Z dużej chmury mały deszcz - Kia Sorento 2.2 CRDi
Pomny jazd innymi modelami KIA, ciekaw byłem jak sprawdza się w codziennym użytkowaniu największa osobówka koreańskiego koncernu. Wygląd zewnętrzny wzbudza zaufanie - auto jest duże, masywne, krótko mówiąc prawdziwy SUV. A jak się nim jeździ? No właśnie, sprawdźmy.
Sorento ciężko jest przeoczyć, toteż nie szukałem go długo na redakcyjnym parkingu. Auto górowało nad innymi, mieniąc się modnym brązowym lakierem. „Zapowiada się ciekawie” – pomyślałem i po chwili siedziałem za kierownicą. Szybki rzut oka do dowodu rejestracyjnego i już wiedziałem, że do dyspozycji mam auto z silnikiem diesla o pojemności 2,2 litra i mocy 197 koni mechanicznych. Książka w schowku dała mi kolejne informacje – 4WD, moment obrotowy w ilości 437 Nm dostępny w zakresie 1850-2500 obrotów, 10 sekund do 100km/h. „Naprawdę nieźle” – pomyślałem znowu, jednocześnie uruchamiając silnik i ruszając z parkingu.
Przez moment zajmijmy się wyglądem zewnętrznym Sorento. Samochód w stosunku do poprzednika został całkowicie przeprojektowany. Nie jest to już pseudoterenówka, tylko bulwarówka pełną gębą. Typowy, dla nowych modeli KIA, wlot powietrza podkreśla masywny i solidny wygląd, a jednocześnie stanowi dopełnienie stylizacji przodu Sorento wraz z zaokrąglonymi przednimi lampami. Boczne przetłoczenia, niemal identyczne jak w modelu Sportage, zwiększają poczucie, że mamy do czynienia z autem na wskroś nowoczesnym. Zespolone lampy tylne w technologii LED zgrabnie wpasowują się w duży, jakby nie patrzeć, tył. Auto mierzy 468,5 cm długości, jego szerokość to 188,5 cm, a rozstaw osi to równe 270 cm. Dodajmy do tego 171 cm wysokości i już możemy się domyślać, jak to przekłada się na ilość miejsca w środku.
Tak, w środku możemy poczuć się bardzo swobodnie – miejsca dla pasażerów przedniej i tylnej kanapy jest aż nadto. Przestrzeń bagażowa (do linii okien) przy pięciu miejscach wynosi 528 litrów, co trzeba przyznać, jest przyzwoitą wielkością przy aucie tych rozmiarów. Testowe auto wyposażone było również w trzeci rząd siedzeń, ale sadza się tam chyba nielubianych pasażerów, bo ani tam wygodnie, ani przestronnie. Zastanawia mnie, czemu producenci aut z uporem maniaka proponują swoim klientom te dwa miejsca, które wykorzystywane są okazjonalnie, zmniejszają przestrzeń bagażnika, a dodatkowo trzeba za nie zapłacić?
Jak wspomniałem, miejsca w aucie nie brakuje, ale czy w podróży możemy poczuć się naprawdę komfortowo? Teoretycznie tak. Czemu teoretycznie? Jeśli spojrzymy na listę wyposażenia, to zobaczymy na niej takie opcje jak: skórzane i podgrzewane siedzenia, panoramiczny dach, automatyczną 6-cio biegową przekładnię biegów, kierownicę pokrytą skórą czy kamerę cofania. To tylko część z bogatej oferty wyposażenia. Lecz jeśli przyjrzymy się temu wszystkiemu bliżej, to okaże się, że siedzenia nie są zbyt wygodne, a ich ogrzewanie nie ma regulacji – po prostu albo grzejemy, albo nie. Skóra pokrywająca kierownicę jest niemiła w dotyku, z okolic szklanego dachu dochodzą jakieś piski, a obraz z kamery cofania choć wyświetlany w praktycznym miejscu (wsteczne lusterko), to nie posiada linii pomocniczych. Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o wnętrze, to Sorento zasadniczo różni się stylem i wykonaniem od pozostałych modeli Kia, które na przestrzeni kilku ostatnich lat mocno zmieniły się pod kątem upodobań europejskich kierowców. Miejmy nadzieję, że kolejna generacja tego sympatycznego skądinąd SUVa, również podda się zmianom, które sprawią, iż określenie „koreański samochód” nie będzie synonimem tandety.
