VW Caddy - Będzie Pan zadowolony
Volkswagen nie odpuszcza. Nie dość, że (pomijając segment walców drogowych) ma swoje modele w niemal każdej niszy na rynku, to jeszcze większość modeli pachnie nowością i zbiera prestiżowe nagrody. W tym roku przyszła kolej na Caddy. Przywitajcie ziomka - oto popularny "dostawczak" produkowany w Polsce!
Zadanie nie jest łatwe - stary dobry Caddy przez siedem lat znalazł na całym świecie aż 800 tys. nabywców, więc nowy model musiał wyraźnie pójść do przodu aby zaspokoić rosnące oczekiwania klientów. Postęp widać zresztą już na zewnątrz - Caddy wyładniał, otrzymując zbliżony do Golfa przód nadwozia. Znacznie więcej niespodzianek przygotowano jednak pod karoserią - Volkswagen postanowił zrobić z Caddy najbardziej innowacyjne i zaawansowane technologicznie miejskie auto dostawcze na rynku. Widać to już w katalogu: na klientów czeka aż 6 nowych mocniejszych i oszczędniejszych niż dotychczas silników, opcjonalne dwusprzęgłowe skrzynie biegów DSG o 6 lub 7 przełożeniach i długa lista wyposażenia z seryjnym ESP na czele. Wyposażenie oferowane jest w trzech liniach: debiutującej w tym modelu Startline, zastępującej popularną wersję Caddy Life Trendline oraz Comfortline.
Bardziej wymagających przedsiębiorców Caddy kusi możliwością dokupienia nowych kolorów czy ładniejszych felg, ale przede wszystkim praktycznych dodatków, takich jak napęd na wszystkie koła 4Motion z systemem ułatwiającym ruszanie pod górę czy też zamówienie wydłużonej wersji Caddy Maxi. Po raz pierwszy w tym modelu producent przewidział możliwość całkowitego demontażu drugiego rzędu siedzeń, co pozwala uzyskać potężną przestrzeń bagażową wystarczającą do zorganizowania w aucie małego wesela (3030 litrów, a dla wersji przedłużonej będzie to 850 litrów więcej). Caddy w wersji 7-osobowej z trzecim rzędem siedzeń może też służyć do rozwożenia gości weselnych.
Dla jeszcze bardziej wymagających Volkswagen przygotowuje niespodziankę - nieoficjalnie mówi się o wprowadzeniu za kilka miesięcy wersji łączącej DSG z napędem na wszystkie koła, co w tym segmencie będzie małą rewolucją, choć ze względu na koszty na polskie drogi wyjedzie pewnie niewiele takich aut. Dużo lepszą przyszłość wróżę wersji zasilanej LPG, która ma się pojawić w ofercie w nieco bardziej odległej przyszłości – w tej chwili jednak już jest z czego wybierać: w zależności od wersji silniki wysokoprężne TDI osiągają moce 75 KM, 102 KM, 110 KM i 140 KM, natomiast silniki benzynowe TSI o pojemności 1,2 litra rozwijają moc 86 KM lub 105 KM. Dobrano je zgodnie z obowiązującą modą na ekologiczny downsizing, są dzięki temu oszczędniejsze i czystsze (wszystkie spełniają normę Euro 5) a dzięki nowoczesnym technologiom także mocniejsze. Komputer pokładowy pilnuje, aby pracowały przy optymalnych obrotach, sugerując kierowcy zmianę biegu, co także przyczyni się do ekonomicznej i ekologicznej jazdy. Wiedząc, że zieloni nigdy nie mają dość, Volkswagen przygotowuje wersję BlueMotion z systemem Start-Stop, eko-oponami oraz odzyskiwaniem energii hamowania, co obniży emisję dwutlenku węgla do poziomu 129 g/km. Szkoda, że w Polsce zapewne nie prędko to zostanie docenione.
Do jazd testowych otrzymałem wersję furgon z 102-konnym silnikiem TDI o pojemności 1,6l. Producent przewiduje, że większość aut wyjedzie z fabryki właśnie z tym silnikiem i niewątpliwie ma rację – silnik doskonale radzi sobie z autem na każdym biegu, wykazując odrobinę niemocy dopiero na najwyższym biegu przy autostradowych prędkościach. Nowa generacja ma być wyciszona lepiej od poprzednika, jednak jadąc z wyłączonym radiem odniosłem wrażenie, że charakterystyczny klekot diesla nadal bez większych przeszkód przenika do salonu. Z łatwością to wybaczyłem, kiedy przy dynamicznej jeździe po zatłoczonych poznańskich ulicach oraz po drogach podmiejskich komputer wyliczył mi spalanie rzędu 6,6 l/100km. Przy łagodniejszym traktowaniu pedału gazu wynik poniżej 5 litrów byłby w zasięgu każdego kierowcy. Podczas testu auto nie było oczywiście obciążone– po załadowaniu furgonu pod dach zarówno spalanie jak i dynamikę jazdy trzeba będzie zweryfikować.
