Wszystko o Rapidzie: z zamkiem w tle
Cykl artykułów o Skodzie Rapid zbliża się ku końcowi i przy okazji można go połączyć z wątkiem edukacyjnym - niepozorną wycieczką. W takim razie, czy kompakt Skody upora się z wymagającą trasą wśród zamków Dolnego Śląska?
Test rozpoczął się we Wrocławiu i już miałem z niego wyjeżdżać, gdy naszła mnie drobna refleksja - czy w sercu województwa dolnośląskiego nie ma żadnych zamków? Dzieciom powtarza się, że pochodzą z kapusty, jednak świat idzie do przodu i niedługo większość rodziców będzie im mówiła, że zostały ściągnięte z Internetu – ja też postanowiłem sięgnąć do tej zdobyczy techniki i szybko dowiedziałem się, że we Wrocławiu zamków jest całkiem sporo. Kilka chwil później zaparkowałem Rapida przy Odrze. Mocno pochylona szyba na klapie i zadarty tył nie ułatwiały manewrowania, ale czujniki parkowania na szczęście pomogły. I to pomimo tego, że w zderzaku są zaledwie 3. Auto ładnie prezentowało się na tle Uniwersytetu Wrocławskiego, jednak co on ma wspólnego z zamkami? Na terenie uczelni powstał zamek prawdopodobnie jeszcze za czasów Henryka I Brodatego. Ostateczny kształt nadał mu Karol IV Luksemburski jednak w późniejszych czasach zaczął być sukcesywnie likwidowany. W końcu zniknął całkiem a jego powierzchnię zajął Uniwersytet Wrocławski w 1702 roku. Wrocław obejmuje również mniej znane budowle – jedna z nich znajduje się w Leśnicy.
Złośliwi twierdzą, że w Leśnicy panuje już inna strefa klimatyczna w stosunku do pozostałej części miasta, ponieważ jest położona tak daleko od centrum. Ze śródmieścia prowadzi do niej tylko jedna główna droga, dlatego na spokojnie mogłem zastanowić się nad projektem przedziału pasażerskiego w Rapidzie – tradycyjnie utknąłem w korku, więc miałem na to mnóstwo czasu. Niektórzy lubią czarne wnętrza, jednak ciężko powstrzymać się od myśli, że panuje w nich klimat muzyki Marilyna Mansona. Na szczęście można sobie zażyczyć wykończenie szare lub beżowe - niestety tylko w droższych liniach wyposażenia. Kokpit sprawia dużo lepsze wrażenie niż w Fabii, ale za to gorsze niż w Octavii - materiały są dość twarde. Dźwignia zmiany biegów na szczęście nie przysłania panelu klimatyzacji – w dolnej części kokpitu znajduje się duży schowek, a wszystkie przyciski i pokrętła zostały przeniesione na górną i środkową cześć deski rozdzielczej. Ponadto są czytelne i łatwo dostępne. Co ciekawe – gniazdo USB znajduje się na widoku w okolicach tunelu centralnego. Lepiej nie zostawiać w nim pendrive’a na noc, jeśli rano szyby mają pozostać całe. Octavia ma złącze ukryte w schowku – to lepszy pomysł. Po moich wstępnych przemyśleniach na temat auta w końcu dotarłem do Leśnicy – miejscowa budowla naprawdę robiła wrażenie. Wcześniej była dworem książęcym, który został przekształcony w murowany zamek. Budynek był wielokrotnie przebudowywany aż w końcu spłonął w 1945 roku. Po remoncie stał się wizytówką Leśnicy, którą warto przy okazji odwiedzić. Jednak nie wszystkie pałace pełnią wyłącznie funkcję ozdobną.