Nie byłbym sobą, gdybym nie ponarzekał, ale dość tego. Pomimo tego, że w środku jest plastikowo, to trzeba przyznać, że ergonomia jest mocną stroną Sorento. Deska rozdzielcza oraz zegary są bardzo czytelne i wszystko właściwie jest pod ręką. Dla niektórych kierowców kłopotliwe może być odnalezienie hamulca postojowego, który podobnie jak w starych Mercedesach uruchamiany jest dodatkowym pedałem, znajdującym się przy lewej nodze kierowcy. Jedno wciśnięcie powoduje uruchomienie hamulca, a powtórne, jego zwolnienie. Może to i dobrze, że czymś jednak Sorento może nas zaskoczyć. Pomimo przebiegu 30 tys. kilometrów w zmiennych warunkach (czyt. samochód używany przez dziesiątki osób, nie zawsze obchodzących się z nim w odpowiedni sposób), wnętrze nie nosiło oznak nadmiernego zużycia, co daje nadzieję na jego bezproblemowe użytkowanie przez Jana Kowalskiego na dużo dłuższym dystansie.
OK, poradziłem sobie z hamulcem, więc czas ruszyć w drogę. Wysoka moc silnika skłania do mocniejszego wciśnięcia gazu. Jak na taki ruch reaguje Sorento? Rozpędzić prawie 2 tony nie jest, mimo dużej mocy, tak łatwo. Jeśli bez ogródek potraktujemy pedał gazu, to automatyczna skrzynia trochę nerwowo zacznie zmieniać przełożenia i zrobi co może, żeby wykrzesać z silnika jak najwięcej. Skutkować to będzie wkręcaniem silnika na obroty, które na obrotomierzu oznaczone są kolorem czerwonym, a i dla ucha nie są szczególnie miłe, dlatego lepiej zbytnio nie poganiać Sorento. Wówczas auto odwdzięczy się nam umiarkowanym hałasem i średnim spalaniem na poziomie 10 litrów na każde przejechane 100 kilometrów – całkiem przyzwoicie jak na auto tych rozmiarów.
Sorento jako typowa bulwarówka zdecydowanie bardziej woli sunąć autostradą, niż sprawdzać się podczas ostrych manewrów. Zawieszenie tego auta jest dla mnie zagadką. Podczas przejeżdżania przez poprzeczne nierówności, wydaje się być bardzo twarde, natomiast na każde bardziej zdecydowane i szybkie manewry kierownicą reaguje bujając się na boki. Widać, że konstruktorzy próbowali znaleźć złoty środek – no cóż, nie zawsze dostajemy to, czego byśmy sobie życzyli.
W takim razie czy warto kupić Sorento? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jeśli wziąć pod uwagę kwotę jaką musimy wyłożyć na to auto i listę wyposażenia jakie dostaniemy w zamian, to myślę że tak. Jeśli nie przepadamy za autami rzucającymi się w oczy, takimi jak choćby Sportage, i nie szalejemy za kierownicą, to odpowiedź również brzmi tak. Jeśli chcemy cieszyć się siedmioletnią gwarancją i czuć się bezpiecznie w aucie, które dostało w testach zderzeniowych Euro NCAP pięć gwiazdek, to oczywiście nie mamy się nad czym zastanawiać. Natomiast jeśli lista naszych życzeń zupełnie odbiega od powyższych, to chyba po prostu szukamy innego samochodu.