Volvo V60 D5 AWD - łamanie stereotypów
"Jeżdżę białym, szwedzkim kombi z silnikiem Diesla" - jeszcze kilka, może kilkanaście lat temu takie stwierdzenie musiało skutkować pojawieniem się ironicznego uśmiechu u naszego rozmówcy. Po chwili byliśmy uznani za typowego nudziarza bez fantazji, który nie ma wyobraźni i lubi jeździć autem kompletnie nijakim, niemal niewidzialnym. To oczywiście nieco krzywdzący stereotyp lecz dziś jest inaczej. Dowodem na to jest nasze testowe Volvo V60 z jednostką wysokoprężną pod maską.
Z pewnością dziś, wyżej wymienione wyznanie również nie wzbudziłoby zainteresowania czy podziwu, ale może to i lepiej? Wtedy wystarczy pokazać sceptykowi swoje auto, aby zobaczyć jego zdziwienie malujące się na twarzy. „To jest Volvo? Nie żartuj!” – takie wypowiedzi najczęściej pojawiały się na ustach moich znajomych, gdy spoglądali na testowe Volvo V60. Zdziwienie rosło, gdy mówiłem, że pod maską jest silnik Diesla napędzający wszystkie koła. Naprawdę, to ogromna przyjemność i satysfakcja „nawracać” wszystkich sceptyków, dla których białe szwedzkie kombi z dieslem to synonim kwadratowego, wielkiego, nudnego i wolnego pojazdu dla głowy rodziny w podeszłym wieku. W testowanym Volvo V60 tylko dwie rzeczy się zgadzały: jest biały i szwedzki. Tyle podobieństw.
Stylistyka zewnętrzna – stereotyp złamany
Zapomniałem o kombi? Owszem, ale to z rozpędu, gdyż obecna odsłona tego wariantu nadwozia nie ma wiele wspólnego z tą sprzed lat. Ma to oczywiście swoje wady i zalety, ale postaram się wszystko wyjaśnić po kolei, zaczynając od zalet. Stare modele Volvo z nadwoziem kombi wyglądały jak kartony po mleku. Taka stylistyka miała oczywiście wielu zwolenników, którzy cenili szwedzkie podejście do projektowania nadwozi – proste połacie blachy, zero skomplikowanych kształtów, wrażenie niezniszczalności, solidności etc. Nowe modele to zupełnie inna bajka. Wspólny jest jedynie znaczek z charakterystyczną poprzeczką umieszczony na przednim grillu. Wystarczy spojrzeć na linię boczną nadwozia – praktycznie brak tu kątów prostych. Wszystko jest gładkie, płynne i delikatne, bez zbędnych przetłoczeń oraz wariacji. Linia dachu dość mocno opada ku tyłowi, zaś wrażenie to potęguje bardzo zawężająca się linia okien otoczona chromowaną listwą. Na dachu zamontowano niewielki spojler, który wizualnie przedłuża nadwozie. Lakier w białym kolorze w tym przypadku prezentuje się rewelacyjnie podkreślając wszystkie stylistyczne smaczki.
Przednia części nadwozia prezentuje się nie mniej atrakcyjnie. Duży i szeroki grill z cienkimi chromowanymi poprzeczkami góruje nad zgrabnymi światłami. Przy pierwszym kontakcie można odczuć, że proporcje pomiędzy wielkością reflektorów i grilla są nieco zachwiane, ale po chwili wrażenie to znika. Warto zwrócić uwagę na zderzak, który ma kilka ciekawych przetłoczeń, zaś agresywności dodają mu srebrne wstawki, które świetnie komponują się ze światłami do jazdy dziennej LED. Szeroki pas świateł tylnych biegnie pionowo od górnej części klapy do dolnej linii okien, a następnie załamuje się, przechodząc na tylny pas aż do linii na zderzaku. Przez całą długość lampy biegnie załamana linia LEDów, które idealnie podkreślają poszerzone nadwozie. W dolnej części zderzaka zamontowano czarną wstawkę imitującą dyfuzor z wyprowadzonymi dwiema końcówkami układu wydechowego w kształcie trapezu. Zwieńczeniem całości są bardzo ładne felgi o ciekawym kształcie.
