Focusa w C-MAXie?
Obecnie panuje moda na mieszanki segmentów. Jest nawet taka zależność, że każdy szanujący się producent, który ma w ofercie auto kompaktowe, musi mieć też jego otyłą wersję z większą ilością miejsca w środku. Renault Scenic jest wszystkim dobrze znany, a C-MAX? Nie. A to dlatego, że wszedł na rynek niedawno, w 2003 roku, i dopiero teraz zaczyna częściej pojawiać się w komisach samochodowych.
Ford stwierdził, że nie może zostać w tyle za autami francuskimi i też postanowił wypuścić swojego kompaktowego minivana. Wiedział jednak, że nie będzie to takie proste. Dlatego właśnie sięgnął po nazwę „Focus", która większości ludzi kojarzy się z autem, które ma predyspozycje do zawładnięcia światem, dodał do niej emblemat „C-MAX", który bardziej kojarzy się z nazwą nowego terminatora niż z samochodem, postawił w salonie i zaczął sprzedawać. I to na tyle dobrze mu to wszystko wyszło, że obecna wersja nazywa się po prostu C-MAX i tworzy zupełnie oddzielny model. Jest tylko jeden problem.
Jaki jest sens płacenia za C-MAXa, skoro można mieć Focusa z nadwoziem kombi? Można mówić o większej przestrzeni, niezależnych fotelach z tyłu, i bardziej „tatusiowatym" wyglądzie, który lepiej kojarzy się na drodze, ale tak naprawdę prawdziwa zaleta tego auta wychodzi na rynku aut używanych. Focusa kombi uwielbiają przedstawiciele handlowi i floty, a C-MAXa – nienawidzą. A to spory plus. Jego zakup jest po prostu bezpieczniejszy, bo zwykle wóz nie jest wyeksploatowany.
Głównym problemem samochodów rodzinnych jest to, że ich projekt jest tak porywający, jak sałatka jarzynowa. C-MAX sprzed liftingu jest taką sałatką, ale w odróżnieniu od innych – dobrze przyprawioną. Nie szokuje stylem jak pierwsza generacja Focusa, przy której ludzie mdleli z wrażenia, ale całość jest naprawdę trafnie zaprojektowana i wszystko do siebie pasuje. Zresztą rodziny zwykle nie lubią jeździć krzykliwymi autami. To działka Dody i Kuby Wojewódzkiego. A sama jazda C-MAXem nie ma nic wspólnego z bujającym się jak radziecki okręt minibusem. Przeciwnie – prowadzi się genialnie. Ford w końcu słynie ostatnio ze świetnego zawieszenia i gdyby w tym wypadku było inaczej, to delikatnie mówiąc, byłoby to nie na miejscu. To wszystko brzmi dobrze, jednak jest pewne „ale".
Wiele nowych modeli przechodzi choroby wieku dziecięcego, ale C-MAX był wyjątkowo męczący pod tym względem. Przynajmniej w większości przypadków. Te bolączki stanowiły coś w rodzaju nowego przepisu na ciasto z internetu. Najpierw eksperymentuje się w domu na rodzinie, która kończy z zatwardzeniem, a potem wychodzi się na szeroką publikę, która jest zachwycona i nawet nie wie, co się działo wcześniej w domu. Tutaj obiektem testów byli pierwsi użytkownicy. Ciężko wymienić typowe usterki – bardzo często duże problemy sprawiała elektronika, ale ASO Forda na bieżąco dokonywało napraw jeszcze w ramach gwarancji, dlatego śmiało można powiedzieć, że egzemplarze z drugiej ręki są bezpiecznym wyborem. W późniejszym okresie produkcji usterkowość również wyraźnie spadła.
