W sam raz do miasta
12 lat to bardzo dużo czasu. Szczególnie w przemyśle motoryzacyjnym, a tyle właśnie Suzuki kazało nam czekać na nowy model Swifta. Całe szczęście cały ten czas oczekiwania nie poszedł na marne, gdyż zaprezentowany został zupełnie nowy i nieszablonowy samochód.
Stylistyka robi wrażenie. Duże zderzaki, czarne słupki przy przedniej szybie oraz duże, lakierowane w kolorze nadwozia lusterka nawiązują do tradycji małych, sportowych samochodów. Sylwetka samochodu przykuwa wzrok i pozwala się wyróżnić na ulicy. Bez skrupułów umieściłbym nowego Swifta między takimi samochodami jak Mini czy New Beatle. Nowoczesna, lekko sportowa linia i ciekawe warianty kolorystyczne pozwoliły mu zdobyć wyróżnienie w konkursie Samochód Roku Playboya, a to już chyba coś znaczy. Przełamuje to także stereotyp, że małe samochody są mało męskie.
Testowy Swift wyposażony był w niedostępny w Polsce silnik DDIS, czyli przeniesioną z Fiata dieslowską jednostkę JTD. Niespełna 1300 centymetrów sześciennych pojemności oraz około 68 koni mechanicznych nie robi wrażenia, jednak pozwala na sprawne przemieszczanie się. Mimo rozpędzania do 100 km/h trwającego 14 sekund jazda idzie naprawdę sprawnie i przyjemnie. Nie mamy wrażenia bycia zawalidrogą. Spora zasługa tutaj dużej elastyczności oraz dobrze dobranych przełożeń. Praca silnika nie pozostawia dużo do życzenia – naprawdę ciężko usłyszeć, że to diesel. Przynajmniej do 100 km/h, potem w środku zaczyna się robić coraz głośniej, jednak jak na tę pojemność i rodzaj samochodu spokojnie można to wybaczyć, szczególnie, że nie jest to bardzo dokuczliwe. Jazda ze stałą prędkością 120-140km/h nie jest tu najmniejszym problemem. Swiftem spokojnie można wybrać się w trasę, co nie jest regułą w przypadku małych samochodów miejskich, bo nie ma co ukrywać, że to właśnie w mieście małe Suzuki czuje się najlepiej. Najprzyjemniejsze są jednak wizyty na stacjach benzynowych – spalanie nie przekracza 6 l ON/100 km nawet przy dynamicznej jeździe miejskiej, a w trasie potrafi spaść nawet do ok. 4 litrów.
Inżynierowie z Japonii dobrze wyposażyli samochód do walki z miejską dżunglą. 15-calowe felgi dobrze radzą sobie z krawężnikami i nierównościami. Duże lusterka zapewniają solidną widoczność do tyłu i na boki. Ciekawy wynalazkiem jest aktywnie działające wspomaganie zmniejszające swoją siłę wraz ze wzrostem prędkości. Solidnie potraktowano także kwestię bezpieczeństwa. Testowa wersja wyposażona była oprócz systemu ABS z EBD, w aż 6 poduszek powietrznych.
Tak oto z zewnątrz przeszliśmy do środka samochodu. Wnętrze troszkę plastikowe, ale wykonane solidnie i ergonomicznie. Bardzo ładnie prezentuje się podświetlana na biało deska rozdzielcza i fabryczny radioodtwarzacz z CD.
W najlepszej wersji wyposażenia, dostępne jest tak naprawdę wszystko co do szczęścia potrzebne w miejskim samochodzie, także oprócz wspomnianych poduszek i CD ze sterowaniem z kierownicy, mamy klimatyzację, elektryczne szyby, komputer pokładowy pokazujący chwilowe spalanie (szkoda, że nie średnie) czy duże, 15-calowe, aluminiowe felgi. Siedzenia zapewniają dobre trzymanie w zakrętach, a tapicerka jest przyjemna w dotyku.
Jak na tę klasę samochodu, to na ilość miejsca nie można narzekać. Cztery osoby podróżują w zadowalających warunkach i bez ścisku. Przestrzeń bagażowa mieści się w normach i wystarcza dla zaspokojenia potrzeb miejskiego użytkowania. Nie należy wymagać od Swifta, żeby od razu pomieścił bagaże na rodzinny wyjazd, ale na solidne zakupy miejsca w bagażniku wystarczy.
Podsumowując, nowy Swift jest samochodem idealnym do miasta, o ciekawej stylistyce i bardzo solidnym wykonaniu. Pod zgrabnymi i modnymi kształtami, kryje bogate wyposażenie i dobrą jakość wykonania. Z pewnością, jako mimo wszystko samochód niepopularny (jeszcze) w Polsce, będzie wzbudzał spore zainteresowanie na ulicy. Jeżdżąc małym Swiftem, jako mężczyzna, nie miałem żadnych kompleksów na drodze, a to przecież najważniejsze, bo można być małym ciałem, a wielkim duchem.