Volvo V40 T3 Ocean Race Summum - wakacyjna przygoda
Świat motoryzacji nie obraca się tylko wokół czterech kołek i silnika. Producenci samochodów bardzo często obejmują patronat nad jakaś nobliwą imprezą sportową zwiększając tym samym swoją reputację oraz poprawiając wizerunek. Wśród takich aktywnych marketingowo marek motoryzacyjnych jest Volvo. Volvo, którego regaty Volvo Ocean Race mają dość nobliwy status.
Zaangażowanie w sporty wodne tej szwedzkie marki ma przełożenie na jej sztandarowe produkty czyli samochody. Po raz pierwszy w historii edycja specjalna sygnowana logo Volvo Ocean Race trafia do najmniejszego modelu z gamy – V40. Czy dzięki temu, to kompaktowe auto zyskuje nieco więcej dystyngowanego sznytu?
Pojawienie się zupełnie nowego Volvo V40, które swój debiut miało w 2012 roku wywróciło do góry nogami nazewnictwo całej gamy modelowej tego szwedzkiego producenta aut. Literka V stojąca dotychczas przed oznaczeniem modelu zwiastowała nadwozie kombi. Nowe V40 złamało tą regułę. Jakby tego było mało, kompletnie nowy model miał zastąpić … trzy inne, odchodzące na emeryturę modele – C30, S40 oraz V50. W jaki sposób z jednego auta zrobić następcę wyrazistego, zadziornego 3-drzwioego hatchbacka, klasycznego sedana oraz rodzinnego kombi? Odpowiedź okazała się banalnie prosta. Wystarczy stworzyć dynamicznie wyglądające auto, które w sposób daleki od nudy zostanie opakowane nadwoziem 5-drziowego hatchbacka.
Przyznam szczerze, że nowe Volvo V40 w żaden sposób nie przypomina mi swoich trzech dość umownych poprzedników. Nie jest tak szalone jak C30 ani tak stateczne i chłodne jak S40 oraz V50. Jest po prostu inne. Dynamiczne, zgrabne i starające się nie ginąć w tłumie szaro-burych kompaktów. Osobom odpowiedzialnym za projekt nadwozia udało się zebrać w jedną całość świeże i atrakcyjne linie oraz cechy charakterystyczne dla innych modeli Volvo. Wystarczy spojrzeć na tylne pionowe i sexownie narysowane światła, aby nie mieć wątpliwości z autem jakiej marki mamy do czynienia.
Co do stylistyki zewnętrznej zgrabnej V-czterdziestki dorzuca pakiet Ocean Race? Tak naprawdę niewiele. Dedykowane specjalnie dla tej wersji felgi o wymownej nazwie Portonus, srebrne obramowania wokół okien oraz niewielkie logo widoczne na przednich nadkolach to tak jedyne dodatki stylistyczne odróżniające edycje specjalną tego auta, od wersji mniej osobliwych. Co ciekawe model V40 w wersji Ocean Race nie musi być pokryty granatowym czy jak kto woli morskim odcieniem lakieru. Co prawda właśnie taki kolor jest mocno charakterystyczny dla tej edycji samochodów, ale Volvo wyszło z założenia, że możliwość wyboru jest lepsza od braku wyboru.
