Więcej ma z crossovera czy coupe? Mitsubishi Eclipse Cross – SUV z sercem sportowca
Ostatnio jedną z najpopularniejszych „nisz” na rynku motoryzacyjnym, która – nota bene staje się powoli drugim mainstreamem – jest projektowanie SUV-ów w stylu coupe. Tak powstało Mitsubishi Eclipse Cross, czyli crossover w stylu (dawnego) coupe, do którego nazwą nawiązuje. Dla kogo został stworzony?
Wydaje się, że od SUV-ów nie ma już ucieczki. Są wszędzie, na wszystkich kontynentach, we wszystkich krajach świata, w niemal każdym salonie samochodowym. Ludzie oszaleli na ich punkcie i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych latach ten trend będzie się jedynie umacniał. Tyle, że SUV-y i crossovery wszelkiej maści korzystają z jednego sprawdzonego od lat rodzaju nadwozia – uniwersalnego. To z jednej strony pozwala na zaoferowanie większej wszechstronności, czy pakowności, co w dobie fotelików, wózków, spacerówek i innych gabarytów do „obsługi” potomstwa jest jak najbardziej wskazane, ale z drugiej jest solą w oku projektantów. Wszak wszystko już było i zaoferowanie czegokolwiek, co nie wygląda znajomo jest bardzo trudne. Mając to na względzie, nie dziwi fakt, że wielu producentów aktywnie poszukuje wszelkiego rodzaju nisz, które pozwalają się wyróżnić z całej masy podobnych do siebie SUV-ów, ale też dają klientom możliwość oddechu od monotonnego stylu jednakowych brył.
Jedną z najpopularniejszych „nisz”, która – nota bene staje się powoli drugim mainstreamem – jest pójście w kierunku nadwozi w stylu coupe. Nazwa pochodząca od francuskiego słowa oznaczającego „ścięty” jak najbardziej pasuje do faktycznie ściętej przez projektantów linii tyłu nadwozia. Mitsubishi, tworząc swoje modne w zamierzeniu dzieło, dodało do tego wolną od jakiegoś czasu nazwę. Tak narodził się Eclipse Cross, czyli crossover w stylu (dawnego) coupe.
Nazwa przywołująca ducha małego coupe Mitsubishi i spory kąt, pod jakim pochylono tylną szybę to nie jedyne elementy podkreślające nawiązania do nadwozi samochodów sportowych. Nad tylną klapą góruje sporych rozmiarów spojler, boczna linia szyb wyraźnie zwęża się ku tyłowi, a na słupku C nie przewidziano dodatkowego okienka. To wyraźny znak, że Eclipse Cross jest samochodem w dużej mierze stworzonym dla wygody kierowcy i ewentualnie jednego pasażera, zaś tylna część nie musi oferować przestrzeni pokaźnego magazynu.
Dolna część nadwozia ma za to zupełnie inny charakter. Tu rządzi słowo Cross, czyli elementy odpowiadające za cechy SUV-a. Jest zwiększony prześwit (183 mm), duże koła i cały zestaw plastikowych niepolakierowanych osłon chroniących nadkola, progi i spód zderzaków. Jest też przód nawiązujący do większego Outlandera i, rzecz oczywista, napęd obydwu osi oferowany na życzenie.
Sportowe wnętrze
Nadwozie, mierzące 440 cm długości, mieści Eclipse Crossa w gronie kompaktowych crossoverów, jak Nissan Qashqai czy Hyundai Tucson. Nie widać tego po podniesieniu do góry tylnej klapy, wyposażonej w dzieloną szybę. Bagażnik jest bowiem wyjątkowo nieduży, mieszcząc jedynie 359 litrów. Ten stan rzeczy obowiązuje w najmniej korzystnym (dla pojemności bagażnika) ustawieniu tylnej kanapy, którą można przesuwać. Dzielone siedzenia w proporcji 60:40 można regulować w sporym zakresie, a oparcia pochylać pod różnym kątem. Po złożeniu tych ostatnich podłoga nie jest zupełnie płaska. Pasażerowie siedzący z tyłu nie mają powodów do narzekań ani na przestrzeń na nogi, ani na nisko opadający dach. Dodatkowo tunel środkowy jest bardzo niski.
Przednia część kabiny zaprojektowana jest w całkiem przemyślany sposób. Fotele są wygodne i mają wysokie boki, choć te nie zawsze dobrze trzymają na zakrętach. Na prostej, ale czytelnej i dobrze rozplanowanej konsoli znaleziono miejsce na podwójny schowek na rękawiczki, dwa miejsca na kubki czy sporą skrytkę w środkowym podłokietniku. Zegary są duże i czytelne, podobnie jak wyświetlacz komputera pokładowego. Testową wersję Instyle (topowa) wyposażono dodatkowo m.in. w wyświetlacz przezierny, który jest nieprzeładowany i przyjemnie się z niego korzysta. Szkoda jedynie, że HUD rzuca dane na przezroczysty ekran, a nie bezpośrednio na przednią szybę. Nie obyło się jednak bez drobnych wpadek, jak choćby umieszczenia sterowania lusterkami bocznymi na uchwycie drzwi w tak niefortunnym miejscu, że łatwo niechcący uruchomić ich składanie podczas wsiadania do auta.