Idealny dla rodziny - miejsca w sam raz
Stylistyka to oczywiście ogromna zaleta Volvo V60, ale niestety nie ma róży bez kolców. Wspominałem o opadającej linii dachu, o zgrabnej sylwetce, ciekawych zabiegach designerskich itp. Niestety wszystko ma swoją cenę. O ile na przednich fotelach miejsca nie zabraknie nawet dla bardzo wysokiego kierowcy, to już na tylnej kanapie brat bliźniak o takim samym wzroście będzie miał małe problemy. Tak czy inaczej pięcioosobowa rodzina z pewnością będzie podróżowała bardzo komfortowo i bezpiecznie, zaś osoby o przeciętnym wzroście na tylnej kanapie nie będą miały powodów do narzekań. Fotele przednie są po prostu rewelacyjne i w tym momencie Volvo należy się ogromny ukłon, gdyż zdołało pogodzić luksus, komfort i ponadprzeciętną wygodę z bardzo przydatnymi wstawkami utrzymującymi ciało kierowcy w jednym miejscu nawet na ostrych zakrętach. Nie są to, co prawda, typowe „kubły”, ale w takim aucie byłyby one po prostu bezsensowne i na dłuższą metę męczące. Kompromis pomiędzy komfortem i sportem został osiągnięty w idealnym punkcie. Ciekawostką, którą dostaniemy za dodatkową dopłatą, jest podnoszone siedzisko tylnej kanapy, które pełni rolę podwyższenia dla starszego dziecka. Świetne i bardzo praktyczne rozwiązanie.
Siedząc we wnętrzu ciężko nie ocenić stylistyki. O ile zewnętrznie auto imponuje i jak na skandynawską naturę minimalizmu może zaskoczyć, tak we wnętrzu mamy „typowe Volvo”. Wszystko jest proste, stonowane i bez zbędnych atrakcji, choć kilka rozwiązań odrobinę burzy ten wszechobecny spokój. W sumie to bardzo dobrze! Jeśli we wnętrzu nie byłoby konsoli środkowej z elementami prawdziwego metalu oraz tradycyjnego już dla Volvo tunelu za wspomnianą konsolą, najbardziej trafnym określeniem środka byłoby jedno słowo: „Nuda!”. Nudy na szczęście nie ma, choć osoby zachwycone nadwoziem we wnętrzu mogą poczuć się lekko rozczarowane.
Pojemność bagażnika nie zachwyca
Przyznam, że nieco świadomie odwlekałem moment przejścia do bagażnika, gdyż wiem, jaką moc mają cyferki w broszurach i jak mocno wpływają one ogólną ocenę auta w oczach potencjalnych klientów. Powiem wprost – jeśli ktoś szuka pojemnego kombi w tej klasie i za takie pieniądze, to powinien poszukać czegoś innego, gdyż konkurencja pod względem pojemności bagażnika, jak również obszerności wnętrza jest lepsza. Ale zaraz, zaraz - producent podaje, że przestrzeń bagażowa ma 692 litry. „Wow, aż tyle? To w czym problem?!” – z pewnością przyznacie. Owszem, ale jest to pojemność mierzona według standardu ISO V210, czyli jak możemy się domyślać, do linii dachu. Realna pojemność bagażnika wynosi około 430 litrów, a to już nie jest wartość, która imponuje. Jak już wspomnieliśmy, w tej klasie znajdziemy przedstawicieli z dużo większym kufrem. Tyle tylko, że niektórzy preferują nadwozie kombi, ale nie chcą wozić za sobą ogromnej przestrzeni. Volvo V60 to auto dla ludzi aktywnych, którzy od czasu do czasu chcą przewieźć większe zakupy lub bagaż na urlop, ale nie zamierzają wozić na co dzień pralki czy kilkuset kilogramów kapusty. Taki swoisty złoty środek.
