Escort - wygasła gwiazda
Dobre, rodzinne auto? Najlepiej coś z klasy średniej i do tego kombi - Opel Insignia, Honda Accord albo Volkswagen Passat. A coś tańszego? Są jeszcze samochody kompaktowe - Ford Focus, Skoda Octavia... Hmmm... A coś jeszcze tańszego? Cóż - używany Ford Focus i Skoda Octavia. Nie, dalej za drogo.
Nie każdy szuka samochodu za minimum 20-30 tys. zł, w którym będzie błyszczał na ulicach jak znajomi na YouTube’ie. Oczywiście chodzą słuchy, że wszystko co ma koła, jest rodzinne i kosztuje poniżej tej kwoty jest „złomem”. W sumie to prawda. Jednak powyżej tej sumy zależność jest taka sama. Nieumiejętnie kupione i niesprawdzone auto w każdym przedziale cenowym będzie „złomem” – dlatego trzeba umieć szukać. Niektórzy ludzie mają podejście praktyczne, chcą zapłacić mało i po prostu jeździć, dlatego nie potrzebują drogiego samochodu. Teraz nasuwa się pytanie – Ford Escort to bardziej „złom”, czy bezpłciowe auto do codziennej jazdy?
Patrząc na tempo rdzewienia tego samochodu większość bez wahania powie, że to „złom”. W tym aucie to jest tak duży problem, że złośliwie mówiąc wystarczy się o nie oprzeć, by wszystko zrównało się z ziemią i zarosło chwastami. Poza nadwoziem koroduje również podwozie, włącznie z podłużnicami – dlatego warto dokładnie obejrzeć wszystko przed zakupem. Ale gdyby spojrzeć na Escorta z drugiej strony, to okaże się, że ma sporo zalet.
Po pierwsze – konstrukcyjnie jest stary. Czy to oby na pewno zaleta? Nie, bo będzie się częściej psuł, jednak dzięki wiekowi jego budowa nie jest wiele bardziej skomplikowana od klucza francuskiego, który swoją drogą jest w stanie go naprawić. A to już spory plus, patrząc na to, co Escortowi może się przytrafić. Przednie zawieszenie? Jest do bani, dlatego już podczas zakupu lepiej nastawić się na pierwsze wydatki. Tu wychodzi jednak druga zaleta auta. Na pewno widzieliście reklamy nowych jogurtów w telewizji, w stylu: „mama podtyka nowy, tani jogurt swoim dzieciom zamiast czekolady, a tata kupił sobie używane Ferrari, bo mniej wydaje na desery dla rodziny”. Z częściami do Escorta jest podobnie – dobrych zamienników jest mnóstwo, najtańsze elementy układu jezdnego kosztują kilkanaście złotych. Do tego są łatwiej dostępny od świeżego chleba w hipermarkecie. W tylnym zawieszeniu bywają już tylko problemy z silentblockami, z kolei silniki, nie licząc wycieków i przegrzewania, są praktycznie bezawaryjne, pod warunkiem, że dba się o regularną wymianę płynów i pasków. Tego od rozrządu najlepiej co 60 tys. km. To jednak nie znaczy, że osprzęt jednostek jest nieśmiertelny – awarie rozrusznika i alternatora to jedna z częstszych usterek. Zwykle „wysiada” też silnik krokowy, który jak na ironię tani już nie jest. Sprzęgło? Po tylu latach też lepiej doliczyć je do rachunku na wszelki wypadek. Pozostałe usterki należą raczej do gatunku dokuczliwych. Szwankujące klamki i przełączniki we wnętrzu, wilgoć w bagażniku, problemy z łożyskami kół, awaryjna tylna wycieraczka… To dość stare i tanie auto, dlatego trzeba być świadomym tego, że nie jest idealne. Najważniejsze, że główne elementy konstrukcji podczas eksploatacji są tak „twarde” jak ludzie na pielgrzymkach. A co z napędem?