Elementy wnętrza wyróżniające edycję specjalną także nie rzucają się na siłę w oczy i nie krzyczą wszem i wobec, że auto, w którym właśnie siedzimy jest czymś specjalnym i osobliwym. Czarna (można również wybrać białą) skórzana tapicerka nie wymagająca dopłaty kontrastuje dość mocno z pomarańczowymi przeszyciami pojawiającymi się na fotelach oraz boczkach drzwi. Pomarańczowe akcenty widoczne są także na oparciach tylnych foteli oraz obszyciach dywaników. Również dywanik wyścielający bagażnik został wzbogacony o kolorystyczny akcent oraz logo Volvo Ocean Race. Dodatkowo, całe wnętrze z konsolą środkową na czele zostało wykończone elementami aluminium, a tuż po otwarciu przednich drzwi naszym oczom ukaże się napis Volvo Ocean Race widniejący na progu. Poza tymi wyróżnikami cała kabina prezentowanej V-czterdziestki nie różni się praktycznie niczym od każdej innej wersji tego modelu. Przed oczyma kierowcy znajdują się efektowne, nowoczesne i co najważniejsze czytelne elektroniczne zegary, z możliwością wyboru jednego z trzech trybów graficznych. Na pochwałę oraz duży plus zasługuje jakość wykonania. Większość materiałów jest przyjemna i miękka w dotyku, spasowanie poszczególnych elementów jest solidne, a skóra pokrywająca kierownicę oraz fotele jest nieprzyzwoicie wręcz przyjemna w dotyku. Same fotele? Bezczelnie wygodne i bezwstydnie obejmujące ciało kierowcy i pasażera.
Niestety w tej beczce miodu znajduje się także łyżka dziegciu. Konsola środkowa usiana jest dużą ilością przycisków, przez co obsługa bogatego systemu multimedialnego nie jest do końca intuicyjna. Podczas gdy inni producenci skupili się na stosowaniu jednego centralnego i uniwersalnego pokrętła do obsługi menu swoich aut, Volvo ze swoją ”guzikologią” pozostaje nieco w tyle. Pomimo tego, że przednie fotele są bardzo wygodne, pokrętło służące do regulacji odcinka lędźwiowego zostało umieszczone w tak niefortunny sposób, że jego użycie wymaga bardzo wygimnastykowanych palców oraz dłoni porównywalnej z dłonią dwulatka. Ilość miejsca na tylnej kanapie także nie daje powodów do zachwytu. Gdybym miał podróżować siedząc za Zacharem, nie wiem czy szybciej zdrętwiałyby mi nogi czy skończyłby mi się słownik przekleństw. Osobom do 180 cm wzrostu będzie wygodnie, ale wyżsi mogą odczuwać brak wolnej przestrzeni zarówno w okolicy głowy jak i kolan. Również brak jakichkolwiek nawiewów dla pasażerów siedzących z tyłu chluby na pewno nie przynosi. Bagażnik? 335 litrów oraz brak płaskiej podłogi po złożeniu oparć tylnych siedzeń. Jak widać szeroko pojęta praktyczność nie jest najmocniejszą stroną tego auta.
Przechodząc do właściwości jezdnych oraz silnika pracującego pod maską testowanego egzemplarza warto wspomnieć, że w przypadku V40, pakiet Ocean Race można łączyć z absolutnie każdą wersją silnikową poczynając od podstawowej jednostki napędowej o mocy 120 KM. Za napęd egzemplarza widocznego na zdjęciach odpowiadał silnik oznaczony w nomenklaturze Volvo jako T3. Co ten skrót oznacza? Benzynową, turbodoładowaną jednostkę o pojemności 1,6 l oraz mocy 150 KM. Na papierze ten właśnie wariant może i nie podnosi poziomu adrenaliny we krwi i nie budzi skojarzeń ze sportowym zacięciem, ale wydaje się być nad wyraz racjonalny.
Czy wyposażone właśnie w taki napęd Volvo V40 zaskakuje? Poniekąd tak. Moc 150 KM oraz maksymalny moment obrotowy 240 Nm dostępny już od 1600 obr./min. pozwalają na osiągnięcie pierwszych 100 km/h w czasie 8,8 sekundy. Pomimo stosunkowo niewielkiej pojemności wyczuwalny jest mocny ”dół” silnika. Jeszcze przed osiągnięciem przez motor 2000 obr./min. samochód wyraźnie zaczyna nabierać prędkości i robi to w sposób bardzo liniowy. Dodatkowym plusem jest działanie lewarka manualnej 6-biegowej przekładni. Drogi prowadzenia poszczególnych biegów są stosunkowo krótkie, a same przełożenia wchodzą płynnie z przyjemnym i łatwo wyczuwalnym oporem.
