Audi Q7 - urzekające, czy przerażające?
Zarówno Mercedes jak i BMW weszli w obecne stulecie ze swoimi luksusowymi SUVami. Co z Audi? Zostało w tyle. I to tak bardzo, że wytoczyło swoje działo dopiero w 2005 roku. Chociaż nie - to nie było działo, tylko prawdziwa bomba atomowa. Jakie jest Audi Q7?
Choć od premiery Audi Q7 minęło już dobrych kilka lat, samochód dalej wygląda świeżo i budzi respekt. Facelifting z 2009 roku zatuszował delikatne zmarszczki, przez co auto chętnie konkuruje o klientów z BMW i Mercedesem. Jednak po chwili wpada do głowy drobna refleksja – Audi stworzyło prawdziwe monstrum.
PRZEPYCH – TO JEST TO!
Fakt, dwójka niemieckich rywali oferowała SUVy już wcześniej, ale koncern spod znaku czterech pierścieni i tak ich zaskoczył – stworzył auto, przy którym konkurencyjne SUVy wyglądały jak gumowe lale. Mercedes dopiero rok później odpowiedział Audi swoim równie gigantycznym modelem GL, a BMW postanowiło pójść swoją drogą i nie przejęło się tematem.
Sekret Q7 tkwi w rynku, dla którego zostało stworzone. Auto tak naprawdę jest adresowane do Amerykanów – przez to mierzy ponad 5m długości, blisko 2m szerokości, wygląda majestatycznie i trudno go nie zauważyć. Tu wszystko jest wielkie – nawet lusterka wyglądają jak dwie patelnie. Co to oznacza w Europie? Ciężko polecić ten samochód komuś, kto dojeżdża do biurowca w centrum ze swojej willi na obrzeżach metropolii. Q7 jeździ się po mieście po prostu niewygodnie, a do zaparkowania trzeba szukać luki, w której zmieściłby się katamaran. Ale w końcu nie do miasta ten samochód został stworzony. W długie, biznesowe trasy jest wprost idealny, a to nie jedyne zadanie, z którym poradzi sobie celująco.
Jedną z największych zalet tego auta jest przestrzeń. W opcji można było nawet zamówić dwa dodatkowe miejsca siedzące, przez co wóz przekształcał się w luksusowego, 7-osobowego busa. Przestrzeni jest w nim tyle, co w pustej stodole, dlatego tak naprawdę każdy znajdzie wewnątrz wygodną pozycję. 775-litrowy bagażnik można powiększyć do 2035l, a to oznacza, że nawet wynajmowanie ciężarówki podczas przeprowadzki może okazać się zbędne. Szkoda tylko materiałów wewnątrz – są świetne i żal by było je uszkodzić.
AUDI Q7 – KOMPUTER NA KOŁACH
Tak naprawdę ciężko jest znaleźć w Q7 jakiś element wyposażenia, który nie ma przylutowanego kabelka i nie jest obsługiwany przez komputer. Przez to komfort auta wręcz urzeka. Większością funkcji i tak zarządza system MMI. Został zaprezentowany w 2003 roku we flagowym Audi A8 i składa się z ekranu oraz pokrętła z przyciskami przy dźwigni zmiany biegów. Audi uznało go za absolutną rewolucję, ale za to kierowcy nie. Ponoć ma ponad 1000 funkcji, jest skomplikowany, a pstrykanie wszystkimi przyciskami podczas jazdy grozi śmiercią. Obecnie koncern już go uprościł.
Lista dodatków była tak ogromna, że przypominała segregator zeszłorocznych faktur. Wiele pozycji było wręcz śmiesznych – aluminiowe dodatki, alarm, czy kierownica wielofunkcyjna… dopłata za takie elementy w tak drogim aucie to przesada. Przez takie z pozoru drobne elementy cena samego wyposażenia dodatkowego mogła wręcz dorównać bazowej cenie całego samochodu. Mimo tego już standardowe wyposażenie często rozpieszczało – czujnik zmierzchu, sensor deszczu, napęd na wszystkie koła, automatyczna klimatyzacja, elektrycznie otwierana klapa bagażnika, przednie, boczne oraz kurtynowe poduszki powietrzne… Długo można tak wymieniać. Największą utratę wartości mają wersje najbogatsze, dlatego właśnie takich warto szukać na rynku wtórnym – a jest ich dość dużo. Wysoki stopień skomplikowania konstrukcji auta ma jednak jedną wadę.
