Hyundai i30 - koreański kompakt
Hyundai? A co to jest? No tak, marka może i nie ma w naszym kraju renomy, bo wolimy sobie kupować pełnoletnie "Merce" i BMW. Jednak gdyby tak przyjrzeć się ofercie tego producenta, to okaże się, że z plastikowych samochodów dla świty lalki Barbie, zaczęli produkować coś, czym da się jeździć.
Model i30 był pierwszym autem w ofercie Hyundaia, które wprowadziło nowe nazewnictwo. A wraz z nim – nową jakość, nowy design... wszystko było nowe i dziwne na tle wozów, które były produkowane do tej pory. Na tyle dziwne, że śmiało mogę powiedzieć, że Hyundai w końcu wyprodukował coś, co nawet ja mógłbym mieć, gdybym prowadził spokojne życie głowy rodziny. Jednak dla niespokojnych mimo wszystko ten wóz się nie nadaje, ale po kolei.
Od niedawna producent prowadzi politykę, której głównym hasłem są słowa: „gdzieś już to widziałem". Tak jak uśmiechnięci Chińczycy, którzy cały czas myślą, że są sprytni. i30 też jest zlepkiem różnych pomysłów designerskich, ale w nieco bardziej dyskretny sposób. Z boku - wykapane BMW 1. Z tyłu – w sumie też, za sprawą brutalnych przetłoczeń. Z kolei z przodu samochód przez chwilę był dość oryginalny, ale już nie jest. Okaz ze zdjęć został wyprodukowany przed liftingiem, który niedawno miał miejsce. Teraz przednia część samochodu sprawia wrażenie, że styliści Hyundaia i Forda razem chodzili do klubów na podryw i się polubili. Atrapa chłodnicy na zderzaku jest żywcem skopiowana z małych modeli Forda – Focusa, Fiesty, Ka... . Może i to wszystko ma „chiński smaczek", ale całość wygląda naprawdę świetnie, a mechanika zasługuje na uznanie.
Ten model bazuje na znanej z 7-letniej gwarancji Kii Cee’d. A to oznacza, że został zaprojektowany dla Europejczyków, jest całkiem trwały i mimo polityki stylistycznej, z chińskimi samochodami ma tyle wspólnego, co eurokontener z kosmitami. A najlepsza jest jego cena – 49 200zł za podstawową wersję Base i to z niezłym wyposażeniem? Tak, ale to nie znaczy, że auto jest szczytem okazji. Niewątpliwą zaletą jest to, że producent nie oszczędza na bezpieczeństwie i już w standardzie są czołowe poduszki powietrzne i kurtyny. Co ciekawe – nie trzeba nawet dopłacać za automatyczne ryglowanie drzwi po ruszeniu. To już styl Mercedesa. Jednak są też braki. O ile system ABS jest oferowany w standardzie, bo takie mamy prawo, to kontroli trakcji ESP nie można sobie dokupić nawet za milion euro. To ciekawe, bo ja bym taką sumką nie wzgardził. ESP nie ma w żadnej opcji i trzeba wyrzucić blisko 69 000zł na wersję Style, żeby je mieć. Choć wobec miliona euro to i tak jak za darmo. Poza tym fotel kierowcy w podstawowej wersji nie jest regulowany na wysokość, w kabinie nie ma centralnego podłokietnika, choćby manualnej „klimy", alarmu i czujników parowania, które Skoda wrzuca do Octavii za darmo. Zatem co jest? Jest wersja Base Plus. Kosztuje 5 000zł więcej i jeśli szukacie taniego auta, które jest wyposażone w cokolwiek, co człowiek pierwotny uznałby za luksus – to warto właśnie ją wziąć. Ze zwykłej wersji Base zaczerpnęła radio CD z mp3 i wyjściem USB, komputer pokładowy, elektrycznie sterowane przednie szyby, centralny zamek i parę innych podstawowych dodatków. Ponadto zawiera jeszcze klimatyzację, chłodzony schowek, elektrycznie regulowane i podgrzewane lusterka oraz sterowanie zestawem audio z koła kierownicy. Czyli jest dobrze, choć tak przydatne „pierdoły", jak przednie lampy przeciwmgielne, kieszenie w oparciach foteli, autoalarm, składany kluczyk, czy lampki w daszkach przeciwsłonecznych są niedostępne za dopłatą i trzeba kupić wersję Style za blisko 69 000zł żeby je mieć... . Z kolei flagowy i30 – Premium z dieslem pod maską, kosztuje niecałe 83 000zł i oferuje naprawdę sporo. Zaczynając Od pełnej „elektryki", podgrzewanych wycieraczek przednich i foteli, a kończąc na automatycznej klimatyzacji, czujniku deszczu, półskórzanej tapicerce oraz czujniku ciśnienia w oponach. Cena nie jest wygórowana, ale i tak bym tyle nie zapłacił. Nie za samochód kompaktowy.
