Ford KA - szczęśliwi żyją dłużej?
Ponoć ludzie, którzy często się śmieją, żyją dłużej. Problem w tym, że koncerny samochodowe rzadko znają się na żartach i z reguły wolą wypuszczać poważne i momentami wręcz nudne auta. W końcu jeden, zły ruch może zabić całą firmę. Mimo tego można odnieść wrażenie, że panowie z Forda bawią się świetnie. Jaki jest Ford Ka I?
Koncern Forda jest ciekawy z kilku względów. Po pierwsze tak naprawdę żyje na dwóch kontynentach i ma na nich zupełnie różne oblicza. W USA jest znany ze słynnych radiowozów, czy taksówek. Ma też Mustanga, na którego można rwać licealistki pod szkołą, a potężny F150 mógłby przesunąć nasze Tatry. Z kolei w Europie Fordy są dużo bardziej stonowane, choć wynika to też z naszej mentalności – widzimy znaczą różnicę pomiędzy jeziorem z wodą a jeziorem z benzyną. Z kolei Amerykanie nie. I choć europejski oddział Forda przeważnie produkuje klasycznie wyglądające auta, to w swoim życiorysie ma też trochę kontrowersji. Nikt nie wierzył, że koncept skrytykowany przez media i kierowców może być wprowadzony do produkcji, tymczasem panowie z Forda udowodnili, że co prawda w centrum designu bawią się świetnie, ale za to ich pomysły są śmiertelnie poważne – i tak powstał Scorpio MkII. Pierwszy Focus również powalił swoją stylistyką, ale sporo zamieszania wywołał także niepozorny Ka.
"Ka" według egipskich wierzeń jest duchowym opiekunem człowieka. Czyli jakby nie było - czymś użytecznym na co dzień. Maluch Forda przejął nazwę bóstwa, choć z wyszukaną użytecznością ma niewiele wspólnego. Do 185-litrowego bagażnika ledwo zmieści się bochenek chleba i garść pomidorów, a na tylnej kanapie można poczuć się jak w trumnie. Jednak przy poszukiwaniu tego samochodu z reguły większość osób świadoma jest jednego - tu nie chodzi o bagażnik i tylną kanapę. Sens tego auta jest zupełnie inny.
Ka nie jest zwykłym, małym wozem. Sprawia takie wrażenie, jakby jakiś manager wpadł do centrum designu, zobaczył projekt i stwierdził: "Nie no, Panowie - chyba zaraz padnę na ziemię i nie wstanę. Ale wrzućcie na produkcję, zobaczymy co się stanie". I wrzucili. A co się stało? Auto było produkowane od 1996 do 2008 roku, co wręcz onieśmiela - Dziś większość samochodów jest wymieniana na nowsze szybciej od partnerek Toma Cruise'a, a Ka przetrwał aż 12 lat. To świadczy o sporym sukcesie pomysłu. Przez cały okres mały Ford był sprzedawany w postaci 3-drzwiowego hatchbacka, jednak po 2003 roku na rynku pojawił się również usportowiony SportKa i 2-osobowy roadster z miękkim dachem - StreetKa. Szczególnie ten drugi prezentuje się naprawdę nieźle i jest naprawdę lifestylowy. A co z awaryjnością?
McDonald’s potrafi produkować kanapki, które są świeże po kilku latach leżenia w szafce, ale za to Ford ma problem z wyprodukowaniem trwałego samochodu. Dlatego Ka gnije. Rdza najczęściej atakuje nadkola, elementy podwozia i dolne części nadwozia. Na naszych drogach trzeba będzie też opanować usterki podwozia - głównie łączników stabilizatora, tulei i popękanych sprężyn. Pozostaje jeszcze temat wyposażenia elektrycznego, choć w krajowych egzemplarzach z początku produkcji można zapytać: "Jakiego wyposażenia?". Część aut jest "goła i wesoła" - nawet wspomaganie kierownicy stanowi w nich rarytas. Za to szczególnie nowsze warianty importowane z zachodu mają się czym pochwalić, ale elektronika bywa zawodna - zacina się centralny zamek i mechanizm elektrycznie otwieranych szyb. Mały Ford nadrabia jednak czymś innym.
