Zagazowany Mercedes
Wysokoprężny silnik cieplny ma wyższą sprawność niż wersja niskoprężna, czyli z podobnej dawki paliwa uzyskana zostanie bardziej efektywna praca. W przypadku samochodów oznacza to, że jeden litr paliwa wystarcza na przejazd większej odległości. Dodatkowo charakterystyka silnika diesla zapewnia wyższy moment obrotowy niż wersji benzynowej, a jego dużą wartość uzyskamy już przy mniejszych obrotach. Jest to zatem idealny silnik dla modeli dostawczych.
Jednakże wadą diesla jest jego emisja związków szkodliwych. Co zatem byłoby idealne w poruszaniu się w centrach miast i rozwożeniu towarów z hurtowni do sklepów? Oczywiście model elektryczny, ale na duże wersje dostawcze, napędzane tą energią, musimy jeszcze trochę poczekać (chociaż w ubiegłym roku w Hamburgu testowałem już wersję Vito z silnikiem elektrycznym). Pozostaje zatem … wersja zasilana gazem. W przypadku Mercedesa są aktualnie w ofercie dwa modele z podwójnym źródłem zasilania: NGT i LPG. Ten pierwszy to model na gaz ziemny, a drugi to wersja zasilana klasycznym gazem propan butan, jaki montowany jest w wielu osobówkach. Do jazd testowych otrzymałem model zasilany gazem ziemnym kosztujący 113 000 zł netto. Oto spostrzeżenia po przejeździe ponad 1000 km.
Gdy na parkingu centrali firmy w Warszawie poszedłem do zaparkowanych Sprinterów, bez problemów zauważyłem model testowy, gdyż tylko on był w charakterystycznych barwach sugerujących ekologię. Jednakże po otwarciu drzwi, nic nie wskazywało na indywidualny styl modelu. Trzy miejsca siedzące, kokpit z dużą ilością schowków (m.in. półka pod sufitem, kieszenie w drzwiach na butelki 1,5 l, schowek przed pasażerem i kilka zagłębień na dokumenty na desce rozdzielczej), fotel kierowcy z regulacją wysokości i podparciem kręgów lędźwiowych, oraz zabudowa zestawu radio i klimatyzacji w formie prostej, ale gwarantującej dużą pewność użytkowania, były identyczne jak w każdym furgonie Sprintera. Jedyną różnicą jest przycisk NGT umieszczony po prawej stronie kierownicy, obok stacyjki uruchomienia silnika.
Także w jeździe okazało się, że jest to klasyczny dostawczak. Rozstaw osi 3665. mm i długość 5910 mm sprawiały, że parkowanie i jazda na węższych drogach były bardzo utrudnione (średnica zawracania 13,6 m) Jednakże nikt nie kupuje takiego modelu w celu dalekich rodzinnych podróży, a jedynie w celu transportowym. Pod tym zaś względem, Sprinter to mistrz. Do samochodu możemy załadować 10,5 metrów sześciennych ładunku, masa przewożonego materiału to maksymalnie 1370kg, a długość i szerokość skrzyni ładunkowej pozwala na przewóz dużych wielkościowo materiałów (dł 3265 m i szer 1780 mm). Abstrahując od parametrów ładunkowych, gdyż te są identyczne jak w modelu benzynowym, warto zwrócić uwagę na odmienność modelu.
Pierwszy plus - zasięg
Wadą większości samochodów na gaz ziemny jest to, iż są to w zasadzie wersje jednopaliwowe, a benzyna jest jedynie rezerwą pozwalającą na przejazd 100 km, do najbliższej stacji. Pod tym względem nowy Sprinter jest ewenementem. Nie dość, że zamontowano w nim duże zbiorniki na gaz, to dodatkowo pozostawiono ogromny bak paliwa (100 litrów). Tym samym zasięg dostawczego Mercedesa na obydwu paliwach wzrósł do 1200 km (!!!). Umieszczenie dodatkowych zbiorników wymusiło jednak wyeliminowanie koła zapasowego. W Sprinterze zamiast „rezerwy”, pod prawym fotelem schowano kompresor i nabój z klejem, którym należy załatać dziurę w uszkodzonym kole.
Drugi plus - ekonomia
Użyty silnik to model M271 który ma pojemność 1798 ccm i moc 156 KM, a dzięki doładowaniu za pomocą kompresora moment obrotowy został tak wyprofilowany iż 200 Nm jest już przy 1600 obr/min, a dodatkowo między 2800 – 4000 obr/min uzyskuje on wartość maksymalną 240 Nm. W Warszawie na parkingu włączyłem zasilanie gazem (na wyświetlaczu między zegarami można ustawić kontrolkę wskazującą poziom paliwa) i cały czas jechałem wykorzystując to źródło paliwa. Model testowy przejechał na pełnym baku gazu prawie 350 km. Kiedy po opróżnieniu baku podjechałem na stację gazową, zatankowałem nieco ponad 40 metrów sześciennych gazu za 106 zł (cena 1 metra sześciennego to 2,65 zł). Gdybyśmy przeliczyli to na olej napędowy (cena 1 litr 4,99 zł) to okazałoby się, że za tę kwotę zatankujemy ok. 21 litrów ON. Tym samym na odcinku jaki pokonałem, pojazd spaliłby ok. 6 l/100 km. Pamiętając, że jest to model dostawczy, spalanie i koszt eksploatacji (nawet biorąc pod uwagę, iż pojazd był niezaładowany) wzbudzą zachwyt każdego przedsiębiorcy.
Po trzecie fabryczna zabudowa instalacji gazowej
Podczas jazdy, gdy poziom paliwa się zmniejszał, wskaźnik benzyna/gaz wyraźnie się zmieniał. Przed wyczerpaniem źródła gazu (bez względu na to czy aktualnie mieliśmy włączony wskaźnik przebiegu, stacji radiowej itp.) między zegarami pojawił się piktogram butli gazowej informujący o konieczności tankowania. Gdy gaz całkowicie się wyczerpał, zasilanie zostało zmienione na benzynę płynnie i niezauważalnie dla kierującego (bez szarpnięć, czy chwilowego braku zasilania). Jedyną informacją o tym, było zgaśnięcie piktogramu butli. Po zatankowaniu gazu i uruchomieniu silnika okazało się, iż pojazd automatycznie przełączył zasilanie system NGT (stale wciśnięty był przycisk). Te płynne zmiany to jedno, ale drugą zaletą jest zabudowa urządzeń na desce rozdzielczej i przyporządkowanie wskaźników, aby wskazywały dwa źródła zasilania. Jest to wszystko dopracowane na poziomie jaki gwarantuje producent.
A wady???
Największą wadą jest … brak stacji gazowych. Wprawdzie to źródło napędu jest popularne w Niemczech (stacje Erdgas), ale w kraju nad Wisłą dominuje LPG. Mamy zaledwie czterdzieści stacji z tym paliwem i jeżeli ktoś nie mieszka w mieście gdzie jest taka stacja (w wyszukiwarce wystarczy wpisać mapa stacji CNG), to zakup mija się z celem. Jeżeli jednak mieszkasz w dużym mieście (zwłaszcza na południu Polski) i w pobliżu jest stacja zasilająca NCG, to ofertę tę można rozpatrywać bardzo poważnie.
Dla tych którzy nie mają w pobliżu stacji CNG mamy dobrą wiadomość: w ofercie jest także model Sprinter LPG i do tego kosztujący o 10 000 zł Netto mniej niż NGT.