BMW Serii 5 F10 – wizytówka właściciela
W segmencie Premium jest trochę jak na snobistycznym przyjęciu – nie możesz być gorzej ubrany od znajomych i posiadać tańszego zegarka. Z samochodami luksusowymi jest podobnie – trzeba zaoferować więcej niż konkurencja. Przykładem jest BMW Serii 5 F10. Ale czy po latach to również dobry wybór?
Poprzednia generacja zapisała się w historii jako samochód "spod ręki szaleńca", który skrzywdził BMW nowym designem, Krissa Bangle'a. Co ciekawe – mimo skrajnych opinii, Seria 5 E60 pobiła rekordy sprzedaży i dalej jest rozchwytywana na rynku wtórnym. Tym razem producent postanowił jednak pójść inną drogą w myśl zasady, że ludzie bogaci są konserwatywni. I tak zastosowano nowe oznaczenie – F10, by podkreślić nową erę dla BMW. Ponadto design naprawdę mocno się zmienił – dziś w komisach starszy E60 wygląda na następcę F10, a nie odwrotnie. Co nie znaczy, że "piątka" jest brzydka, wręcz przeciwnie. Fajerwerków stylistycznych próżno tutaj szukać, ale auto prezentuje się ekskluzywnie i ma świetne proporcje.
Znalazł się też polski akcent – nadwozie zaprojektował Polak, Jacek Frohlich. Co prawda, z nazwiska polsko nie brzmi, ale to dlatego, że od lat mieszka za granicą i przyjął tamtejsze obywatelstwo.
Samochód pojawił się na rynku w 2010 roku, a w 2013 przeszedł niewielki facelifting. Z salonów zniknął niedawno, ponieważ został zastąpiony przez nową generację. Od debiutu Serii 5 F10 minęło już kilka lat, ale auto dalej udowadnia, że rzeczy niemożliwe stają się możliwe. Co prawda, w przeciwieństwie do poprzednika zrezygnowano z aluminiowych elementów nadwozia, za to ilość wersji silnikowych oraz możliwości konfiguracji powalają, a stopień skomplikowania jest tak duży, że sami inżynierowie chyba zastanawiają się, co właściwie stworzyli, szczególnie jeśli przyjdzie coś naprawiać.
Awaryjność
BMW Serii 5 F10 nie jest specjalnie awaryjnym samochodem – przynajmniej narazie. Kłopot polega jednak na tym, że nawet drobne usterki często są trudne do usunięcia, a jak się już zdarzą te poważniejsze, to problem rośnie do wielkości końca świata. Przede wszystkim auta nie oszczędziły akcje serwisowe. Wadliwa była pompa wody w dieslu oraz czujnik ochrony pieszych podczas wypadku, z którego obecności większość osób pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy. Warto sprawdzić, czy upatrzony egzemplarz uczestniczył w naprawach. Stosunkowo delikatna jest również automatyczna skrzynia biegów oraz napęd 4x4 xDrive – te mechanizmy nie przepadają za zaniedbaniami serwisowymi, dlatego warto dbać o systematyczną inspekcję i przede wszystkim wymianę oleju.
Duża ilość elektroniki jest zarówno zaletą, jak i wadą tego auta. Nowoczesne rozwiązania potrafią zagwarantować wyjątkowo wysoki poziom komfortu i bezpieczeństwa, ale podczas awarii naprawa wygląda jak rozbrajanie bomby nukleranej. A dzieją się różne rzeczy – od ściągania w jedną ze stron w egzemplarzach z aktywnym układem kierowniczym, po szwankujące wyposażenie i błędy w komputerze. W ASO mają na to bardzo prosty sposób – wymiana całych elementów na nowe, dzięki czemu już teraz zdarzają się "piątki", które mają już na swoim koncie nową skrzynię biegów, most i moduły sterujące. Co prawda, taki sposób naprawy w przypadku F10 nie zawsze się sprawdza, ale póki auto jest na gwarancji, to nie jest źle. Gorzej jest w przypadku pierwszych egzemplarzy. Czy to normalne, że kilkuletnie auto ma na koncie tak poważne naprawy? Jeśli chodzi o segment Premium, to niestety tak. Era Mercedesa W124 już dawno minęła.
