Fiat Albea - budżetowe auta są OK?
Na zimę dobre jest zarówno futro z norek, jak i gruby płaszcz puchowy. Ten drugi jest po prostu brzydszy, ale za to tańszy. Podobnie jest z Fiatem Albea - wóz gwarantuje przestrzeń znaną z wyższych segmentów, choć nie każe sobie za to dużo płacić. Czy to dobry wybór z drugiej ręki?
Fiat Siena (przez niektórych nazywany złośliwie Hiena...) nie rozpieszczał ani komfortem, ani gustownym nadwoziem, dlatego producent postanowił to zmienić. W 2002 roku poprawił zawieszenie, przeniósł produkcję do krainy sedanów (Turcji) oraz odświeżył wygląd. Design stał się nieco ładniejszy, wnętrze nowocześniejsze, a doklejony tył mniej przerażający. Na znak zerwania z przeszłością Fiat zmienił też nazwę swojego modelu ze Sieny na Albeę. Efekt? Pojemne auto za niewygórowane pieniądze. Dalej niezbyt urodziwe, ale za to ładniejsze od poprzednika. Szczególnie na rynku wtórnym oferta jest kusząca.
Fiat Albea, podobnie jak Siena, tak naprawdę jest miejskim samochodem segmentu B, który został rozciągnięty na pogranicze klas. Główną ideą była przestrzeń porównywalna do kompaktów, ale za to w niższej cenie - wygląd schodził na dalszy plan. We współczesnym świecie biznes w takim pomyśle dostrzegła też Skoda Rapid, czyli nadmuchana Fabia. Wizja Fiata sprzedała się - ojcowie cieszyli się, że mogą zabrać rodziny na wakacje, a pieniądze zaoszczędzone na zakupie samochodu przeznaczyć na Play Station. Jednak ludziom gusta w końcu się zmieniły. Design, który swoją lekkością przypominał spadający samolot zaczął przeważać nad walorami użytkowymi, przez co Albea zaczęła sprzedawać się w Polsce coraz gorzej. Choć na innych kontynentach dalej ją lubili. Producent postanowił ratować się faceliftigniem w 2006 roku, choć efekt był słaby i sprzedaż w Polsce zakończono rok później. W efekcie mamy dzisiaj tani samochód, który jest średnio wykonany, ale nie pochłania majątku podczas eksploatacji i zachwyca pakownością.
CO SIĘ PSUJE?
Konstrukcję Fiata Albea można porównać do szafki sklejonej taśmą samoprzylepną - nie jest ani skomplikowana, ani wyszukana, ani też specjalnie trwała. Ale za to serwis jest prosty i niedrogi. Trzeba tylko oswoić się z dość dużą liczbą drobnych usterek. Co konkretnie szwankuje?
Zawieszenie zostało poprawione, ale i tak musicie liczyć się z delikatnymi tulejami wahaczy, sworzniami i sprężynami. Te ostatnie tak bardzo nie przepadają za polskimi drogami, że potrafią pękać. Jeśli chodzi o wyposażenie, to w Albei nie ma co się psuć, ponieważ pod względem dodatków niewiele można w niej znaleźć. Mimo tego gdy już się trafi coś komfortowego i elektrycznego, to może szwankować - szczególnie jeśli chodzi o centralny zamek, sterowanie szyb oraz lusterek. Zresztą i tak delikatniejsza jest elektronika silników - problemy pojawiają się z wentylatorem chłodnicy oraz pękającą obudową alternatora. Swoją drogą - silniki też nie są bezproblemowe. Zdarzają się wypalone uszczelki pod głowicą oraz problemy z przeskakującym paskiem rozrządu. W tym wszystkim jest za to jeden, duży plus. Części są tańsze od worka ziemniaków, a z ich dostępnością też nie ma żadnych problemów. Ponadto naprawy przeprowadzi każdy warsztat, ponieważ konstrukcja pamięta poprzednią epokę, w której to komputery posiadali tylko Marsjanie. I w gruncie rzeczy ma to tutaj sens.
BUDŻETOWO
Po Fiacie Albea nie spodziewałem się cudów i faktycznie ich nie było. Zresztą uchybień jest całkiem sporo. Zawiasy bagażnika wnikają do wnętrza i ograniczają wykorzystanie 515-litrowego kufra. Do tego materiały są naprawdę kiepskie. Skrzypią, zostały źle spasowane i do miękkich nie należą. Spotkanie dobrze wyposażonej Albei graniczy z cudem, bo nawet za wersją z klimatyzacją trzeba się trochę naszukać. A wielu współczesnych kierowców nie wyobraża sobie życia bez tego dodatku. Jednak rozsądek zwróci uwagę na coś innego.
Niska cena to tylko początek kart przetargowych Fiata. Wóz był niedrogi i obszerny, a Polacy swojego czasu kochali taką kombinację. Dzięki temu spora ilość egzemplarzy pochodzi z polskich salonów, a handlarze niechętnie importują Albeę z Zachodu. Wolą postawić na Golfa III, za którym Niemiec do dzisiaj dzwoni, by posłuchać dźwięku silnika. Ponadto serwis Fiata jest tani, części łatwo dostępne, a dość duży prześwit ułatwia walkę z krawężnikami oraz dziurami polskich dróg. Gdyby to wszystko połączyć jeszcze z dość dużą przestrzenią, to szybko okaże się, że Fiat Albea może i nie ma nic wspólnego z głosem serca, ale za to z rozsądkiem już tak. Warto mieć tylko na uwadze, że samochód można zarekomendować 4 osobom. Włoski sedan jest wąski i na tylnej kanapie brakuje miejsca na ramiona przy pełnym obłożeniu.
EMOCJE W RYZACH
Głównym problemem Fiata Albea jest tak naprawdę uboga oferta silnikowa. Producent nie zaoferował diesli JTD - pod maską mogą pracować wyłącznie motory benzynowe. Mimo niewielkich pojemności nie są niestety zbyt oszczędne. Albea to lekki wóz, dlatego wariant 1.6l 103KM radzi sobie z nią całkiem nieźle. I musi wystarczyć, bo nic mocniejszego w ofercie już nie ma. Jednak coś za coś - zdarzają się problemy z rozrządem. Słabsze jednostki 1.4 77KM oraz 1.2 80KM są wyraźnie mniej elastyczne i wymagają wysokich obrotów, żeby wóz zaczął jechać. Zbierają za to niezłe opinie za trwałość, choć można spodziewać się wypalenia uszczelki pod głowicą.
Nacisk na rodzinne walory i cenę pogrążyły również przyjemność z jazdy. Ani zawieszenie, ani układ kierowniczy nie są precyzyjne. Do tego w zakrętach nadwozie mocno wychyla się i można odczuć wrażenie, że traci się kontrolę nad autem. Najprzyjemniej przemieszczać się tym samochodem z jednego punktu do drugiego. I jest w tym wszystkim jeden, spory plus - zawieszenie i tak jest lepsze niż w Sienie. Ma przyjemniejszą amortyzację i zachowuje się trochę bardziej przewidywalnie na drodze.
Czasem nie warto przepłacać, choć niska cena to też często niskie oczekiwania. Fiat Albea ma garść niedociągnięć, ale jeżeli przestrzeń i rozsądne koszty są najważniejsze, to czemu nie?