Włoska osobliwość - Tazzari Zero
Poznajcie nieszablonowego Włocha - lubi robić wrażenie, goni za nowinkami, niektórym wydaje się uroczy a nawet słodki. Jednak dopiero w czasie jazdy boleśnie zdradza swą prymitywną naturę. Taki jest Tazzari Zero.
Pierwszy egzemplarz elektrycznego Tazzari Zero sprowadziła do Polski firma e+. Spółka ta jako pierwsza w kraju podjęła się budowy sieci punktów doładowania pojazdów na prąd. Równolegle zapewnia ona finansowanie zakupu samochodów elektrycznych (leasing lub wynajem), ich serwis, ubezpieczenie i assistance. Dla firmy e+ Tazzari Zero, równolegle z pięcioma Mitsubishi i-Miev, jest jeżdżącą reklamą „elektrycznej mobilności”. Samochody te można wypożyczać na jazdy próbne lub wynająć. Służą one także jako pojazdy zastępcze. Spółka e+ postanowiła wysondować zainteresowanie włoskim maluchem w celu wprowadzenia go do niszowej sprzedaży w Polsce.
Eye-catcher
Dwuosobowe Tazzari Zero zadebiutowało w zeszłym roku. Jest to bardzo niewielki samochód – ma niespełna 288 cm długości, 156 cm szerokości i 142,5 cm wysokości. Nadwozie Tazzari wykonane jest z tworzywa sztucznego pokrywającego aluminiowy szkielet. Pojazd bardzo zwraca na siebie uwagę i budzi z reguły pozytywne emocje. Sportowego i zadziornego charakteru nadają mu potężne (jak na wielkość samochodu) opony 175/55 R15 oblekające bardzo ładne i dedykowane tylko temu modelowi felgi aluminiowe. Duże koła owocują też sporym prześwitem – 18 cm. To więcej niż w wielu crossoverach. Włoskim maleństwem szybko zainteresowały się firmy branży reklamowej i marketingowej, które gotowe są zamówić co najmniej kilkanaście egzemplarzy tego pojazdu. Nie jesteśmy jednak pewni czy przedstawiciele tych firm mieli okazje się nim przejechać. Mogłoby to ostudzić ich optymizm.
Kryteria na bok
Tazzari Zero nie powinno się oceniać tymi samymi kryteriami co współczesne samochody budowane przez wielkie koncerny samochodowe, ponieważ werdykt byłby dla niego druzgocący. Za tą manufakturą nie stoją milionowe budżety na badania i zwyczajnie włoski maluch nie jest tak dopracowany konstrukcyjnie jak jego odpowiedniki budowane w wielkich koncernach. Tazzari może się pochwalić oryginalnością rozwiązań konstrukcyjnych, które specjaliści od ergonomii lub bezpieczeństwa dużych producentów natychmiast by odrzucili. Przykładem są chociażby metalowe rączki w drzwiach Tazzari, zintegrowane z klamkami, które fakturą przypominają żeliwne odlewy. Kolejnym rozwiązaniem niespotykanym w żadnym innym samochodzie są cztery wielkie i podświetlane przyciski na środkowej konsoli, których nieopisano w żaden sposób. Odpowiadają one za tryb pracy elektrycznego silnika pojazdu.
Aby ruszyć najpierw trzeba pociągnąć do góry czerwoną kulę umieszczoną pomiędzy siedzeniami a następnie przekręcić kluczyk w stacyjce. Jazda do przodu lub do tyłu odbywa się po naciśnięciu odpowiedniego przycisku na środkowej konsoli, a nie przestawieniu dźwigni w podłodze, jak ma to miejsce w wielu samochodach elektrycznych. Ciasne wnętrze Tazzari wypełniają tanie i twarde tworzywa. Zestaw zegarów umieszczono na środku deski rozdzielczej, przez co jest mało czytelny. Najlepiej w całym wnętrzu prezentuje się kierownica. Jest ona obszyta skórą i świetnie wyprofilowana. Wygląda jakby ją żywcem wyjęto, według jednych dziennikarzy – z rasowej rajdówki, a według innych – z konsoli komputerowej z kierownicą. W kabinie Tazzari nie ma ani jednego schowka, brakuje tu też osłon przeciwsłonecznych. Niewielkie przedmioty możemy włożyć do schowka o pojemności 30 litrów pod przednią maską. Za kabiną wygospodarowano też skromny bagażnik o pojemności 150-litrów. Włoski maluch ma przy tym wyjątkowo małą ładowność – zaledwie 150 kg.
