VW Golf Variant - Ukryte zmiany
Europejczycy uwielbiają "kombiaki" i Volkswagen o tym wie na przykładzie własnych modeli - wystarczy, że spojrzy na proporcje sprzedaży Passatów kombi i sedan. Dlaczego więc w Golfie, czyli swoim kluczowym modelu, Niemcy robią wszystko, aby uwagę klientów skupić na hatchbacku, minivanie, czy nawet cabrio? Byle nie kombi...
Skąd takie wnioski? Przypomnijmy sobie chronologię produkcji nadwozi Golfa „piątki”. W 2003 roku światło dzienne ujrzał hatchback. W kolejnych latach mogliśmy podziwiać podwyższoną wersję Plus i wersję bez dachu, a wersji kombi Golfa V wciąż brakowało. Pokazano ją dopiero 3 lata później. a zaraz po niej w 2008 roku na rynek wkroczył już Golf VI. I zabawa zaczęła się od początku? Na szczęście już nie było tak źle, bowiem już wiosną następnego roku klienci mogli zamawiać „szóstkę” kombi.
Happy end? Nie powiedziałbym, bo przypuszczalną awersję producenta do Golfa Varianta wciąż widać po tym, jak wygląda tył auta. Czy w Wolfsburgu nie słyszeli głosów krytyki wyglądu kombi piątej generacji? Cel projektantów był szczytny: obniżenie progu załadunku oraz podkreślenie pojemności bagażnika i gotowości auta do ciężkich prac. Tylne lampy zostały z drzwi bagażnika przesunięte na błotniki, na opadającym dachu wylądowały masywne relingi a w pogoni za pojemnością kształt tyłu zaczął przypominać przepełnioną pękatą walizkę. Paręnaście lat temu projektanci dostali by premię, jednak już w 2007 roku wyglądało to niezbyt atrakcyjnie - szkoda, że przy okazji wprowadzenia nowej generacji nikt się nie zajął tym fragmentem nadwozia.
Zmiany w „szóstce” jednak są i to korzystne. Przód auta nabrał zadziornego charakteru zgodnie z nowym „Design DNA” Volkswagena. Zaczynając od wersji Comfortline grill jest wykończony chromem a w Highline chromem ozdobione są także światła przeciwmgielne. Zespół Waltera de Silva nie miał łatwego zadania, ponieważ musiał wprowadzić zmiany, nie zmieniając zbyt wiele. W efekcie powstał klon Golfa V, który go do złudzenia przypomina, różniąc się jednocześnie wieloma detalami i smaczkami stylistycznymi, które nawiązują do odrodzonego Scirocco, dodając tym samym Golfowi sportowego charakteru – to niewątpliwie było jednym z celów projektantów.
W środku auta ciężko znaleźć istotne różnice w porównaniu do hatchbacka. Przed kierowcą znajduje się ten sam dobrze znany kokpit. Uwagę zwraca doskonała jakość użytych materiałów i wykonania, w wersji Highline we wnętrzu nie zabraknie chromu ani skórzanych elementów wykończenia, kremowe welurowe fotele są dobrze wyprofilowane i wygodne a przestrzeń dla kierowcy nie budzi zastrzeżeń. Z tyłu miejsca także nie brakuje, choć raczej nie we trzy osoby. Dwie osoby natomiast bez problemu znajdą dość miejsca na długą komfortową podróż. Ergonomicznie Golfowi ciężko cokolwiek zarzucić, prócz drobiazgów takich jak brak schowka na okulary. Nad lakierem w czasie parkowania czuwają czujniki, które mamy w tej wersji wyposażenia zarówno z tyłu jak i z przodu auta. Wspomagane dodatkowo zamontowaną w tylnej klapie kamerą cofania znakomicie sprawdzają się na ciasnych parkingach i ulicach.
Wrażenie, które jakość wykończenia i wyciszenia Golfa pozostawia na kierowcy jest zbliżone do tych dawanych przez droższe auta z wyższych segmentów. Jest i haczyk – dobrze wyposażony Golf VI Variant potrafi kosztować tyle samo, co auto z wyższego segmentu. Testowane przeze mnie auto posiadało silnik 2.0 TDI 140 KM, 6-biegową skrzynię automatyczną DSG z łopatkami przy kierownicy, szklany panoramiczny dach, kamerę cofania i wiele innych elementów wyposażenia, które… podnoszą cenę do niebotycznych 121.000 złotych. Oczywiście uprzyjemniają przy tym życie, już sam silnik oferuje pokłady mocy, kultury pracy i elastyczności, wypadając bardzo korzystnie pod dystrybutorem – wynik poniżej 7 litrów w cyklu mieszanym przy dynamicznej jeździe robi dobre wrażenie. Na przyśpieszenie także nie można narzekać - pierwszą setkę możemy osiągnąć w czasie poniżej 10 sekund, a dzięki wysokiemu momentowi obrotowemu i automatycznej skrzyni, która dobrze się rozumie z silnikiem i kierowcą, także elastyczność jest bez zarzutu.