Wyniki średniego spalanie jakie udało mi się osiągnąć podczas trwania testu mogą być mało miarodajne, ze względu na śladowy przebieg testowanego egzemplarza (~300 km). Z czystego dziennikarskiego obowiązku wspomnę, że w cyklu mieszanym samochód zadowolił się średnio 8,5 l/ 100 km natomiast przy spokojnej jeździe w trasie udało mi się zejść do wartości 6,7 l/ 100 km.
Prowadzenie? Zdecydowanie bardziej nastawione na komfort niż na sportowe doznania. Auto resoruje kulturalnie, dobrze wybierając nierówności, zachowując się przy tym bardzo przewidywalnie. Odnoszę wrażenie, że ta wersja Volvo V40 dość mocno izoluje swojego kierowcę od drogi. Co prawda to kierowca jest najważniejszy, ale sam samochód zdaje się brać całą czarną robotę na siebie przekazując jak najmniej bodźców zewnętrznych do wnętrza. V40 T3 nie jest samochodem dla kogoś, kto lubi prowadzić auto całym sobą mając przy tym pobudzone zmysły i wyostrzony apetyt. Jednak znając ogólny charakter aut marki Volvo z wyjątkiem szalonego Polestara chyba nikt nie oczekuje po tych szwedzkich samochodach nieprzyzwoitej wręcz nutki szaleństwa.
Jak już wspomniałem pakiet Ocean Race łączony jest nawet z najsłabszymi jednostkami benzynowymi. Co za tym idzie najtańsze Volvo V40 Ocean Race z silnikiem T2 kosztuje 97 200 zł, z czego dopłata za sam pakiet VOR wynosi 16 800 zł. W tej cenie otrzymujemy m. in. skórzaną tapicerkę, 16 calowe felgi aluminiowe (17-cali jest standardem w mocniejszych wersjach silnikowych), 8” wyświetlacz ciekłokrystaliczny zegarów, skórzaną kierownicę, aluminiowe elementy wykończenia wnętrza, klimatyzację, lakier metaliczny oraz bogate (typowe dla Volvo) wyposażenie z zakresu bezpieczeństwa. Edycja specjalna Ocean Race wyposażona w silnik T3 to koszt co najmniej 105 200 zł. Jak ta cena wygląda na tle konkurencji?
Volvo mierzy dość wysoko ustawiając się w jednym szeregu z autami Premium. W przypadku porównanie właśnie z tą prestiżową konkurencją zarówno Audi A3 oraz Mercedes klasy A w porównywalnych wersjach silnikowych z podstawowym wyposażeniem są autami droższymi od Volvo V40. Gdyby jednak zerknąć tam gdzie Volvo zerkać nie chce, takie samochody jak pospolity Volkswagen Golf czy urokliwa Alfa Romeo Giulietta są wyraźnie tańsze od szweda.
Na jaką ocenę zasługuje zatem Volvo V40 T3 w wersji Ocean Race? Bez wątpienia dobra jakość wykonania oraz świetne przednie fotele, a także pozytywne wrażenia z jazdy jakie jest w stanie zagwarantować nawet relatywnie nie imponujący mocą silnik stoją po stronie mocnych plusów tego auta. Również poziom bezpieczeństwa, bogate wyposażenie (duża ilość opcji), a także atrakcyjna stylistyka potrafią zdecydowanie poprawić humor. Rysą na tym atrakcyjnym obrazku jest niestety dostateczna praktyczność oraz momentami zbyt skomplikowana obsługa. Co do samego pakietu Ocean Race, to moim zdaniem jest to opcja godna rozważenia. Oprócz bogatszego wyposażenia z – podkreślę to jeszcze raz, świetnymi skórzanymi fotelami dostajemy szczyptę indywidualizmu oraz podkreślamy, że w naszym przypadku motoryzacja nie kończy się na czterech kołach i spalinowym silniku.