Czy warto kupić: używany Ford Cougar (1998-2001)
Szybkie, nowoczesne i przyciągające uwagę. Tak można w skrócie przedstawić przepis na udane coupe. Do tego dołożyć jeszcze wyjątkowość modelu na tle innych konkurentów i sukces mamy gwarantowany. Czy aby na pewno? Ford pokazał, że bardzo łatwo przekroczyć granicę nowoczesnego designu i zamiast wielkiego sukcesu osiągnąć spektakularną porażkę. Mowa o niezbyt dobrze przyjętym modelu o zadziornej nazwie Cougar. Jak ten samochód wypada w dzisiejszych czasach? Przekonajmy się i zobaczmy, czy warto kupić używanego Forda Cougara?
Choć od premiery największego „kota” w rodzinie Forda minęło piętnaście lat, dopiero teraz spokojnie można przejechać nim przez ulice, nie wzbudzając większego zainteresowania przechodniów i innych użytkowników drogi. Kiedy jednak pierwszy raz pojawił się w salonach, szok każdego, kto go zobaczył, był porównywalny do ataku serca powiązanego z epilepsją. Mogłoby się wydawać, że jest to bardzo dobry objaw nadchodzącego sukcesu. Niestety, Cougar okazał się kubłem zimnej wody wylanej na głowy inżynierów Forda. Nie stał się hitem, a wręcz przeciwnie, kojarzony jest z fatalną pomyłką. Najlepiej odzwierciedla to fakt, że model ten produkowany był tylko przez trzy lata (1998-2001).
Jednak to, co kiedyś oznaczało zbyt futurystyczne podejście do rzeczywistości, dziś może idealnie pasować do współczesnych trendów. Tak właśnie jest z Cougarem. Pomimo upływu lat, zadbany egzemplarz nadal może przyciągać spojrzenia i wywoływać uśmiech na twarzach. Nie da się jednak ukryć, że stylistyka tego samochodu nie wszystkim przypadnie do gustu. Długa linia nadwozia nie poprowadzona w linii prostej, a mocno opadająca od bagażnika w stronę maski, nadaje mu specyficznej zadziorności. Niestety dodatkowo cały urok psują oryginalne koła w rozmiarze 16 cali, które wyglądają jak zapożyczone z Forda Fiesty. Jakby tego było mało dedykowane do nich opony mają tak niestandardowy rozmiar (215/50 R16), że bardziej opłaca się kupić całe używane koła w innym rozmiarze, niż inwestować w takie nowe. Istnieją oczywiście zamienniki oryginalnego rozmiaru opon, a doskonałym wyborem jest rozmiar 205/55 R16, z którego zakupem i ceną nie powinno być problemu. Optymalnym rozmiarem są koła 17 calowe.
Podobnie jak z zewnątrz jest we wnętrzu. Całość sprawia fajne i jeszcze w miarę świeże wrażenie, jednak wpadek projektantów jest tyle, co pryszczy na twarzy nastolatka. Na pierwszy ogień można wziąć materiały z jakich zostało wykonane wnętrze. I od razu pojawia się zagadka. Co dziwne, w tym samochodzie połowa z nich jest świetnej jakości, a połowa jak z recyklingu, co sprawia wrażenie jakby podczas projektowania, nagle zabrakło funduszy na lepsze materiały i inżynierowie postanowili skończyć drugą połowę zamykając się w 10$. Kolejnym problemem jest spasowanie materiałów, które po około czternastu latach użytkowania w mało zadbanych modelach niemiłosiernie trzeszczą, skrzypią, brzęczą i wydają wszelkie inne możliwe dźwięki. Oczywiście można trafić na dobrze utrzymany model, którego plastiki nie doprowadzą do nerwicy, jednak trzeba się trochę naszukać. Na pochwałę zasługuje lista wyposażenia Cougara. W najbogatszych wersjach można znaleźć takie dogodności jak ABS, centralny zamek z ryglowaniem drzwi, elektroniczna klimatyzacja, kontrola trakcji, elektryczne szyby i lusterka, podgrzewana cała przednia szyba oraz lusterka, skórzana tapicerka, elektryczny fotel kierowcy, podgrzewane fotele, elektryczny szyberdach itp. Trzeba przyznać, że na samochód, który ma 14 lat na karku, to dość imponujące. A co z miejscem? Przysłowiowy „kotek” jest modelem przeznaczonym dla czterech osób i rzeczywiście tyle się do niego zmieści, ale… Opadająca linia dachu sprawia, że na tylnych fotelach nie można mieć głowy, a głęboko wyprofilowane siedzenia, zmuszają do posiadania pośladków wielkości globusa. Ci jednak, którzy siedzą na przednich miejscach, nie mają na co narzekać. Miejsca jest po prostu dużo, a fotele są wygodne i nieźle wyprofilowane.
