Volvo V40 Ocean Race 1.6 D2 - na cześć żeglarzy
Volvo V40 w limitowanej edycji święci hołd regatom Volvo Ocean Race. Sprawdziliśmy, co wyszło z połączenia świata motoryzacji i żeglarstwa - i co zyskują na tym klienci.
Zagorzali kibice lubią gromadzić wokół siebie gadżety, które mogą traktować jak swego rodzaju totemy czy trofea. Mają ich one przybliżać do ulubionego klubu sportowego, zawodnika czy dyscypliny, a przy okazji można się nimi pochwalić znajomym i opowiedzieć parę związanych z nimi historii. Dzięki Volvo, jednym z takich gadżetów może stać się też samochód.
Regaty Whitbread Round the World Race odbywały się już od 1973 roku, choć wtedy Volvo nie miało jeszcze z nimi nic wspólnego. Dopiero w roku 2001 szwedzki producent objął stanowisko głównego sponsora słynnego wyścigu, przemianowując nazwę na dzisiejsze Volvo Ocean Race. Z tej pozycji Szwedzi mogli zmienić trasę tak, by jednymi z portów, do których przypływają załogi były Niemcy, Francja i Szwecja - ich trzy największe rynki samochodowe. Tradycja podążania szlakiem 19-wiecznych żaglowców przewożących ładunki dookoła świata została więc zachwiana, ale to nie jedyna nowość, jaka zaszła od czasu zmiany sponsora. Zmieniła się także nazwa jachtu, a w zeszłorocznej edycji po raz pierwszy wszystkie załogi miały równe szanse, bowiem Volvo One-Design to już jedna, specyficzna konstrukcja. Nie zestaw zasad konstrukcyjnych, jak to miało miejsce wcześniej. Warto podkreślić sam charakter regat. Trasa wiedzie przez najbardziej zdradliwe wody świata, obejmuje długość blisko 72 000 km, a załogi spotykają się z temperaturami wahającymi się od - 5 do 40 stopni Celsjusza. Pokonują przy tym nawet 30-metrowe fale na Oceanie Południowym i zmagają się z wiatrem osiągającym prędkość 110 km/h. W trakcie 9-miesięcznego wyścigu zawodnicy nie zabierają ze sobą na pokład świeżego jedzenia i mają do dyspozycji tylko jeden zestaw ubrań na zmianę. Nie ma wątpliwości, że ukończenie morderczego wyścigu to nie lada wyczyn i załogom należy się uznanie i szacunek. Nie dziwi więc też fakt, że wielu pasjonatów żeglarstwa z zapartym tchem śledzi przebieg Volvo Ocean Race i kibicuje w portach, w których zatrzymują się załogi.
Być częścią czegoś większego
Volvo Ocean Race to naprawdę coś, a jeśli interesują was żagle, to pewnie fajnie byłoby w jakiś sposób stać się częścią tego wydarzenia. W Volvo V40 oklejonym w symbole regat można było poczuć się jak jeden z organizatorów, tym bardziej że przyciągał w ten sposób znacznie więcej spojrzeń, niż model bazowy. Szkoda tylko, że do klientów edycja V40 Ocean Race trafia jedynie z możliwością doboru dedykowanego lakieru, a jakże, "Ocean Race". Gdybym był zapalonym fanem regat, chciałbym mieć możliwość pokazania tego światu. Teraz mówi o tym tylko mały znaczek na przednich nadkolach.
Znacznie więcej tego typu smaczków znajdziemy w środku. Przez konsolę środkową przebiega linia złożona z nazw portów, przez które przebiega wyścig. Na fotelach z naturalnej skóry znajdziemy z kolei pomarańczowe przeszycia i kolejne logo Volvo Ocean Race. Na dywanikach widać kolejne pomarańczowe akcenty i metki z nazwą regat, która trafiła zresztą i na progi w drzwiach. Największe wrażenie robi jednak mapa na rozwijanej rolecie w bagażniku. Nawiązań do żeglarskiej imprezy jest sporo, ale nie wydają się szczególnie nachalne i nieźle wpasowują się w wystrój wnętrza Volvo V40.
Od portu do portu
Na długich dystansach nie liczy się prędkość, a taktyka. Cóż z tego, że przez chwilę będziemy z przewodzić stawce, skoro możemy przez to nie ukończyć wyścigu. Testowe Volvo V40 Ocean Race było właśnie wyposażone w silnik, który nie jest najmocniejszy w ofercie, ale za to pozwala zaoszczędzić nieco na paliwie i pokonywać większe dystanse bez wizyty na stacji paliw - ale po kolei.
