Zwyczajnie niezwyczajny - Citroen DS4
Piękno wymaga wyrzeczeń. Czy nowy Citroën DS4 jest wystarczająco piękny, aby zdecydować się dla niego na te wyrzeczenia?
Zapewne większość z Was słyszała już o ekskluzywnej linii Citroënów nazwanej DS. Zapewne większość z Was też wie, że DS to nawiązanie do słynnego klasyka Citroëna zaprezentowanego w 1955 – ikony, limuzyny wyprzedzającej epokę. Pewnie nawet zdążyliście zapoznać się z licznymi pochlebnymi opiniami na temat nowego DS3 bazującego na małym C3. A skoro tak, to wiecie, że następny w kolejce jest DS4.
Tym razem mamy do czynienia z bardziej wykwintną, można by rzec designerską wersją znanego i lubianego, kompaktowego Citroëna C4. W zamyśle projektantów DS4 ma być czterodrzwiowym coupe z domieszką genów crossovera (czyli czegoś co też jest mariażem styli). Ale DS4 to nie kundelek. Można go postrzegać bardziej jako nową oryginalną rasę. Trudno dla DS4 znaleźć konkurenta. Może Range Rover Evoque? Może Mini Countryman? Tak czy inaczej, trzeba przyznać, że nowy Citroën DS prezentuje się znakomicie. Wszelkie obawy, że ktoś pomyli go z prostolinijnym C4 są całkowicie bezpodstawne.
DS4 ma nawet swój unikalny znaczek – i to nie jeden – całe nadwozie jest bogato ozdobione logiem DS. Owszem nieco analogii do C4 widać w pasie przednim, szczególnie w przypadku identycznych reflektorów, ale na tym podobieństwa się kończą. Pierwszym wyraźnym sygnałem, że mamy do czynienia z czymś zgoła odmiennym od C4 jest podwyższone nadwozie DS4. Potem przychodzi czas na szczegóły. Idealnie wkomponowane w karoserię tylne drzwi, opadająca linia dachu przedłużona przez pokaźny spoiler, uwydatnione nadkola wypełnione cudownymi 19-calowymi felgami czy ledowe paski świateł do jazdy dziennej tworzą oryginalną całość. To motoryzacyjna awangarda w wykonaniu firmy, która od zawsze (choć z przerwami) miała smykałkę do niecodziennych kształtów.
Tutaj rodzi się pewien problem. Kiedy już zaparkujecie na podjeździe i będziecie zmierzać w kierunku drzwi wejściowych waszego domu, nie będziecie czuli potrzeby odwrócenia się, by ten jeden ostatni raz nasycić oczy sylwetką DS4. Czegoś tu brakuje. Czegoś co sprawia, że na jego widok wyrasta Ci trzecia noga. Czegoś czego pod dostatkiem ma Alfa Brera, małe Mini czy Peugeot RCZ. Czegoś co można by ująć jako… osobowość. Chociaż może się mylę…
Oczywiście jako kierowca, więcej czasu będziesz spędzał we wnętrzu szykowanego Citroëna. Cóż, tutaj projektanci byli nieco bardziej powściągliwi niż paryska bohema, która zajęła się karoserią. Kabina DS4 bardo przypomina tą ze zwykłego C4. Jest po prostu zwyczajna (mimo wysokiej jakości), a to stoi w całkowitej sprzeczności z filozofią DS. Dlatego opcją obowiązkową zdaje się być „pełne skórzane wykończenie” brązową skórą za skromne 7900 zł. Wtedy, tak jak w naszym egzemplarzu, wnętrze zyskuje zupełnie nową, ekskluzywną atmosferę. Właśnie taką jakiej spodziewałbyś się w samochodzie o tak awangardowym wyglądzie. Obszyta skórą deska rozdzielcza i właściwie każda inna część wnętrza, wraz z masywną skórzaną „tarką” na fotelach prezentuje się nader luksusowo. Ok, w tym momencie zdrowo przekraczamy 100 tys. zł, ale właśnie tak powinno wyglądać wnętrze ekskluzywnego Citroëna. Przecież do wytwornego garnituru nie założysz trampek. Szkoda, że w przypadku tańszych wersji DS4, Francuzi oferują właśnie takie zestawienie – ordynarne wnętrze w oryginalnej powłoce. Prostaki!
Zazwyczaj skupiam się na konkretnym testowanym egzemplarzu i nie zapuszczam się w cennikowe meandry innych wersji. Ale dziś dziennikarska rzetelność nakazuje mi ostrzec Was przed konsekwencjami próby zaoszczędzenia tych 8 tys. zł. I nawet jeżeli bardziej niż kwota, przemawia przez Was litość dla krów, które zostaną poświęcone na obicie waszego DS4 skórą, powinniście się na to zdecydować.