Najważniejszy jednak w aucie sportowym jest silnik, a w Cougarze jednostki zostały zapożyczone jak większość podzespołów w Forda Mondeo MK2. Nie wykorzystano oczywiście wszystkich silników, a tylko dwa: 2.0 16v o mocy 131 KM oraz 2.5 v6 o mocy 170 KM. Występowały również wersje limitowane z silnikiem 2.5v6 ST200 o mocy 205 KM (ich kupno graniczy z cudem). Na rynku wtórym cierpliwi mogą także znaleźć wersje z silnikiem 3.0 V6 przekraczające 220 KM. Jednak należy wspomnieć, że te silniki nie są oryginałami, a motorami przekładanymi z innych samochodów (np. Jaguar) , co nie zmienia faktu, że radzą sobie w tym aucie znakomicie. Skupmy się jednak na dwóch podstawowych jednostkach. Zanim zacznę mówić o słabszym motorze wspomnę tylko o wadze tego samochodu, która wynosi 1466kg. I na tym powinno zakończyć się moje omawianie słabszego silnika w tym aucie. Silnik 2.0 pozwala na osiągnięcie 100 km/h w czasie 10,3 s, a spalanie w cyklu mieszanym niewiele odbiega od większego motoru (ok. 12 l). Puentując: nieporozumienie. Oczywiście widlasta szóstka nie jest bez wad, jednak dużo lepiej radzi sobie z tym samochodem. Dzięki niej auto rozpędza się do 100 km/h w 8,6 s, a spalanie oscyluje w granicach 13 l. Niestety wspomnianą wcześniej wadą, a zarazem zaletą, jest stara konstrukcja tego motoru, choć w tym przypadku leciwość przekłada się także na trwałość i wytrzymałość. Oczywiście są tak jak i wcześniej ukochane przez inżynierów Forda wady konstrukcyjne. Największą bolączką tego silnika (2.5 v6) jest wadliwy układ IMRC, czyli mała metalowa puszka zawierająca układ elektroniczny sterujący długością kanałów dolotowych pozwalających na osiągnięcie maksymalnej mocy. Z pozoru wszystko wydaje się być w porządku, jednak problem leży w umiejscowieniu układu na bloku silnika, który jak powszechnie wiadomo w czasie pracy jest gorący, a układy elektroniczne gorąca nie lubią, przez co przegrzewa się jeden tranzystor i… problem gotowy. Zamiast 170KM mamy do dyspozycji moc z silnika 2.0 co staje się lekkim nieporozumieniem. Dlatego przy zakupie warto zwrócić na to uwagę testując IMRC w bardzo prosty sposób: utrzymując auto w stałej prędkości przy 3500 obr./min, wadliwy układ spowoduje przerywanie w pracy silnika, które będzie odczuwalne delikatnym szarpaniem. Jeśli jednak tym sposobem układ zostanie sprawdzony, chwilę niepewności silnik wynagrodzi nam pięknym brzmieniem. Przy zakupie warto również zwrócić uwagę na stan paska odpowiedzialnego za napędzanie pompy wody. Ponieważ jest on indywidualnie umieszczony po przeciwnej stronie silnika niż pasek klinowy napędzający alternator i sprężarkę klimatyzacji, dużo osób o nim zapomina. Zbyt duże zużycie może spowodować jego zerwanie i bardzo szybkie przegrzanie silnika, którego skutki są fatalne. Słabym punktem Forda Cougara są również gumy zawieszenia tylnego, które bardzo szybko się zużywają i powodują niezbyt przyjemny metaliczny dźwięk na nierównościach. Pocieszeniem jest fakt, że cena nowych jest śmieszna, a wymienić można je nawet we własnym garażu.
Podsumowując. Czy warto kupić używanego Forda Cougara? Warto! Pomimo wielu niedociągnięć i kompletnych pomyłek inżynierów, dopiero teraz po kilkunastu latach ten samochód ma duszę i styl. Stylistyka, oraz kilka detali i smaczków wyróżniających ten pojazd wśród konkurencji sprawia, że za niewielkie pieniądze można poczuć się wyjątkowo, na nudnej, szarej, pełnej oklepanych samochodów drodze.
Redaktor