Przede wszystkim samochód zaprojektował ktoś, kto znał się na realiach jazdy po mieście. Tu duża moc nie jest potrzebna, pod marketem ktoś może niechcący „przyłożyć” koszykiem w nadwozie, a każdy centymetr więcej zwiększa szansę problemów z parkowaniem. Dlatego pod maską Ka próżno szukać silnika z Maserati, zderzaki podzielone są na części, przez co naprawy są tańsze, a auto jest prawdziwą miniaturą - nadwozie praktycznie nie ma zwisów, a koła trafiły na jego skraje. Ale czy z tego wozu można być w ogóle zadowolonym?
Już sam design sprawia, że człowiek zaczyna się śmiać - Ford Ka jest po prostu zabawny, a przez to budzi skrajne emocje. Facet wygląda w nim podejrzanie, kobieta promienieje i żaden inny samochód nie przypomina małego Forda w żadnym calu. Wnętrze ma podobny styl. Dzisiaj może i nie robi takiego wrażenia jak w 1996 roku, ale ciągle wygląda świeżo. Użyte materiały są tylko kiepskie - o twardą konsolę można rozłupywać orzechy laskowe, a na drzwiach błyszczy goła blacha. Ale to w końcu tylko miejskie auto. Przynajmniej przednie fotele są wygodne, a ilość miejsca za kierownicą wystarcza. Pod maską próżno szukać diesla i lepiej nie nastawiać się na zbyt wiele - benzynowy silnik 1.3 prawie pamięta czasy Stalina. Ma wałek rozrządu w kadłubie, żeliwną konstrukcję i 49-60KM w zależności od rocznika. W późniejszym czasie do akcji w końcu weszła nowsza jednostka 1.3 Duratec. Nowocześniejsza konstrukcja, wykorzystanie aluminium i moc 70KM to spora przepaść. Ponadto w roadsterze i SportKa jest dostępny również motor 1.6 95KM. W tak małym aucie wystarcza, choć na rynku i tak najłatwiej o najsłabszą wersję, która ma swoje bolączki. Drobne wycieki to standard, choć i tak bardziej uciążliwa jest konieczność regulacji luzu zaworowego w serwisie - nie eliminuje się sam. Ponadto regulacja czasem przestaje pomagać i trzeba wymienić cały wałek rozrządu, bo motor charakterystycznie stuka. Problemy z układem zapłonowym i falującymi obrotami też są dość powszechne. Na tą ostatnią przypadłość często pomaga wymiana silnika krokowego, cewki lub przepustnicy. Sam silnik z kolei niezbyt chętnie reaguje na ruchy prawej stopy. Jest ospały, wolno wkręca się na obroty i można go polecić tylko do miasta. Na trasie ciężko jest wyprzedzić cokolwiek szybszego od kombajnu, a dłuższa jazda jest męcząca, bo we wnętrzu jest głośno. Za to zawieszenie naprawdę zaskakuje. Auto nieźle trzyma się drogi, a kierowca nie musi szukać różańca w kieszeni przed każdym zakrętem. Właśnie dlatego szczególnie SportKa i StreetKa potrafią sprawić sporo radości - mocniejszy silnik i niezłe, nieco utwardzone zawieszenie czynią cuda. Co prawda nierówności na drodze czuć dość wyraźnie, ale w końcu nie można mieć wszystkiego.
Forda Ka nie można lubić – jego się kocha, albo nienawidzi. Nietypowy design kryje archaiczne rozwiązania – taka mieszanka musi być kontrowersyjna. I choć zdania są podzielone, to pomysł nie może być zły, skoro ten bądź co bądź zabawny samochód przetrwał 12 lat. Pozostaje tylko powiedzieć, że ktoś miał rację – radość faktycznie przedłuża życie.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00