Honda Jazz - małe też może?
Małe jest piękne, ale duże może więcej? Zgodnie ze zdrowym rozsądkiem tak, bo rowerem lodówki się nie przewiezie. A może jednak? Honda postanowiła udowodnić, że potrafi stworzyć auto, które niszczy zdrowy rozsądek i sprzeciwia się regułom. Jaka jest Honda Jazz?
Historia Hondy Jazz sięga lat 80’ XX wieku, ale wtedy auto miało bardzo krótki epizod na rynku. Tak krótki, że prawie nikt już o niej nie pamięta. Narodziła się jednak na nowo po 2001 roku, a obecnie można kupić w salonie jej trzecią generację, choć wschodzi już powoli czwarta. Jazz III sprzedawany jest od 2008 roku, a najlepsze jest to, że ta linia modelowa zawdzięcza swoją nazwę przypadkowi. Pierwotnie samochód miał nazywać się „Fitta”. Niestety pech chciał, że na terenie Skandynawii to słowo jednoznacznie kojarzy się z wulgarnym określeniem żeńskich narządów rozrodczych, przez co Hondy Fitta zapewne nikt by tam nie kupił… Ostatecznie, by zaoszczędzić klientom szoku po zerknięciu do prospektu, koncern postanowił zmienić nazwę na Jazz. Choć na niektórych rynkach pozostało lekkie wspomnienie po wulgarnym nazewnictwie – Jazz sprzedawany jest jako Fit. To zabawne ile potrafią zmienić 2 litery… Bez względu na nazwę, idea auta pozostała ta sama – zaoferować dużo w małym nadwoziu. Czy się udało?
Nie ukrywam, że po 3.9-metrowym samochodzie spodziewałem się znacznie… mniej. Usadowiłem się za kierownicą i ze zdziwieniem stwierdziłem, że kolanami nie muszę zakrywać sobie uszu – nawet wysocy kierowcy nie będą zmuszeni do podróży w cierpieniu, a ilość miejsca za kierownicą można wręcz porównać do aut kompaktowych. A to przecież tylko mały, miejski Jazz. Przynależność do segmentu małych aut można poczuć dopiero wtedy, gdy do wnętrza zaprosi się jeszcze czterech znajomych. O ile siedzącym z przodu będzie wygodnie, to pasażerom z tyłu zabraknie jednak miejsca w okolicach ramion. Ale za to jest w tym wszystkim spore pocieszenie – w okolicach głowy i nóg dalej nie będzie na co narzekać! A to oznacza, że po rezygnacji z piątego pasażera, na upartego czteroosobowa rodzina będzie mogła mieć z tego auta użytek. Do miejskiego przeznaczenia przekonuje jednak bagażnik. 337l raczej na wakacje takiej rodzinie nie wystarczy, ale za to na zakupy to aż nadto. Szczególnie, że niewielu konkurentów może pochwalić się takim wynikiem. A to jeszcze nie wszystko.
Jedne modele chwalą się znaczkiem na masce, a inne sprytnymi pomysłami. Honda postawiła na to drugie i zafundowała Jazzowi pomysłowy system składania kanapy Magic Seats. Można ją bardzo prosto regulować, a nawet podnieść do góry, by zrobić miejsce na podłodze jakiemuś większemu przedmiotowi – coś na zasadzie składanych krzeseł w salach wykładowych na studiach. Po drobnych manipulacjach przestrzeń bagażową można powiększyć do 1320l, a to oznacza, że mała Honda prawie zmienia się z miejskiego auta w eurokontener. Pudełkowate kształty nadwozia tylko ułatwiają pełne wykorzystanie przestrzeni. Nie można też zapominać o licznych schowkach, które w miejskim samochodzie są nieodzowne jak oliwa do sałatki. Znaleźć je można w konsoli i tunelu centralnym, ale również i z tyłu – choćby w okolicach kanapy. Żeby nie było jednak tak różowo – Jazz nie jest idealny.