Po zajęciu miejsca za kierownicą nie doznałem szoku ani zdziwienia. Wszystko jest znajome, praktyczne, na swoim miejscu i … do bólu nudne. Tak, to Volkswagen, ten znaczek na kierownicy to czysta formalność. Na uwagę zasługują duże lusterka, poręczny schowek w podsufitce i … kompletnie bezużyteczne lusterko wewnętrzne pokazujące ciemność w przestrzeni ładunkowej. Skoro już o niej mowa – można do niej wejść z 4 stron: asymetryczne drzwi z tyłu pojazdu, odsuwane drzwi po bokach oraz przez przeszklone drzwiczki z kabiny kierowcy. W kabinie nawet rosły kierowca znajdzie dość miejsca do zajęcia prawidłowej pozycji, jednak jadąc jako pasażer, nie szukaj w wersji Furgon komfortowego ustawienia foteli – zakres odchylenia oparcia jest minimalny i moim zdaniem niewystarczający. O ile kierowca tego nie zauważy, bo i tak musi zająć poprawną, w miarę pionową pozycję, o tyle pasażerowi może zabraknąć możliwości większego zakresu regulacji. Cóż – Furgon to auto do pracy a nie do odpoczynku…
Przejechałem nowym Caddy około 100 km, pokonując zróżnicowane trasy od autostrady po zakorkowane ulice Poznania. Nie jest typem autostradowego ścigacza, przy dużej prędkości karoseria stawia spory opór powietrzu, lusterka szumią a silnik prosi o posiłki. Na krętych drogach za sprawą tylnego zawieszenia przystosowanego raczej do dużej ładowności niż do slalomów, lepiej przed zakrętem zdjąć nogę z gazu. Jednak w mieście to auto czuje się jak ryba w wodzie: poręczne i zwrotne – idealne do manewrowania między kamienicami, straganami czy na budowie.
Biznes liczy każdy grosz i Volkswagen puszcza oko do oszczędnych szefów, montując do furgonu tylko jedną poduszkę dla kierowcy. Rozsądne – najczęściej autem dostawczym podróżuje tylko jedna osoba, więc producent nie „wpycha" na siłę niepotrzebnego wyposażenia, obniżając tym samym cenę wejściową dla najpopularniejszej wersji Caddy Furgon 1,6 TDI do 56.000 zł netto. Wersja osobowa to około 3000 złotych netto więcej. Ceny są podawane bez VAT, ponieważ niemal wszystkie Caddy opuszczają fabrykę z homologacją ciężarową.
Caddy jest produkowany w fabryce VW pod Poznaniem. Blachy, szyby i silniki również mają polską metrykę, reszta części dojeżdża zza granicy a dziennikarze mieli okazję na żywo zobaczyć, jak wszystkie te części za sprawą 5100 pracowników łączą się w 650 gotowych aut na dobę. Organizacja pracy, skupienie pracowników i ciągły nieustający ruch taśmy produkcyjnej robią ogromne wrażenie, uświadamiając na co poszedł miliard euro zainwestowanych w tę fabrykę przez Volkswagena.
Caddy to auto stworzone przede wszystkim dla hydraulików, budowlańców i sklepikarzy. Zależy im na terminowym dostarczeniu ładunku z punktu A do B. Czy potrzebują oni tak nowoczesnej technologii w aucie, które najczęściej i tak będą wypełniać nieheblowanymi deskami? Moim zdaniem - tak! Oszczędność i niezawodność można by było osiągnąć, nie inwestując w kosztowne badania, tylko stosując słabszy silnik (który spali mniej) oraz uboższe wyposażenie (wiadomo, że jak czegoś w aucie nie ma, to się nie psuje), lecz nie byłby to krok do przodu tylko wstecz. Volkswagen natomiast, bazując na swoim know-how, daje klientowi w nowej generacji Caddy więcej, nie oczekując od niego żadnych kompromisów. Będzie szybciej, ale i oszczędniej. Będzie bardziej komfortowo, ale i niezawodnie. Będzie Pan zadowolony!
Plusy:
+ dobre wyposażenie
+ oszczędne, ekologiczne i mocne silniki
+ nowoczesne skrzynie biegów
+ dobra jakość wykonania
+ wparcie polskich miejsc pracy
Minusy
- głośny silnik diesla
- brak dostatecznej regulacji foteli w wersji Furgon
- brak polskiej wersji językowej nawigacji