Imponująca liczba gadżetów i przydatnych systemów
Volvo od zawsze starało się być prekursorem w dziedzinie techniki, zwłaszcza, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Zanim jednak o nim, skupmy się na gadżetach umilających codzienną podróż. Przyznam, że chyba najciekawszym dodatkiem w Volvo V60 jest system infomedialny. Na początku bardzo niepozorny i praktycznie nie rzucający się w oczy, lecz po dłuższej chwili obcowania z nim, pokazujący swoje ogromne możliwości. Po wejściu do auta i rozpoczęciu „szperania” w systemie ocknąłem się i zobaczyłem, że spędziłem tu ponad godzinę. To naprawdę wciąga! Z ciekawostek wystarczy wspomnieć o tym, że możemy słuchać tu… Radia Botswana, rozgłośni z Burkina Faso czy Indii, a wszystko to za pomocą połączenia internetowego. Wystarczy podłączyć bezprzewodowy modem z kartą SIM, na której mamy pakiet Internetu, aby w dowolnej chwili skorzystać z sieci. Chodzi tylko o radio i jakieś drobne usługi? Nic z tych rzeczy – przy odrobinie treningu możemy swobodnie przeglądać strony WWW, sprawdzać pocztę e-mail czy oglądać filmy na YouTube.
Obsługa całego systemu jest dość prosta. Po pierwsze, Volvo zastosowało autorską nakładkę na system operacyjny Google Android znany z większości nowych telefonów. Po drugie, sama obsługa może odbywać się zarówno za pomocą dotykowego interfejsu bezpośrednio z ekranu na desce rozdzielczej, jak również za pomocą specjalnego pokrętła. Niestety i jeden i drugi sposób mógł być nieco lepiej dopracowany. Sterowanie dotykowe podczas jazdy jest niewygodne, gdyż trzeba dość daleko sięgnąć w stronę ekranu, który dodatkowo „zatopiony” jest w desce rozdzielczej, zaś obsługa manualna odbywa się za pomocą wspomnianego pokrętła, które umiejscowiono po stronie pasażera. Nie jest to wielka wada, ale producent mógł pokusić się o nieco inne rozwiązanie, np. na konsoli środkowej przed podłokietnikiem. Kolejnym problemem może być dostęp do aplikacji, a praktycznie jego brak w naszym kraju. Producent, co prawda chwali się, że w specjalnym sklepie pobierzemy dodatkowe gadżety, jednak w naszym kraju nie działają one dobrze, lub nie działają wcale. Miejmy nadzieję, że już wkrótce zostanie to poprawione, gdyż w ogólnym rozrachunku cały system infomedialny jest bardzo dobry.
Bezpieczeństwo na najwyższym poziomie
Testując Volvo nie sposób zapomnieć o bezpieczeństwie, jakie ono zapewnia. Oczywiście ilość najróżniejszych rozwiązań jest ogromna i ciężko wszystko skrupulatnie opisać, ale postaram się wymienić przynajmniej kilka najciekawszych gadżetów.
Zaczniemy od aktywnego tempomatu, który w Volvo V60 został dopracowany niemal do perfekcji. Auto jest w stanie samodzielnie przyspieszać i hamować bez ingerencji kierowcy. To fantastyczne rozwiązanie ma jedną wadę - potrafi mocno rozpieścić kierowcę i nieco uśpić w nim czujność, dlatego zaleca się korzystanie z tej funkcji z rozwagą.
Kolejną ciekawostką jest system City Safety, który wykorzystując czujniki laserowe wykrywa nieuchronną kolizję przy prędkościach do 50 km/h. Układ najpierw wstępnie przygotowuje hamulce, aby zadziałały szybciej w momencie nacisku na pedał. Jeśli jednak kierowca nie zacznie hamować, City Safety automatycznie uruchomi hamulce i wyłączy przepustnicę - wszystko po to, aby złagodzić skutki kolizji. Co więcej, jeśli różnica prędkości między autem, którym jedziemy a pojazdem poprzedzającym wynosi mniej niż 15 km/h, układ City Safety może nawet pomóc uniknąć zderzenia. To z kolei idealne rozwiązanie dla tych, którzy codziennie godzinami jeżdżą po mieście i prędzej czy później, na skutek zmęczenia mogą stracić koncentrację. Niestety w codziennym użytkowaniu pojawiła się pewna wada. Na parkingu lub na osiedlowych uliczkach, na których stoi mnóstwo zaparkowanych aut, system potrafi zwariować i doprowadzić kierującego do szału - "wydaje mu się", że wszystkie auta to zagrożenie.