Drobne awarie elektroniki w Q7 tak naprawdę nie są niczym nadzwyczajnym, choćby usterki tylnej klapy. Niestety niektóre problemy ciężko jest zdiagnozować i zdarza się, że przez błahą rzecz samochód musi stać przez parę dni w serwisie. I to nie byle jakim – nie wszystkie sobie z nim poradzą. Pod względem mechanicznym jest dużo lepiej. Tradycyjne zawieszenie jest trwałe, jednak w pneumatycznym zdarzają się rozszczelnienia układu i wycieki płynu. Ze względu na dużą masę auta konieczne są też dość częste wymiany tarcz i klocków. Jest za to dobra wiadomość – Q7 dzieli sporo podzespołów z VW Touaregiem oraz Porsche Cayenne, dlatego z dostępnością części nie ma problemów. A silniki? Dużo trwalsze są te benzynowe, jednak ich utrzymanie jest drogie, a montaż instalacji gazowej skomplikowany. Ze względu na bezpośredni wtrysk paliwa natknięcie się na Q7 z LPG jest tak trudne jak spotkanie Tiny Turner w Lidlu. Choć z drugiej strony, kto kupuje takie auto, by montować w nim LPG? Diesle miewają problemy z rozciągającymi się łańcuchami rozrządu, doładowaniem i filtrem cząstek stałych. W wersjach TDI Clean Diesel trzeba dodatkowo uzupełniać płyn AdBlue, lub jak kto woli – roztwór mocznika. Na szczęście preparat nie jest drogi, a czynność można wykonać samodzielnie. Muszę jeszcze wspomnieć o motorze 3.0 TDI. To kusząca i bardzo popularna konstrukcja – łatwo natknąć się na nią w komisie. Jednak przy większym przebiegu może sprawiać problemy - układ wtryskowy jest awaryjny, co ostatecznie prowadzi do wypalenia tłoków. Również panewki mają tendencję do wycierania się.
MOŻNA SIĘ ZDZIWIĆ
Jak przystało na SUVa, Q7 nie przepada za błotem, choć to nie znaczy, że się go boi. Każdy egzemplarz ma napęd 4x4 z mechanizmem różnicowym Torsen. Nad całością czuwa elektronika, która przyhamowuje ślizgające się koło i przekazuje większą ilość momentu obrotowego na pozostałe. Oczywiście na szosie też to się przydaje i właśnie taką nawierzchnię najbardziej lubi Q7. Przed wyborem konkretnego egzemplarza warto jednak zastanowić się nad dwiema kwestiami. Zawieszenie pneumatyczne jest skomplikowane, drogie w naprawach i bardziej awaryjne od konwencjonalnego. Jednak warto je mieć. Tak naprawdę tylko ono radzi sobie z grubo ponad 2-tonowym monstrum i łączy genialny komfort ze świetnym prowadzeniem. Zwykły układ też wzorowo utrzymuje to wysokie auto na drodze, jednak wystarczy przejechać kilkaset metrów po „kocich łbach”, by zapomnieć własnego imienia – zestrojenie jest po prostu za twarde. A w tego typu aucie prócz prowadzenia to właśnie komfort jest kluczem do zadowolenia.
Drugą kwestią są silniki. Wybór pozornie jest duży, ale na rynku wtórnym tak naprawdę nie ma go wcale - prawie każde Q7 ma diesla. Przeważnie jest to motor 3.0 TDI. Auto jest ciężkie, dlatego podczas samej jazdy miejskiej motor potrafi „wziąć” nawet kilkanaście litrów oleju napędowego na 100km, ale że zbiornik paliwa ma pojemność wanny, to nie trzeba się martwic, że auto stanie. Sam silnik ma przyjemny, delikatny dźwięk, świetną kulturę pracy i niezłe osiągi. 8.5s do „setki” w zupełności wystarczy, a duży moment obrotowy poprawia elastyczność. Jednak chyba najlepszym wyborem w tym aucie jest 4.2TDI. Ta V-ósemka jest dziełem inżynierii, który sprawia, że Q7 prowadzi się łatwo jak wózek dziecięcy. Zapas mocy jest tak duży, że praktycznie żaden manewr na drodze nie jest stresujący, a auto przyspiesza chętnie bez końca. I choć silnik robi wrażenie, to nie jest wizytówką marki - na szczycie znajduje się 6.0 V12 TDI, czyli monstrualny diesel stworzony we współpracy z szatanem, który podłączony do generatora prądu mógłby zasilić pół Warszawy. Trudno mówić tu o eksploatacji tej jednostki na co dzień, jej zadaniem jest pokazać raczej możliwości koncernu. Jak widać – są spore.
Audi Q7 to wulgarny samochód, który chce mieć wszystko najlepsze. Jest wielki, na powierzchni jego lusterek można zrobić obiad dla całej rodziny, a oferowany luksus powala. On właśnie po to został stworzony – żeby przerazić przepychem. Jednak ciężko nie zgodzić się z jednym – właśnie to jest w nim najpiękniejsze.
Niniejszy artykuł powstał dzięki uprzejmości firmy TopCar, która użyczyła auto ze swojej aktualnej oferty do testu i sesji zdjęciowej
http://topcarwroclaw.otomoto.pl/
ul. Królewiecka 70
54-117 Wrocław
e-mail: top-car@neo.pl
tel: 71 799 85 00