Z Leśnicy wyruszyłem w stronę Krobielowic. Trasa w końcu była dłuższa, dlatego miałem okazję sprawdzić auto poza miastem. Do układu kierowniczego i precyzji dźwigni zmiany biegów tak naprawdę nie można się przyczepić. Przełożenia wskakują praktycznie same, a samochód daje się łatwo wyczuć podczas jazdy. Jednak do zawieszenia trzeba się przyzwyczaić – jest po prostu twarde. Nasze drogi miejscami przypominają powierzchnię wulkanu, dlatego większość nierówności niestety będzie wyraźnie czuć. Szczególnie tył ma tendencje do gwałtownego wybijania się ku górze, choć mimo wszystko samochód pozostaje stabilny. Do Krobielowic dojechałem jednak zrelaksowany. Na miejscu dowiedziałem, że historia zamku jest tak logiczna jak fizyka kwantowa i nikt do końca nie zna prawdy. Na jego miejscu początkowo prawdopodobnie istniała wieża obronna, która została przekształcona w dwór. Zakon Franciszkanów rozbudował budynek, który przechodził później z rąk do rąk, aż w końcu, jak to zwykle bywa – stał się ruiną i nikomu się nie podobał. Zaledwie 20 lat temu kupił go prywatny właściciel, wyremontował i… przekształcił w ekskluzywny hotel. Dzięki temu krobielowicki zamek jest idealnym przykładem na współczesne wykorzystanie zabytkowych budowli. To jednak nie koniec wycieczki.
Kolejnym celem była Sobótka. Kręta i stroma droga pięła się ostro ku górze – prowadziła do poszukiwanej budowli, a przy okazji pozwoliła sprawdzić precyzję prowadzenia. Zawieszenie, które jeszcze przed chwilą było zbyt twarde podczas jazdy, tym razem okazało się idealne. To zabawne jak dobrze prosta belka skrętna potrafi radzić sobie na łukach. Przy okazji jest dużo tańsza w naprawie, niż układ wielowahaczowy. Rapid żwawo pokonywał slalomy i nawet nie było w nim czuć wyraźnej podsterowności, choć w naturze nie ma nic za darmo - w tym przypadku kosztem był komfort. Po dotarciu na górę przywitała mnie jedna niespodzianka – niesłychanie opryskliwy właściciel. Zamek początkowo był kaplicą, do której dobudowana została część mieszkalna. Po kilku modernizacjach budowla przybrała obecny kształt i została oddania do użytku publicznego, jako hotel. Chciałem zrobić sobie krótką przerwę na popołudniową kawę, ale wolałem nie ryzykować, dlatego wyruszyłem dalej w poszukiwaniu bardziej serdeczniej atmosfery.
Niezbyt to odkrywcze, ale Brzeg opolski jest położony na terenie województwa opolskiego, a nie dolnośląskiego. W przypadku testu to jednak ważna informacja, ponieważ oznacza, że zboczyłem z trasy. Mimo tego warto było. Budowla początkowo była dworem książęcym. Dalszego scenariusza można się domyślić – przeszła liczne przebudowy i na koniec została zniszczona. Ruinę wykorzystali Prusacy, jako magazyn wojskowy, ale pożar zmusił ich do opuszczenia budynku. W późniejszym czasie rozpoczęła się rekonstrukcja zamku, która została przerwana przez II Wojnę Światową. Dopiero pod koniec ubiegłego wieku budowla przybrała obecny kształt i stała się wizytówką miasta. Władze Brzegu co prawda wpadły niedawno na cudowny pomysł zamontowania automatów parkingowych nawet w najciemniejszych zakątkach miasta, ale i tak zdecydowałem się na krótki postój, by przyglądnąć się przestrzeni w aucie. Z przodu miejsca jest dużo, a do szczęścia przydałoby się tylko lepsze podparcie odcinka lędźwiowego. Na kanapie też nie można narzekać. Linia dachu dość mocno opada, ale na głowę pozostaje dość dużo przestrzeni. Jeszcze lepiej jest w okolicach nóg – stosunkowo duży rozstaw osi jednak robi swoje.