Warte uwagi są również nowe reflektory z systemem Active High Beam, które dostosowują siłę oraz snop światła do panujących na drodze warunków. To kolejne rozwiązanie, które zaimponuje nawet wybrednemu kierowcy. Działanie jest co prawda dość proste, ale rewelacyjne efekty. W przednich lampach zastosowano bowiem specjalne przesłony, które ograniczają strumień światła minimalizując ryzyko oślepienia kierowców nadjeżdżających z przeciwka lub jadących przed nami. W praktyce wygląda to tak, że światła wręcz otaczają poprzedzające auto – sięgają na boki, ale zatrzymują się praktycznie kilka metrów przed jego zderzakiem, a co za tym idzie nie oślepiają kierowcy blaskiem w lusterku wstecznym. Efekt jest naprawdę imponujący i dość dziwny – ten system również wymaga przyzwyczajenia.
Pod maską wilk w owczej skórze
Silnik Diesla w kombi powinien być spokojny, w miarę mocny i elastyczny, by gwarantował komfortową jazdę z kompletem pasażerów i bagażem na pokładzie. Pod maską testowego Volvo V60 pracował wzmocniony pakietem Polestar pięciocylindrowy silnik wysokoprężny D5 o pojemności 2,4-litra, mocy 230 KM i momentem obrotowym rzędu 470 Nm. Parametry godne niejednego sportowego auta sprawiają, że to niewielkie i zwarte kombi jest bardzo dynamiczne. Co więcej, napęd przenoszony jest za pośrednictwem 6-biegowej skrzyni automatycznej na wszystkie koła, co przekłada się na ponadprzeciętną stabilność nawet w ciężkich warunkach drogowych. Ważące 1813 kilogramów V60 od 0 do 100 km/h przyspiesza w 7,3 sekundy, zaś prędkość maksymalna to 225 km/h. Auto w trasie zużywa 7 litrów ON na 100 km, w mieście zaś około 10 litrów, więc spalanie jak na tak mocny i elastyczny silnik stoi na przyzwoitym poziomie.
Nie mogło oczywiście zabraknąć kilku trybów jazdy – Comfort, Sport oraz Advanced. O ile dwa pierwsze tryby już samą nazwą wskazują sposób swojego działania, tak tryb Advanced jest sporą niewiadomą. Prawdopodobnie wariant ten zbiera po kilka cech szczególnych dla dwóch poprzednich i stanowi swego rodzaju mix.
Słowem zakończenia
A raczej wieloma słowami, gdyż Volvo V60 D5 AWD nie jest autem prostym w ocenie z wielu względów. Po pierwsze z powodu ceny, która do niskich nie należy. Za testowy model trzeba zapłacić 206 400 złotych – za taką kwotę dostaniemy najwyższy wariant wyposażenia Summum z automatyczną skrzynią biegów. Pakiet Polestar podnoszący moc silnika i moment obrotowy to dopłata 2900 złotych, świetny system aktywnego oświetlenia Active High Beam to kolejne 4690 złotych, zaś rewelacyjny aktywny tempomat to "jedyne" 9370 złotych. Rekordziści być może zbliżą się do 280 lub nawet 300 tysięcy złotych. Chyba każdy przyzna, że tanio nie jest.
Volvo V60 to przede wszystkim auto dla raczej zamożnych indywidualistów, którzy chcą łamać stereotypy, zaskakiwać i przy okazji sprawiać sobie przyjemność. Co prawda pod maską gości dość oszczędny silnik Diesla, ale spora moc w połączeniu z napędem na wszystkie koła dostarcza przyzwoitej dawki emocji oraz mobilności w trudnych warunkach. Zwieńczeniem całości jest również ogromna liczba ciekawych rozwiązań zarówno poprawiających bezpieczeństwo, jak również umilających jazdę. Czy warto kupić to auto? Tak, warto!