Ze Skodą w Laponii – testujemy napęd na cztery koła
Szukaliśmy w Laponii Świętego Mikołaja. Nie wyszło. Znaleźliśmy za to odpowiedzi na temat napędu na cztery koła w Skodzie i różnic, jakie występują pomiędzy poszczególnymi modelami. Zainteresowani?
Lądowanie w Rovaniemi pobudziło dziecięce marzenia. Podobno to stąd co roku wyruszają sanie zaprzężone w renifery, by dostarczyć prezenty dzieciom z całego świata. To też tutaj znajduje się wioska Świętego Mikołaja i poczta, do której trafiają spisane na kartkach dziecięce marzenia – listy.
Choć jesteśmy już dorośli, nadal często zdarza nam się marzyć. Duże dzieci też mają swoje zabawki. Tyle że większe, szybsze i trochę głośniejsze. Wymagają też nieco większych umiejętności niż pedałowanie i skręcanie kierownicą na trójkołowcu.
Być może to też dlatego Skoda zaprosiła nas akurat tutaj – do szkoły Lapland Driving, 15 km od Levi. Byśmy spełniając swoje motoryzacyjne marzenia, wiedzieli też, jak prawidłowo zachować się na śniegu.
Zresztą, ciężko wyobrazić sobie lepszych nauczycieli po ośnieżonych drogach niż fińscy kierowcy. W tej relacji przekażemy wam więc wszystko, czego się dowiedzieliśmy.
Samochody
Na śniegowym torze stanęły Skody wyposażone w napęd na cztery koła. Przyszło nam pojeździć modelami, które znamy doskonale, jak Kodiaq czy Octavia Scout, ale też zasiedliśmy za kierownicą nowości – Karoqa.
Nie trudno zauważyć, że akurat w Skodzie z napędem 4x4 najczęściej zestawiane są silniki Diesla – i to też odzwierciedlały wersje, które trafiły do Lapland Driving. Jeździliśmy Octavią Scout ze 184-konnym 2.0 TDI, Kodiaqiem ze 190-konnym dieslem i 180-konną benzyną oraz Karoqiem z silnikiem Diesla o mocy 150 KM.
Przy okazji prezentacji tych samochodów uzyskaliśmy całkiem ciekawe dane odnośnie sprzedaży Skód z napędem obu osi w Polsce. O ile w Octavii napęd ten zajmuje zaledwie 4,8%, tak w Superbie i – odchodzącym już – Yeti to odpowiednio 25,5% i 28,6%. Zaskoczeniem jest jednak Kodiaq, w którym w 2017 roku aż 81,2% konfiguracji zawierało napęd 4x4. To 1719 sztuk.
Napęd
Układ przeniesienia napędu jest w tych wszystkich samochodach właściwie ten sam. To samochody z definicji przednionapędowe z dołączonym napędem tylnej osi przez sprzęgło wielopłytkowe Haldex piątej generacji. „Dołączonym”, nie „dołączanym”. Już spieszę z wyjaśnieniami.
W przeciwieństwie do tego, co wydaje się wielu osobom, Haldex wcale nie jest napędem dołączanym. Tylne koła są zawsze napędzane – tyle, że w przypadku nawierzchni o dobrej przyczepności przeważnie trafiać tam będzie około 4% momentu. Moment rozdzielany jest jednak płynnie i ciągle – na podstawie danych zebranych z najróżniejszych czujników.
Jeśli więc, w czysto teoretycznej sytuacji, przednie koła znalazłyby się na lodzie, aż 90% momentu zostanie przekierowane na tył, a 10% zostanie z przodu. I wyobrażając sobie kolejną, teoretyczną sytuację – jeśli trzy koła znalazłyby się na lodzie, a tylko jedno z nich miało przyczepność – to jedno dostanie 85% momentu. Oznacza to, że nawet, jeśli musielibyśmy wjechać pod górę, momentu jest tam na tyle, by „popchnąć” całą masę samochodu do przodu.
Haldex ma sporo zalet, jak mniejszy wpływ na zużycie paliwa i lepsze dopasowanie do warunków, ale ma też swoje wady. Jedną z nich jest przypalanie się sprzęgła, kiedy chcemy nieco więcej „poszaleć”.