W stosunku do modelu ASX, który jest bardzo zbliżony pod względem wymiarów, Eclipse Cross wyróżnia się bogactwem oferowanych systemów. Drogę mogą oświetlać reflektory LED, podczas parkowania wspiera nas kamera 360 stopni, a w uniknięciu kolizji pomaga układ monitorujący martwe pole w lusterkach i wykrywający nadjeżdżające pojazdy podczas cofania. Niezbyt wysoka ocena należy się za to systemowi multimedialnemu za mało intuicyjny interfejs i utrudniony dostęp do niektórych funkcji.
Mocny silnik
Studiując cennik Eclipse Crossa, możemy przebierać w pięciu wersjach wyposażenia, dwóch rodzajach napędu i dwóch skrzyniach biegów, ale silnik w każdej opcji jest ten sam. To turbodoładowana jednostka o pojemności półtora litra, osiągająca 163 KM mocy i zapewniająca całkiem przyzwoitą dynamikę. W testowej wersji połączono ją ze skrzynią bezstopniową CVT. I okazuje się, że to dobry pomysł. Motorem sukcesu jest osiem wirtualnych, biegów udających stałe przełożenia. Sprawdza się to w znakomitej większości przypadków, a silnik „wyje” jedynie podczas ostrego przyspieszania. Poza tym pracuje jak automat z przekładnią kinetyczną. Sterowanie najlepiej zostawić komputerowi, radzi sobie z tym bardzo dobrze, ale jeśli mamy ochotę, możemy przejąć inicjatywę i pobawić się łopatkami pod kierownicą.
Silnik 1.5 T krytykowany jest często za niepohamowane spalanie, sięgające kilkunastu litrów na 100 km. Jest to prawdziwy zarzut, ale tylko częściowo. Maksymalne spalanie w teście rzeczywiście wyniosło 15 litrów na setkę i jest to wynik dynamicznej jazdy po mieście. Podczas przemieszczania się autostradami też łatwo uzyskać wartości dwucyfrowe. Ale wystarczy spuścić nieco z tonu, dać się ponieść spokojnemu nastrojowi, a czterocylindrowy silnik odwdzięczy się o wiele bardziej znośnymi wartościami. Minimalne średnie spalanie z jazdy pozamiejskiej wyniosło podczas testu 7,5 l/100 km, a to i tak nie wszystko, na co stać tę jednostkę.
Bardzo dobre noty należą się układowi jezdnemu. Eclipse Cross daje się dobrze wyczuć i daje kierowcy sporo informacji o tym, co dzieje się z przednimi kołami. Zawieszenie dobrze radzi sobie zarówno na asfalcie, jak i poza nim. Nie jest zbyt miękkie, co nie powinno dziwić w SUV-ie o sportowym charakterze. Z drugiej strony nie jest też przesadnie usztywnione, co pozwala na jazdę po bezdrożach bez obawy o własny kręgosłup.
Słowo należy się też układowi napędu obu osi S-AWC. To bazujące na rozwiązaniach z Lancera rozwiązanie, oferujące trzy tryby pracy: automatyczny, na śnieg i na żwir. Radzi on sobie z terenem, w jaki większość kierowców Eclipse Crossa i tak się nie zapuści, a najsłabszym ogniwem podwozia okazują się seryjne opony szosowe, które z oczywistych względów nie radzą sobie m.in. w mocno rozjeżdżonym błocie.
Jest (nie)drogo
Mitsubishi wciąż oferuje model ASX dla wszystkich tych, którzy poszukują crossovera w atrakcyjnej cenie. Jego cennik zaczyna się od 61 990 zł. Na Eclipse Crossa trzeba przeznaczyć co najmniej o połowę większą sumę, bowiem podstawowa odmiana kosztuje 93 990 zł. Tyle samo trzeba dać za najtańszego Outlandera, a to już poważny dylemat, jeśli ktoś poszukuje dużego SUV-a. Ale Eclipse Cross jest przecież kierowany do klientów, którym mniej zależy na oferowanej przestrzeni, a bardziej na stylu czy ogólnym wizerunku. Na wersję z napędem S-AWC trzeba wydać niemal 134 000 zł, a na widoczną na zdjęciach topową wersję Instyle 4WD – 148 000 zł. Wydaje się, że to wciąż całkiem sporo, ale nie zapominajmy, że Eclipse Cross oferowany jest z mocnym silnikiem benzynowym. Do tego może być wyposażony w systemy niedostępne we wciąż oferowanym ASX-ie.
Dla porównania topowa odmiana Nissana Qashqai 1.3T (160 KM) DCT-7 Tekna Plus to koszt 141 400 zł. Jednak w Nissanie mamy do czynienia z wersją przednionapędową, a opcja 4x4 nie występuje za żadną dopłatą.