Honda Jazz - jakość jest w cenie
Za co lubi się Hondy? Bo są niezawodne, mają charakter i nie kojarzą się z kierowcami, którzy są zapatrzonymi w siebie egocentrykami. Jednak żeby zapisać się do tego bądź co bądź sympatycznego grona, trzeba było kupić co najmniej Civica, który w salonie nie był specjalnie tani. W ofercie pojawił się jednak mały Jazz.
Najmniejszy model Hondy miał na początku ciężkie życie. Mogło się wydawać, że w końcu będzie można kupić sobie nową Hondę za nieco ponad 30 tys. zł, ale jak to bywa – pozory mylą. To małe autko zabijało swoją ceną, dlatego ludzie uciekali od niego i opryskiwali go wodą święconą. Wystarczyło jednak parę miesięcy, mnóstwo artykułów w brukowcach i niezdrowa ciekawość kierowców, by wóz stał się obiektem pożądania i do tego okazał się wyjątkowo trafioną inwestycją na lata.
Auto było produkowane w Japonii i dzięki temu, że skośnoocy mechanicy nie myśleli o zbliżającej się przerwie obiadowej, tylko o produkcji auta, to Jazz stał się jedną z nielicznych rzeczy martwych, o których nie można powiedzieć, że są złośliwe. Prawidłowo serwisowany po prostu się nie psuje. Zarówno wyposażenie elektryczne jak i mechaniczne nie sprawia problemów, choć nie obyło się bez chorób wieku dziecięcego w początkowym okresie produkcji. Skrzynie biegów w niektórych egzemplarzach głośno pracowały, a biegi zmieniały się nieprecyzyjnie. Jeśli traficie na taki egzemplarz z drugiej ręki podczas zakupów, to poklepcie jego właściciela po plecach i poszukajcie innego auta. Poza tym wręcz standardową usterką jest pękająca obudowa hamulca ręcznego i dużo rzadziej – rdzewiejące elementy podwozia, na szczęście zwykle są to tylko kiepsko zabezpieczone śruby.
Wśród silników nie ma dużego wyboru – są tylko dwa motory benzynowe, jeden mały, a drugi mniejszy. Ktoś ruszył głową podczas ich projektowania i zastosował trwały łańcuch rozrządu, dzięki czemu odpadają koszty jego serwisu po zakupie używanego egzemplarza. A jak wiadomo – w takich chwilach każda złotówka cieszy. Obie jednostki są ośmiozaworowe, co powiewa trochę starością, a ponadto mają dwie świece na każdy cylinder – jak w Alfach. Jednak w odróżnieniu od nich, motory Hondy są za to zupełnie bezproblemowe. Dzięki swojej konstrukcji śmiało można powiedzieć, że mają całkiem spore przebłyski elastyczności, której często brakuje pozostałym silnikom w koncernie, kręcącym się jak wiertarka. Jednak to Honda – motory Jazza też nie boją się wysokich obrotów w przeciwieństwie to ich niektórych właścicieli. Naprawdę warto wspinać się po obrotomierzu – ten wóz to lubi i właśnie wtedy staje się dynamiczniejszy. Najmniejszy 1.2l 78KM wystarczy, ale z reguły do miasta. Warto poszukać mocniejszego 1.4l 83KM. Nie ma może jakiś nadzwyczajnych rezerw mocy – o ile w ogóle można powiedzieć, że je ma, ale na trasie i tak zapewni rozsądne jak na takie autko osiągi. Do tego zużywa podobne ilości paliwa, co mniejszy 1.2l – a to oznacza, że pali mało. Osiągnięcie średnio 6l/100km, a nawet mniej nie powinno być trudne. Z drugiej strony – przydałaby się jeszcze wersja 100-konna. Zawieszenie odzwierciedla raczej sportową żyłkę auta, niż chęć nudnego resorowania każdej napotkanej nierówności. Budowa podwozia jest prosta, dzięki czemu nie ma w nim co się psuć. Belka skrętna z tyłu zapewnia przyzwoite prowadzenie, ale w połączeniu z niedużym rozstawem kół i sztywnym, ale sprężystym zestrojeniem, bywa brutalna dla pasażerów na naszych drogach.
Jazz jest jednym z nielicznych przykładów aut, które z zewnątrz wydają się przestronne jak przeciętny sarkofag, a gdy już zasiądzie się w ich wnętrzu, to każdy klepie się po głowie i zastanawia się jak mógł tak pomyśleć. Jak na tak mały samochód Honda jest naprawdę obszerna. Pudełkowata karoseria zapewnia wszystkim pasażerom wystarczającą przestrzeń nad głowami, a co do miejsca na nogi na tylnej kanapie – nigdy nie jest go za dużo, ale tu nie jest źle. Zresztą w oparciach foteli są specjalne uchwyty, dzięki którym można przesuwać przednie siedzenia w przód i w tył – kierowcy raczej się to nie spodoba, ale osoby ulokowane na tylnej kanapie będą zachwycone. Do znudzenia każdy powtarza jedną z największych zalet Jazza – dla niewtajemniczonych, oparcie kanapy składa się jednocześnie z opuszczanym siedziskiem jednym ruchem ręki. To naprawdę duży plus, bo podłoga jest równa jak ta w hipermarkecie, a jeśli to mało – całość można dodatkowo odchylić, dzięki czemu w bagażniku zmieści się Hulk Hogan z całą swoją rodziną. Co do wygody pasażerów - nie da się jednak zamaskować faktu, że wóz jest wąski i trzem osobom upchanym z tyłu na kanapie nie będzie zbyt komfortowo. Za to miejsce pracy kierowcy uszyte jest na miarę. Fotel jest wygodny i wcale nieumieszczony wysoko. Deska rozdzielcza lubi sobie skrzypnąć od czasu do czasu, ale w naszym kraju to nie powinno dziwić. Sam projekt też nie ma nic wspólnego ze starymi, japońskimi kokpitami, które wyglądały tak, jakby projektowało je dziecko. Do tego posługując się przez dekadę tym samym szablonem. Tu wszystko jest naprawdę ładne i smaczne, a jakby tego było mało – w Jazzie stosunkowo łatwo o klimatyzację, elektrycznie sterowane szyby, lusterka i centralny zamek z pilotem. Ciekawym pomysłem jest też półka, która biegnie w poprzek całego wnętrza. Jak w każdym aucie jest jednak kilka rzeczy, które mogą wkurzać. Wiem, że Honda wierzy w bezawaryjność swojego samochodu i ma ku temu powody, ale przydałby się wskaźnik temperatury cieczy chłodzącej. Dla ludzi, którzy będą kupować używanego Jazza za 10 lat. Nie ma też kontrolki informującej o włączeniu świateł mijania. Widoczność jest niezła, bo auto jest dość dobrze przeszklone, ale dodatkowe, trójkątne szybki w grubych słupkach przednich nie są tak pomocne, jakby się mogło wydawać. Z kolei te w tylnej części samochodu przy słupkach C są zasłonięte przez podajniki pasów. Bez sensu.
Zaporowa cena salonowego Jazza zniechęciła dużo osób, ale ci, którzy zaryzykowali szybko przekonali się, że zapukali do odpowiednich drzwi. Bogate wyposażenie, oszczędne silniki, trwała mechanika, niski spadek wartości – właśnie to było w nim takie drogie. Jazz jest jednym z aut, które bardziej opłaca się kupić z drugiej ręki. Przez kilka pierwszych lat jego cena leci w dół, a potem gwałtownie wyhamowuje. Właśnie wtedy warto pojawić się w komisie, ale uwaga – ten model zwykle nie stoi w nim długo.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00