Oprócz wyposażenia, poszczególne wersje różnią się jeszcze silnikami. I to właśnie motory są tym punktem zaczepienia, który powoduje, że i30 pasuje do młodych i dynamicznych osób jak ściganie się łodzią motorową do Sophii Loren. Fakt, są dość zrywne, ale na tle konkurencyjnych kompaktów zupełnie nudne. Nie ma żadnej wersji, która nie tyle jest dynamiczna jak Golf GTI czy Civic Type-R, ale która potrafiłaby zagwarantować 100km/h poniżej 10 sekund i atmosferę ambitniejszą od tej, która panuje podczas beztroskiej wycieczki nad morze w rytmie „Hooray! It’s a Holiday!" Bonny’ego M. Tym bardziej, że zawieszenie chętnie walczy z każdym trudnym manewrem i nieźle mu to wychodzi. W najtańszych wersjach: Base, Base Plus i Classic, są dostępne tylko dwa silniki. Benzynowy 1.4l 109KM oraz o 5 000zł droższy diesel 1.6 CRDI 90KM. O ile ten pierwszy jeszcze zadowoli spokojnych i niewymagających kierowców, to ten drugi pokona nawet najtwardszych. Jest mułowaty i sprawia takie wrażenie, że zamiast skupić się na tym jak jechać, to kombinuje byle tylko za dużo nie spalić. Fakt, jest oszczędny, ale ściganie się z rowerzystami nie jest przyjemne. Droższe wersje oferują już więcej pod maską. Benzynowy 1.6l osiąga 126KM, a diesel o takiej samej pojemności – 115KM. Oba silniki są godne polecenia, choć cena auta znacznie rośnie. Za „benzynę" trzeba wtedy dać minimum 58 400zł, a za diesla – 65 400zł. Nie tak źle jak na współczesne kompakty. Jednak to jest Hyundai i walczy o renomę. i30 można dostać z trzema skrzyniami biegów. Motory benzynowe w standardzie mają 5-biegową skrzynię manualną. A gdzie szósty bieg? Dobre pytanie, jej konstruktor pewnie dalej czuje sentyment do napojów Frugo i Wielkiej Gry – dlatego postanowił zostać w latach 90’. Sześć przełożeń ma za to przekładnia w motorach wysokoprężnych. Dodatkowo do najmocniejszych silników można sobie zamówić automat. To zabawne, ale ma 4 biegi i jest idealnym przykładem na to, jak można wywalić 4 000zł, żeby uśpić resztki wigoru silnika i przyczynić się do szybszego zużycia ropy naftowej na świecie. W dieslu spalanie katalogowo wzrasta o blisko 2l/100km! Panowie z Hyundaia chyba wiedzą, że ta skrzynia jest beznadziejna, skoro bez wahania rzucili taki wynik w cenniku... . I nie zdziwię się, gdy okaże się, że i tak jest zaniżony.
Co we wnętrzu? Miła niespodzianka, choć i tak nie wszystko jest udane. Małe okienka w słupku C ładnie wyglądają, ale w praktyce są tak pomocne jak przenośnia lodówka w Arktyce. Do tego nawiew bardziej huczny niż wieje, tapicerka siedzeń i niektóre plastiki to eksperyment naukowy, a wybrane wyświetlacze kolą w oczy niebieskim podświetleniem. Jednak tak naprawdę to tyle poważniejszych zarzutów. Projekt deski rozdzielczej jest ciekawy i ładny, a jej górna część została wykończona miękkim tworzywem o ciekawej fakturze. Do tego w aucie znajduje się sporo różnych schowków na drobiazgi – w tym kieszenie we wszystkich drzwiach i skrytka na okulary. Ciekawie jest też na kanapie, bo tylna część oparć przednich foteli jest osłonięta twardym plastikiem – kierowca nie będzie obrywał po nerkach kolanami pasażerów, a ci teoretycznie nie będą z tego zadowoleni, bo je sobie zedrą. No właśnie – tylko teoretycznie, bo miejsca z tyłu jest całkiem sporo. Warto też pamiętać o tym, że i30 jest dostępny zarówno jako 5-drzwiowy hatchback, jaki i kombi CW. Dlatego jeśli 340-litrowy bagażnik jest dla was zbyt mały, to nie wszystko stracone. CW ma 415l i wcale nie wygląda na otyłą wersję 5d. Mało tego – cały i30 nie wygląda jak koreański chłam, który do tej pory przemycał się po naszych drogach. Wątpiłem, że Hyundai może kiedykolwiek wyprodukować auto, w którym nie wstydziłbym się pokazać na mieście, ale cóż. Przez gardło mi to nie przejdzie, ale przez artykuł tak – myliłem się.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00