Zachowanie Golfa na drodze, to kolejny dowód dopracowania tego modelu. Już piąta generacja nie pozostawiała niedosytu i, choć nowy Golf przejął zawieszenie od poprzednika, sprawia wrażenie jeszcze bardziej utwardzonego i zwartego. Chętnie nurkuje w zakręty i doskonale trzyma się drogi, nie pozwalając wyczuć w zakrętach większego ciężaru pojemnego bagażnika. Wysoka poprzeczka, ustawiona już 10 lat temu przez Forda Focusa, niezmiennie motywuje projektantów do wytężonej pracy. Korzystają na tym klienci, przy okazji płacąc niestety słono za droższe wielowahaczowe rozwiązania. Warto wspomnieć też o progresywnym wspomaganiu układu kierowniczego - w czasie parkowania możemy bez wysiłku kręcić kierownicą jedną ręką, a przy szybszej jeździe układ stawia znacznie większy opór - moim zdaniem zbyt duży, wymagający przyzwyczajenia. Największe moje zastrzeżenia wzbudziły jednak hamulce, które wymagały zbyt dużego nacisku do skutecznego hamowania.
Kombi są stworzone do ciężkiej pracy i przewożenia bagaży i Golf ze swoim 560-litrowym kufrem wyróżnia się korzystnie na tle konkurencji i nie zawiedzie nas w codziennym użytkowaniu. Bagażnik jest dwupoziomowy, z łatwym dostępem do dolnego poziomu pod podłogą. Duża i ustawna przestrzeń pozwoli nam zapakować wakacyjne bagaże dla całej rodziny, nie wyłączając nawet wózka dziecięcego.
Nad naszym bezpieczeństwem czuwają systemy ABS z EBV, ASR i ESP. W standardzie otrzymujemy pełny zestaw poduszek powietrznych wraz z kurtynami. Najtańsza wersja Varianta kosztuje 64.000 złotych i jest wyposażona w dość przestarzały silnik benzynowy 1.4 l o mocy 80 KM. Testowe auto posiadało automatyczną 6-stopniową skrzynię DSG, za którą VW żąda 7.400 złotych. Sporo, ale miłośników automatów nie powinno to zatrzymać. Jeśli do nich nie należysz, to zastanów się nad wydaniem tych pieniędzy na inne elementy wyposażenia czy silniki – Golf oferuje tu bardzo długą listę możliwości, od oszczędnego silnika 1.6 TDI po napęd na wszystkie koła 4 MOTION. W zasadzie poza wspomnianym silnikiem 1.4 l, cała paleta jednostek napędowych jest nowoczesna i bardzo oszczędna, szczególnie w wersji BlueMotion.
Technika ukryta pod maską stanowi jedną z najważniejszych różnic, podkreślających postęp pomiędzy V i a VI generacją. Patrząc na wygląd auta można by powiedzieć, że to tylko facelifting, jednak spróbujmy porównać tego Golfa do „piątki” sprzed kilku zaledwie lat: Golf V z 2003 roku z 8-zaworowym silnikiem i 5-biegową skrzynią biegów – spalanie 7,4 l/100 km, 11,4 sek do „setki”, prędkość maksymalna 184 km/h . Golf VI 5 lat później ze skrzynią DSG i 160-konnym TSI: 8 sekund do „setki”, maksymalna prędkość 220 km/h i to wszystko przy spalaniu … 6 l/100km. Różnica jest na tyle duża, że nie pozostawia żadnych wątpliwości – to nowe auto, lepiej wyglądające i w sposób zaplanowany bardzo podobne do poprzednika. Tylko ta cena… też nowa i niestety znacznie wyższa.
Pora na podsumowanie naszego redakcyjnego przyjaciela. Jakość bez zastrzeżeń, wyposażenie rozpieszcza, silnik daje sobie radę z masą auta a skrzynia nie każe na siebie czekać. Jedynie wysoka cena budzi poważne zastrzeżenia, jednak po pierwsze nikt nie każe płacić blisko 6.000 zł za sam szklany dach a po drugie biorąc pod uwagę niską utratę wartości i wysoki popyt na Golfa na rynku wtórnym, można uznać zakup tego modelu za bezpieczną i pożyteczną inwestycję.