Co do silników – C-MAXa można kupić z dieslem lub jednostką benzynową. Fordowskie motory wysokoprężne są tak wrażliwe na jakość paliwa, jak żołądek niektórych ludzi na wczasy w Egipcie, jednak gdyby tak przymknąć oko na delikatną konstrukcję, to łatwo można ulec niezłym możliwościom napędowym i niskim zużyciem paliwa. Najmniejsza jednostka ma tylko 1.6l i 90 lub 109KM. Mógłbym powiedzieć, że zakup takiego motoru w dość dużym aucie to samobójstwo, ale tego nie zrobię. Fakt, ten motor nie jest mistrzem prędkości, ale dzięki dużej elastyczności, szczególnie w tej mocniejszej wersji, po prostu sobie radzi. Jeśli jednak chcielibyście w pełni wykorzystać możliwości świetnego zawieszenia to zapomnijcie o nim. Większy 1.8l 115KM generuje podobne emocje do 1.6l 109KM, a do charakteru auta zdecydowanie najbardziej pasuje 2.0l 136KM. Po naciśnięciu pedału gazu strzela jak z procy, a przy tym dalej jest oszczędny. Co do awaryjności wersji wysokoprężnych – tu zwykle zawodzi osprzęt, od czasu do czasu trzeba czyścić zawór EGR i mieć na uwadze fakt, że turbosprężarka nie jest wieczna. Poza tym bywają problemy z alternatorem i pękającymi przewodami doprowadzającymi powietrze.
Jednostki benzynowe mają takie same pojemności jak diesle i podobne moce – 1.6l 100KM, 1.8l 125KM oraz 2.0l 145KM. Są tańsze w zakupie i podobnie zachowują się na drodze, ale trzeba mieć na uwadze, że zdecydowanie bardziej wolą pracę na wysokich obrotach podczas tych bardziej emocjonujących manewrów. Tylko w drugiej części obrotomierza jest do dyspozycji moment obrotowy, który jest w stanie zdziałać z wozem coś konkretnego. No i trzeba pamiętać, że lato się zbliża, paliwo drożeje... .
Jeśli chodzi o wnętrze C-MAXa – fakt, jest obszerniejsze niż w Focusie, ale konkurencja i tak bywa pod tym względem lepsza. O ile z przodu jest naprawdę wygodnie, to z tyłu już nie, bo brakuje miejsca na nogi. Można ten problem jednak rozwiązać kosztem bagażnika. Zamiast kanapy producent wsadził trzy, oddzielne fotele, które się składają i wyjmują. Zresztą w takim aucie to obowiązek. Najlepsze jest jednak to, że w niektórych wersjach ten środkowy można złożyć, a dwa boczne przesunąć po skosie do tyłu, dzięki czemu miejsca dla dwóch osób jest więcej niż na stadionie piłkarskim. Co do przedniej części wnętrza – jest naprawdę wygodnie. Fotel kierowcy i kierownica mają pełną regulację, drążek zmiany biegów jest umieszczony w poręcznym miejscu, a deska rozdzielcza wygląda ładnie, a jej górna część jest wykończona miękkim tworzywem. Cała reszta to już niestety kawał twardego plastiku. Poza tym – wszędzie dużo schowków i 450l bagażnik z niskim progiem załadunku. Trzeba przyznać, że to auto jest przyjazne kierowcy, który oprócz rodzinnego wozu, chce mieć w nim trochę sportowego szaleństwa.
Ten model był takim obiektem doświadczalnym dla Forda. Producent nie wiedział, czy C-MAX się przyjmie na rynku i nie był świadomy niektórych błędów konstrukcyjnych. Jest jednak jeden ciekawy przykład, który idealnie obrazuje jaki ten wóz tak naprawdę jest. Filtr przeciwpyłkowy, który wymienia się zwykle minimum raz w roku, został upchnięty w takim miejscu, że instrukcja serwisowa zaleca demontaż pedału gazu. W praktyce mechanicy rozbierają pół wnętrza i klną pod nosem przez tydzień. Ford jednak zrozumiał, że w chwili gdy wpadł na ten pomysł, był kompletnym idiotą i to później zmienił, tak jak całą resztę niedociągnięć. C-MAX to dobry wybór, a o tym, że dojrzał, świadczy nazwa modelu na klapie bagażnika. Po liftingu zniknęło z niej słowo „Focus". I bynajmniej nikt go z niej nie zdrapał.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00