Jednostki napędowe to eksponaty muzealne, które nie mają za wiele do roboty pod maską Escorta. Auto jest lekkie i łatwo wprawić je w ruch. Benzynowy 1.3l jest dobrym motorem, ale nie w tym wozie. Pracuje głośno, jeździ słabo, brakuje mu mocy i momentu obrotowego. Z drugiej strony czego można się spodziewać po 60KM w samochodzie kompaktowym? Wystarczy, że ten motor cierpi, więc lepiej nie dorzucać do tego jeszcze cierpiącego kierowcy. Za to 1.4l 75KM jest dobrym minimum do tego, żeby nie zwariować za kierownicą i dość zgrabnie przemieszczać się z punktu A do B. Ma nawet przebłyski dynamiki na wysokich obrotach, dlatego idealnie sprawdzi się w rękach spokojnego kierowcy. Gorzej, gdy ten spokojny kierowca często podróżuje z całą rodzinką na pokładzie, bo przy takim obciążeniu wyprzedzanie to już dla tego silnika wyzwanie. Dla psychiki pasażerów zresztą też. W takich warunkach sprawdzi się za to 1.6l 90KM, który idealnie pasuje do tego auta. Są też dostępne większe motory, 1.8 oraz 2.0l, ale w nich trudniej zapanować nad rozsądnym spalaniem. Diesle? Trudno, żeby ich nie było. 1.8D ma 60KM, przerażający dźwięk, przerażającą kulturę pracy i przerażająco beznadziejne osiągi. Właściwie to osiągów wcale nie ma. Ale za to ma coś znacznie lepszego – długowieczność. Przy prawidłowej eksploatacji „zajechanie” tego diesla graniczy z cudem. A jeśli ktoś szuka czegoś elastyczniejszego – nie ma sprawy. Ford wsadził do tej jednostki turbosprężarkę i wycisnął 70 i 90KM. W Escorcie to wbrew pozorom zupełnie wystarcza. Prawdziwymi wisienkami na torcie są jeszcze egzemplarze specjalne Escorta z mocno podkręconymi jednostkami benzynowymi, ale cóż… Dziś w większości są już „zajechane” i trudno je dostać.
Konstrukcja zawieszenia nie jest specjalnie skomplikowana, ale o dziwo zapewnia całkiem niezłe prowadzenie. Trzeba mieć tylko jedno na uwadze – auto jest lekkie, dlatego na nierównościach ma tendencje do podskakiwania. A to w połączeniu z zakrętem kończy się nadsterownością i w porywach dość nieprzewidywalnym zachowaniem się samochodu. Jednak nie ma co narzekać, bo ten wóz i tak prowadzi się po prostu dobrze. A jakimi wersjami warto się zainteresować?
Escort MkV górował w 1990 roku nad konkurencją, bo był świeższy i ładniejszy. Ale chwilę potem pojawił się VW Golf III oraz Opel Astra, dlatego Escort ze świeżego i ładnego na ich tle „awansował” na kanciastego i brzydkiego. Sytuację nieco uratowała zmiana „twarzy” kompaktowego Forda w 1992 roku, ale różnica i tak była taka jak pomiędzy 50. a 51. operacją plastyczną Cher – jakaś różnica była, ale i tak nijaka. Wszystko zmieniło się w 1995 roku i właśnie tych egzemplarzy najlepiej szukać. Nadwoziu przybyło krągłości, poprawiono jakość, zmieniono deskę rozdzielczą na dużo ładniejszą niż przedtem... Zadbano nawet o takie szczegóły jak analogowy zegarek – mniej więcej taki, jaki można spotkać w Rolls Royce’ach, tylko że bardziej tandetny. Jest jeszcze coś.
Spróbujcie poszukać u konkurencji kompaktowego auta z końca lat 90’, które byłby tak dobrze wyposażone jak Escort. Klimatyzacja, „elektryka”, centralny zamek – w ostatnich egzemplarzach to jest jak najbardziej osiągalne. Może i konstrukcja tego wozu pamięta czasy ważek wielkości Airbusa 380, a zmiany stylistyczne to tylko tony fluidu retuszującego zmarszczki, ale Escort potrafi jeszcze służyć. Wygodne fotele, sporo miejsca z przodu, mnóstwo wersji nadwoziowych... młodzi wezmą kabriolet, wyważeni sedana, firmy kombi, a cała reszta hatchbacka. I jeszcze te wersje specjalnie – RS2000, powalający Cosworth... Legenda Escorta trwała od 1968 roku, ale wszystko się kiedyś kończy, bo zmieniła się koncepcja, zarząd i plany. Teraz trwa era Forda Focusa. A dobrego Escorta z drugiej ręki trzeba po prostu umieć znaleźć.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00