Na temat usterkowości samochodu ciężko jeszcze cokolwiek powiedzieć z kilku względów. Po pierwsze – jest jeszcze dość młody. A po drugie – za bardzo nic się w nim nie psuje. Konstrukcja jest banalna, silniki trwałe, a najczęstsze problemy dotyczą błędnych komunikatów z komputera pokładowego, drobnych awarii elektroniki i skrzypiącego plastiku. W japońskich autach zawsze fascynowało mnie jednak to, że bez względu na docelowych klientów, prawie zawsze są skrojone na małe, japońskie ciałka. O ile do przestrzeni w małej Hondzie nie można się przepić, to do trochę zbyt wąskich foteli już tak. Pocieszający jest za to fakt, że jak na ironię nawet na długich trasach nie męczą i są wygodne. Gorzej jest z użytymi materiałami, bo o ile ładnie wyglądają na zdjęciu, to po ich dotknięciu czar pryska. Wszystko pobija jednak cena tego auta. 52 900zł za podstawową wersję z benzynowym motorem 1.2 90KM na pierwszy rzut oka przypomina robienie interesów z zakapturzonymi cinkciarzami na parkingu – poszkodowany jest tylko kupujący. Do tego mocniejsza wersja 1.4 100KM to wydatek bagatela 57 500zł, a przecież w podobnej cenie można mieć już większy wóz kompaktowy. Cenę wersji hybrydowej 1.3 IMA lepiej już całkiem przemilczeć, a diesli w ofercie nie ma wcale. Za to jest coś innego – „drugie dno”.
Cena auta zniechęca do przekroczenia drzwi salonu i użerania się z radosnym sprzedawcą, który za wszelką cenę zacznie udowadniać, że Jazz jest okazją stulecia, ale… facet będzie miał trochę racji. Po bliższym przyjrzeniu okazuje się, że cena częściowo jest rekompensowana naprawdę niezłym wyposażeniem. Nie trzeba płacić za komplet przednich i bocznych poduszek powietrznych, ABS, system kontroli trakcji. Radio, trochę elektryki i garść gadżetów również nie wymagają dopłaty, dlatego już w podstawowej cenie otrzymuje się tak naprawdę wyposażony, 5-drzwiowy i całkiem pojemny samochód do codziennej eksploatacji. Szkoda tylko, że klimatyzacja wymaga w podstawie dopłaty, ale w końcu nie można mieć wszystkiego.
Pod maską auta znalazł się podstawowy silnik 1.2 90KM, a że Honda póki co brzydzi się turbosprężarkami w jednostkach benzynowych, to moc silnika osiągnięta jest bez większych wspomagaczy. Silnik ma jeden, spory plus – jest naprawdę cichy na niskich obrotach. Dzięki temu przemieszczanie się Jazzem po mieście nie męczy i jest naprawdę przyjemne. Pozytywne odczucia potęguje też układ kierowniczy – wspomaganie jest mocne, ale podczas lawirowania wąskimi uliczkami to wręcz wskazane. Nieco gorzej jest, gdy pewnego dnia rodzina z miasta obok zaprosi was do siebie na niedzielny rosół. Poza terenem zabudowanym mała Honda zaczyna się męczyć, a możliwości silnika trzeba wyciskać wkręcając go na wysokie obroty. Wtedy zaczyna już nieprzyjemnie buczeć, dużo palić, a i tak nadzwyczajnych efektów na drodze nie daje. W takich warunkach lepiej odnajdzie się nieco elastyczniejsza wersja 1.4 100KM. Taka musi wystarczyć, bo nic innego już nie ma, ale nie można zapominać o charakterze auta – on przecież kocha miasto. Zawieszenie sprawia za to takie wrażenie, jakby oczekiwało od auta czegoś więcej. A mianowicie – sportu. Podwozie jest dość twarde i ma sztywną charakterystykę pracy. O ile droga jest równa jak stół, to auto nie sprawia większych kłopotów. Gorzej, gdy przed maską pojawią się nierówności – szczególnie poprzeczne. Samochód staje się wtedy trochę nerwowy i niekiedy trudno przewidzieć jego zachowanie.
Honda postawiła sobie wysoką poprzeczkę. Zbudowanie małego i praktycznego auta jest bardzo trudne, a zapłatą za duże możliwości przewozowe jest zwykle… brzydkie nadwozie. Honda Jazz wygląda co prawda jak miniaturowy minivan, ale nie można odmówić jej stylu i uroku. A ponadto zaskakuje po wejściu do wnętrza – tu jest naprawdę dużo miejsca! Najwyraźniej małe, tak jak duże, też może więcej – ale każe sobie też płacić za to zarówno w salonie jak i później w komisie.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00