Dla masochistów
Tazzari nie ma żadnej poduszki powietrznej i ABS, więc poziom bezpieczeństwa biernego i czynnego w tym samochodzie można uznać za symboliczny. Prowadzenie tego auta z powodzeniem może zastąpić ćwiczenia na siłowni. Pojazd nie ma wspomagania kierownicy ani wspomagania hamulców, stąd każde hamowanie musi być rozpoczęte ze znacznie większym niż w innych samochodach wyprzedzeniem i wymaga naciśnięcia pedału z dużą siłą. Siły wymaga też obracanie kierownicą, a sprawne przemieszczanie po mieście łączy się z ciągłym napięciem mięśni rąk aby precyzyjnie trafiać w drogę lub skręcać. Jazda Tazzari po polskich drogach jest udręką, ponieważ konstruktorzy najwyraźniej nie przewidzieli funkcji zawieszenia. Układ jezdny tego auta oferuje poziom komfortu zbliżony do gokartów. Przejazd włoskim maluchem przez jakiekolwiek niedostatki nawierzchni gwałtownie wstrząśnie pasażerami, a większe przeszkody doprowadzą pasażerów do fizycznego bólu. Do tego w czasie jazdy nadwozie trzeszczy i skrzypi, a przy większej prędkości pojazd stwarza wrażenie, że zaraz się rozpadnie. Dodajmy, że nieźle prezentujące się wizualnie siedzenia są w praktyce bardzo niewygodne.
Głośny silnik elektryczny Tazzari ma względnie niewielką moc 15 kW. Ale biorąc pod uwagę niewielką masę pojazdu (542 kg) i to, że maksymalny moment obrotowy 150 Nm dostępny jest natychmiast po naciśnięciu pedału gazu, to w ruchu miejskim osiągi są nadspodziewanie dobre. Tazzari oferuje cztery tryby pracy silnika. W Eco (zielony przycisk) pojazd może się poruszać z maksymalną prędkością do 60 km/h. W trybie Standard (przycisk żółty) do 80 km/h. Podczas jazdy na trybie Eco i Normal jest możliwe osiągniecie maksymalnie 100 km zasięgu. Producent co prawda ocenia zasięg Tazzari na 140 km, ale nam wydaje się on osiągalny najwyżej w warunkach laboratoryjnych. Po naciśnięciu czerwonego guzika Race samochód zyskuje na wigorze i rozpędza się nawet do 100 km/h. Jednak w tym trybie nacieszymy się jazdą najkrócej, ponieważ zasięg na jednym ładowaniu skurczy nam się do ok. 50 km. Niebieski przycisk przyda się w momencie jazdy po śliskiej nawierzchni.
Standardowe ładowanie z gniazdka 220V trwa 9 godzin, jednak, gdy skorzystamy ze stacji szybkiego ładowania 380V to wystarczy 50 min. by naładować go w 80%. Pierwszy taki punkt zostanie jednak otwarty w Warszawie dopiero pod koniec tego roku. Producent Tazzari ocenia trwałość baterii na co najmniej. 80 tys. km przebiegu.
Cena nie tak atrakcyjna…
We Włoszech Tazzari Zero kosztuje w wersji podstawowej 20 300 Euro netto. Renault życzy sobie za zbliżonego wymiarami Twizzy 6999 euro, sedan Fluence Z.E. jest tylko niewiele droższy od włoskiego malucha. W standardzie modelu Zero znajdziemy np. elektrycznie opuszczane szyby, elektrycznie regulowane lusterka, centralny zamek, sportowe aluminiowe pedały oraz radio MP3 na karty SD i z wejściem Mini-USB. Producent oferuje długą listę rozwiązań umożliwiających personalizację wyglądu Tazzari. Samochód może mieć dwukolorowe nadwozie, felgi aluminiowe w różnych barwach a dla amatorów wiatru we włosach przygotowano kabriolet Tazzari Speedster. Poza tym możemy do niego zamówić m.in. nowy zestaw zegarów na środkowej konsoli, lampy przeciwmgielne, szyberdach, sportowe siedzenia, czujniki parkowania, ogrzewanie przedniej i tylnej szyby. Włoski mini-samochód jest objęty dwuletnią gwarancją, tak na baterie jak i cały pojazd.
Podsumowanie
Tazzari Zero spełnia poprawnie tylko cztery funkcje: robi wrażenie na innych, przemieszcza się, w czasie deszczu nie kapie w nim na głowę, no i jest oczywiście czystszy dla środowiska niż pojazdy spalinowe. Dużo uroku włoskiemu maluchowi odbierają niestety absolutny brak komfortu jazdy, niewielki zasięg oraz niski poziom bezpieczeństwa.