Oława jest położona około 20km od Brzegu, dlatego w międzyczasie mogłem zastanowić się nad przydatnością rozwiązań Simply Clever w Rapidzie - producent chwali się nimi, a nie każdy wie co to jest. W nowym kompakcie jest ich 19. Akurat nie miałem pod ręką ubłoconego psa, by sprawdzić działanie dwustronnej maty w bagażniku, ale system siatek i wieszaków w kufrze jest świetny. Przydatne są również małe kieszenie po bokach oparć foteli i wiele schowków, przez co wnętrze nie będzie przypominało damskiej torebki. Zwykle jest w niej wszystko prócz tego, czego w danej chwili się szuka, dlatego szczególnie paniom łatwo będzie uporządkować wszelkie drobiazgi. Duże kieszenie w drzwiach zmieszczą nawet 1.5-litrowe butelki, a kamizelka odblaskowa ma swoje miejsce w pojemniku pod fotelem. Uchwyt na bilet parkingowy może nie jest rewolucyjny, ale śmiało można zażartować, że skrobaczka do szyb ukryta w klepce wlewu paliwa zapoczątkowuje nową erę w motoryzacji. Tymczasem dotarłem do Oławy. Zamek został zbudowany przez Ludwika I i jak na ironię również był wielokrotnie przebudowywany podczas swojej „kariery”. Później trafił w ręce rodziny Jana III Sobieskiego i… podupadł. Do dziś przetrwał tylko odrestaurowany budynek mieszkalny i wieża. Co jest wewnątrz? Urząd Miasta. Ot kolejny pomysł na współczesne wykorzystanie historycznych zdobyczy.
Tym razem czekała mnie już długa podróż do Kliczkowa. Diesel 1.6 TDI rano pracował trochę szorstko i dość długo się nagrzewał, ale teraz nie można mu nic zarzucić. Owszem, na biegu jałowym czuć wibracje w kabinie, jednak oczywiście znikają podczas jazdy. Na średnich obrotach nawet odgłos pracy jednostki nie jest mocno słyszalny. Dopiero po przekroczeniu 3 000 obr./min. w kabinie robi się wyraźnie głośniej i trzeba to zaakceptować. A jak motor radzi sobie z samochodem? Rapid jest lekki, dlatego 105KM w zupełności wystarcza. Użyteczny zakres obrotów waha się w przedziale 1 500 – 2 500 obr./min. kiedy to moment obrotowy wynosi 250Nm. Podczas jazdy dostrzegłem przy okazji coś ciekawego - nowoczesne ciągniki rolnicze z niewiadomych przyczyn potrafią pędzić blisko 100 km/h, więc nie wiem czym tak naprawdę są. Na pewno nie ciągnikami rolniczymi. Mimo tego Rapid 1.6 TDI nie ma większego problemu z wyprzedzaniem przy takich prędkościach – przyspieszanie do „setki” trwa niewiele ponad 10 sekund, a elastyczność jest idealna przy tej pojemności motoru. Do Kliczkowa niestety dotarłem już po zmroku. Jednak dzięki temu można było dostrzec charakterystyczny element dla wszystkich Skód – światła w kształcie litery „C”. Sam zamek został zbudowany przez księcia Bolka I i po jego śmierci miał mnóstwo właścicieli. Mieściły się w nim nawet liczne urzędy państwowe, aż w końcu trafił w ręce prywatnego właściciela i… stał się hotelem - to chyba taka moda. Podobnie jak liczne przebudowy i zaprószanie ognia wewnątrz. Co ciekawe – przy zamku znajdował się cmentarz koni i psów.
Ponoć ludzie kupują zupełnie niepotrzebne rzeczy za pieniądze, których nie mają. A wszystko po to, by zrobić wrażenie na ludziach, których nawet nie znają. To zupełne przeciwieństwo Rapida. W codziennym użytkowaniu to auto potrafi okazać się naprawdę praktyczne i nie trzeba poświęcać na jego zakup całego rachunku bankowego. Można powiedzieć, że ten samochód ma coś wspólnego z odwiedzonymi zamkami. Co prawda nie skończy jako hotel, ale po prostu stanowi kolejne ogniwo trwającej historii Skody.