Każdy kto wychował się w epoce spodni dzwonów, wie, że styl potrafi czasem wziąć górę nad aspektami praktycznymi. W DS4 zmysłowe linie nadwozia dosyć mocno odbiły się na przestrzeni we wnętrzu. Z tyłu jest po prostu ciasno, a zajmowanie miejsca na kanapie wymaga sporej gibkości. Kształt mocno podciętych tylnych drzwi sprawia, że sam otwór jest maleńki. Próba wyjścia bez wyczyszczenia karoserii nogawką spodni jest z góry zdana na niepowodzenie. W zimie, kiedy samochód jest wiecznie brudny, to naprawdę może być spora niedogodność. Nawet większa niż brak możliwości otwarcia tylnych szyb, które najzwyczajniej w świecie nie mają się gdzie opuścić. Ale czemu nie da się ich nawet uchylić? Można by dodać do tego słabą widoczność do tyłu przez maleńką szybę. Piękno wymaga wyrzeczeń – rozumiem. I zapewne wszyscy jesteśmy gotowi na wyrzeczenia w przypadku wcześniej wspomnianej Brery czy RCZ-ta – pięknych coupe dedykowanych kierowcy. Ale nie jestem do końca pewien czy tyczy się to również DS4.
Za kierownicą jednak nie musimy przejmować się tymi niedogodnościami i skupić się na prowadzeniu. Drugim, oprócz wyglądu, mocnym punktem DS4 jest benzynowy silnik 1,6 THP o mocy 200 KM. Wspólne dzieło koncernu PSA i BMW to prawdziwy diament wśród turbodoładowanych jednostek z czterema cylindrami. Gości w podobnej formie pod maską Citroëna DS3 Racing oraz Mini John Cooper Works. W DS4 spisuje się wyśmienicie – pracuje gładko, ma nienaganne maniery, przyjemnym basowym pomruk i potrafi pokazać pazur. Moment 275 Nm przy 1700 obrotach nie wymaga nadmiernej pracy manualną, 6-stopniową, skądinąd znakomitą, skrzynią. 100 km/h otrzymujemy po niespełna 8 sekundach, a wyprzedzanie to czysta przyjemność. W teście (głównie poza miastem) silnik pochłaniał średnio niecałe 9 l/100 km.
W przypadku linii DS wzorowe właściwości dynamiczne oraz prowadzenie są równie ważne jak nietuzinkowe wzornictwo. Mały DS3 na drodze to prawdziwe zwierze i rozbudził spore nadzieje przed spotkaniem z DS4. Nadzieje, które w obliczu zwiększonego prześwitu mogły okazać się płonne. Jednak już pierwsze zakręty pokazują, że DS4 jeździ lepiej niż C4. Mimo że to ekskluzywny Citroën, próżno szukać tu zaawansowanej pneumatyki jak np. w C5. Mamy tu proste sprężyny, amortyzatory i belkę skrętną jednak z powodzeniem spełniają one swoją funkcję.
DS4 nie nurkuje i nie przechyla się pod naporem sił miotających nim w zakręcie. Co więcej ta „stateczność” nie została osiągnięta przez utwardzenie stabilizatorów, a tym samym pogorszenie komfortu. Mamy tu do czynienia z wyjątkowo rozsądnie zestrojonym zawieszeniem, które sprawia że poruszający się nawet na 19-calowych felgach DS4 jest przyjemnie sprężysty i nie grymasi na nierównościach. Co ciekawe układ kierowniczy w DS4 korzysta ze wspomagania elektro-hydraulicznego (w C4 bazuje ono całkowicie na elektryce). To czuć. DS4 prowadzi się precyzyjnie a układ kierowniczy daje naturalne czucie swoją progresywnością i stopniowym zwiększaniem oporu. Przednia oś chętnie nadąża za obraną trajektorią w ciaśniejszych zakrętach co w połączeniu z mocą 200 KM potrafi zaoferować kierowcy nieco rozrywki. Nieco - bo ucina ją skutecznie układ kontroli stabilności, który da się dezaktywować jedynie do 50 km/h. Mówiąc wprost - DS4 jeździ tak jak mógłbyś oczekiwać tego po czymś co zawieszone jest między sportowymi coupe a komfortowymi crossoverami.
Dochodzimy do najważniejszej kwestii. Czy mając do wyboru C4 i DS4 powinieneś zdecydować się na tego drugiego? Odpowiedź nie jest taka oczywista. Jeżeli decydujesz się na DS4 nie możesz poprzestać na wersji podstawowej. Kupowanie najtańszej odmiany DS4 – tej od 71 800 zł zdaje się mijać z celem. To tak jakbyś płacił jakieś 10 tys. więcej za mniejsze C4. Aby zakup DS4 miał logiczne podstawy musimy zdecydować się na co najmniej pośrednią wersję SO CHIC ze skórzanym wnętrzem i większymi felgami (te poniżej 18-cali w nadmuchanych nadkolach prezentują się niczym dojazdówki). Przydał by się też jakiś ciekawy kolor. Dlatego rozmowy w salonie zaczniemy od 91 750 zł. Poniżej tego pułapu DS4 po prostu nie jest zbyt specjalny i nie wyróżnia się na tyle by zasługiwał na swoje miejsce w dzisiejszym motoświecie. Będzie inny owszem, ale czy dostatecznie by przymknąć oko na pewne niedogodności?