Fabryczne oznaczenie Volvo to D2, które rozszyfrowujemy jako najsłabszy silnik Diesla w ofercie. To wersja o ograniczonej emisji dwutlenku węgla, bowiem standardowo warianty D2 to 2-litrowe jednostki o mocy 120 KM. Tutaj z pojemności skokowej równej 1560 cm3 otrzymujemy 115 KM mocy maksymalnej przy 3600 obr/min. Maksymalny moment obrotowy dostępny jest w zakresie 1750-2500 obr/min, a jego wartość to przydatne 270 Nm. Pozwala to rozpędzić się do 100 km/h w 11,8 sekundy. Choć moc nie powala, to jednak moment wystarcza do bezproblemowego wyprzedzania innych pojazdów. Jeśli chodzi o ekonomię jazdy, jak już wspomniałem wcześniej - jest przyzwoicie. W przysłowiowej trasie komputer pokazywał 5,5 l/100 km, ale nie próbowałem bić rekordów - było po prostu płynnie. Po wkroczeniu w typową zabudowę miejską, spalanie wynosiło już 8,1 l/100 km.
Małe zastrzeżenia można mieć co do automatycznej skrzyni biegów. Po pierwsze - masa. Volvo V40 z automatem jest aż o 200 kilogramów cięższy od wersji manualnej. O ile sam proces zmiany biegu nie trwa zbyt długo, tak sterownik musi trochę pomyśleć przy przełączaniu trybów pracy. Ciężko jest szybko zawrócić „na trzy”, bo przy przejściu z biegu wstecznego na podstawowy „D” i na odwrót musimy poczekać chwilę, zanim moment obrotowy zostanie podany na koła. Podobne sytuacje występują podczas jazdy. Mamy tu bowiem do dyspozycji także tryb sportowy oznaczony jako „S”. Przełączenie z „S” na „D” odbywa się z wyraźnym opóźnieniem, pozwalając silnikowi wejść na wyższe obroty. Nierówna praca może zostać też zaobserwowana w sytuacji jazdy ze stałą prędkością rzędu 15-20 km/h i mocnego wciśnięcia pedału gazu. Czuć szarpnięcie, przez jakąś część sekundy mocno przyspieszamy, a później wszystko wraca do spokojnej normy.
Konstrukcja Volvo V40 nieźle się za to prowadzi. Sztywne nadwozie i fajnie wyważony układ kierowniczy dają namiastkę sportowych doznań i pozwalają bardzo łatwo wyczuć to auto. Standardowe zawieszenie jest komfortowe, a przy tym nie rozmywa zwartego charakteru prowadzenia. W opcji możemy wybrać też o 1 cm niższe i bardziej sztywne zawieszenie sportowe. Dodatkowy koszt to nieco ponad 2000 zł.
Na fali?
Volvo V40 Ocean Race to przede wszystkim lepszy pakiet wyposażenia. Choć na wiele sposobów bije pokłony regatom Volvo Ocean Race, to dla klienta liczy się przede wszystkim to, co zyskuje, wybierając edycję limitowaną. W kwestii wyglądu są to 17-calowe felgi Portunus, kolor Ocean Blue i wszelkie akcenty wewnątrz. Oprócz tego, w cenie modelu znajduje się wysokiej jakości tapicerka ze skóry naturalnej w jednym z dwóch kolorów.
Poziom wyposażenia Volvo Ocean Race plasuje się pomiędzy Momentum a Summum, czyli bliżej mu do wersji o wyższym standardzie. Za pakiet ten należy dopłacić 17 200 zł do ceny modelu Base, która wynosi minimum 83 700 zł w wydaniu z silnikiem T2. Cena modelu podobnego do testowanego to więc około 120 tysięcy złotych.
Mimo, że dopłata wydaje się spora, to zawiera się w niej większość elementów, na które moglibyśmy się skusić, przeglądając cennik. Jeśli więc myślisz o zakupie Volvo V40, edycja Ocean Race wydaje się całkiem intratną propozycją.
Volvo V40 Ocean Race 1.6 D2 115 KM, 2015 - test AutoCentrum.pl
Wyświetlenia: 11 632Volvo V40 z silnikiem wysokoprężnym 1.6 D2 o mocy 115 KM być może nie imponuje na papierze, osiągi również ma skromne, ale wystarczy pierwsza wizyta na stacji benzynowej by uświadomić sobie największą zaletę tego auta. Czy oprócz oszczędności szwedzki kompakt oferuje coś więcej?