Da się to jednak łatwo wyjaśnić. To dopasowanie do warunków i przypalanie sprzęgła sprowadza się do ogólnej charakterystyki tego napędu – ma on przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo na drodze przeciętnemu kierowcy. Tak zaprojektowany napęd pozwala wszystkim systemom radzić sobie z poślizgami w nieco bardziej zautomatyzowany sposób, nie wymagając od kierowcy perfekcyjnej reakcji. Do zabaw na śniegu lepiej więc wybrać samochody ze stałym, w pełni mechanicznym napędem – jak w Subaru STI czy quattro z TorSenem.
Na pewno?
Ślizgiem niczym sanie
Okazuje się, że Haldex to jednak całkiem przyjemny kompan do driftowania na śniegu. Spory wpływ na zachowanie samochodu ma jednak sama jego konstrukcja – a przede wszystkim masa.
Kodiaq jest naprawdę sporym samochodem. Ze 190-konnym dieslem waży niecałe 1800 kg. To czuć. Gwałtowne manewry przy wyłączonej kontroli trakcji nie zawsze są przewidywalne. To też dość wysoki samochód, który przechyla się w zakrętach. Jeśli więc mocno skręcimy w prawo, a następnie w lewo, masa jeszcze przez chwilę pozostanie z prawej strony – a to wprowadza samochód w poślizg. To auto lepiej sprawdza się przy spokojnej jeździe.
Jest jednak jeszcze drugi SUV – Karoq. 300 kilogramów mniej to dużo, tego nie da się nie poczuć. W zakrętach o wiele chętniej „słucha” naszych poleceń i nie protestuje nawet w slalomie na śliskiej nawierzchni.
Prawdziwe będzie jednak powiedzenie, że im bliżej asfaltu siedzimy, tym więcej mamy zabawy. Octavia Scout waży w zasadzie tyle samo, co Karoq, ale to ona dawała najwięcej frajdy z jazdy po ośnieżonym torze.
Haldex nie pomaga wyłącznie w jeździe na wprost. Poślizg w zakręcie możemy spokojnie kontrolować gazem i jeśli przyczepność jest odpowiednio mała, wykonywać naprawdę długie slajdy. Kiedy jednak po paru minutach takiej zabawy wyjdziemy z samochodu, okaże się, że przyda mu się odpoczynek – czuć w powietrzu zapach palonego sprzęgła. To nie są naturalne warunki dla tego napędu. Możliwości ma, ale mechanizm cierpi.
Nie przyjechaliśmy tu jednak tylko po to, by się bawić. Sprawdzaliśmy też, jak samochody radzą sobie w slalomie, podczas hamowania, omijania przeszkód i przyspieszania.
Faktem jest, że głównym zadaniem napędu na cztery koła jest poprawa stabilności podczas jazdy po nawierzchni o zmiennej przyczepności. Jeśli napędzane są wszystkie cztery koła, to maleje prawdopodobieństwo, że któreś z kół napędowych straci przyczepność. W końcu dzielimy przez 4, a nie przez 2.
Ważnym aspektem będzie też wjeżdżanie pod wzniesienia. A wzniesienia to nie tylko góry, które kojarzymy z offroadem – spotkamy je też na zwykłych drogach. Jeśli spadnie świeży śnieg, napęd 4x4 pozwoli podróżować bezproblemowo, w przeciwieństwie do np. samochodów tylnonapędowych, które nie mogą wtedy znaleźć przyczepności z racji stosunkowo małego dociążenia osi napędowej.
Wiele osób uważa jednak, że napęd na cztery koła to gwarancja bezpieczeństwa. Niekoniecznie – odpowiada za to jeszcze całe zawieszenie i przede wszystkim nasz jedyny punkt styku z nawierzchnią, czyli opony. Jeśli nie trafimy z prędkością w zakręt i wjedziemy w niego zbyt szybko, napęd nie będzie miał tu nic do powiedzenia – po prostu wpadniemy w poślizg. To samo tyczy się hamowania – mit o lepszym hamowaniu samochodów 4x4 można położyć na tej samej półce, na której leży Kubuś Puchatek i Królewna Śnieżka.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Szkolenia z bezpiecznej jazdy w zimie pozwalają nam nauczyć się nowych umiejętności, które przydadzą się, kiedy drogi staną się całkiem białe. Ciężko jest jednak nie dać się ponieść zabawie. Kiedy znajdziemy się na torze, na którym jeśli coś pójdzie nie tak, jedynie skończymy w głębszym śniegu i będziemy musieli poczekać, aż ktoś nas z niego wyciągnie.
Jeśli jednak dzieci mogą się uczyć przez zabawę, to czemu nie pozwolić też dorosłym?
Redaktor