Silniki na szczęście są udane, choć zawodzi osprzęt. Szczególnie "niebezpieczny" jest łańcuch rozrządu w bardzo popularnym, 4-cylindrowym dieslu o oznaczeniu 520d. Przedwcześnie zużywa się i grozi uszkodzeniem całej jednostki napędowej, dlatego lepiej być wyczulonym na podejrzane odgłosy spod maski. Jak na ironię – jakiś "spec" z BMW wpadł na pomysł, aby napęd rozrządu przenieść w takie miejsce, żeby dostęp do niego był gorszy niż do prezesa korporacji, siedzącego na ostatnim piętrze wieżowca – od strony skrzyni biegów. Przez to koszty wymiany napędu są wręcz astronomiczne, bo trzeba wyjąć silnik lub odchylić skrzynię biegów.
Pozostałe problemy to już raczej standard – zużyte trubodoładowanie, wyeksploatowany filtr cząstek stałych (trzeba dolewać płyn adBlue – to roztwór mocznika, na szczęście jest tani), problemy z pompą oleju oraz układem klimatyzacji. Seria 5 nie jest usterkowym i problematycznym autem, ale gdy już coś się zepsuje, to wakacje na Lanzarote będą musiały chwilę poczekać.
Wnętrze
Przedział pasażerski robi świetne wrażenie, ale również tutaj producent nie uniknął wpadek. Skórzana tapicerka stosunkowo szybko przeciera się, a właściciele niektórych egzemplarzy narzekają na skrzypiące elementy wnętrza przy większych przebiegach. Mimo tego czuć tutaj półkę Premium, szczególnie wyposażenie często zaskakuje. Na pokładzie może znaleźć się nawet kamera termowizyjna, aktywne zawieszenie i cała masa innych gadżetów. Całością zarządza system iDrive, który da się w końcu pojąć – pierwsze wersje oprogramowania po 2000 roku nie były zbyt przyjazne. Najważniejszymi funkcjami można sterować przyciskami umieszczonymi na kierownicy oraz kokpicie. Przyzwyczajenia wymaga elektroniczny wybierak automatu, ale w praktyce jego obsługa jest banalna. Z kolei wśród zestawu zegarów znalazł się znany z BMW analogowy ekonomizer, który pokazuje aktualne zużycie paliwa. Opcjonalnie na przedniej szybie może się również wyświetlać hologram z podstawowymi informacjami na temat jazdy. Miejsca jest sporo, zarówno z przodu, jak i z tyłu, a zakres regulacji foteli rozpieszcza.
Co możne znaleźć się pod maską? Dobre pytanie
Liczba konfiguracji tego auta jest chyba większa niż ilość kombinacji cyfr w Lotto, ale w komisach królują wersje z nadwoziem sedan z podstawowym dieslem 520d i automatem. Wariantów benzynowych jest bardzo mało, a szkoda. 4-cylindrowy motor jest tylko jeden i ma 184 KM. To wystarcza do żwawego przemieszczania, choć nie czuć w nim nadmiaru mocy. Mocniejsza propozycja to słynna 3-litrowa, rzędowa „szóstka” – stosunkowo rzadki gość na rynku wtórnym, ale za to mało problematyczny i wyjątkowo dynamiczny. Idealnie pasuje do tego auta, a jego moc dochodzi do 306 KM. Z kolei na szczycie znalazł się motor V8 w wersji 550i (407 KM) oraz M5 (560 KM). Co z dieslami? Najsłabszy i zarazem najpopularniejszy oferuje 184 KM i to również wystarcza, podobnie jak w wersji benzynowej. Mimo tego miłośnicy osiągów powinni zainteresować się 6-cylindrowym dieslem, który przez lata zdołał podbić serca wielu kierowców. Podczas swojej kariery przeszedł wiele modyfikacji i dzisiaj można go mieć z pojedynczym doładowaniem, podwójnym, a nawet potrójnym w wariancie M550d. Moc waha się w przedziale 204-381 KM. To dobry wybór. Właściwości trakcyjnych nie trzeba komentować – niektóre egzemplarze mają skrętną tylną oś, a zawieszenie jest dość sprężyste. Nadwozie nie wychyla się w zakrętach, a slalomy to żywioł Serii 5 – aż dziwne, że limuzyna może prowadzić się tak dobrze. Progresywny układ kierowniczy tylko w tym pomaga.
BMW Serii 5 F10 to udany samochód, co niestety zauważyli też… złodzieje. Warto pomyśleć nad dodatkowym zabezpieczeniem. Poza tym ciężko do czegoś się przyczepić. Osoby poszukujące takiego auta zazwyczaj wiedzą, z czym to się wiąże – koszty utrzymania nie są okazyjne, ale świadomość posiadania technologicznej perełki jest całkiem przyjemna. Szczególnie, gdy przyjdzie pochwalić się przed znajomymi.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej.
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00