Volvo V40 - inna jakość?
"Wzrost gospodarczy jest wysoki, finanse publiczne mamy silne, spada bezrobocie. To daje nam przestrzeń do reform." W obliczu obecnej sytuacji polityczno - ekonomicznej na Starym Kontynencie brzmi to jak nienajlepszy dowcip. A jednak - w Królestwie Szwecji nadwyżka budżetowa w 2011 roku wyniosła 7 mld dolarów, dzięki której rząd po raz kolejny zdecydował się na... obniżenie podatków! Zatem wydawać by się mogło, że Szwedzi doskonale wiedzą jak zarządzać swoimi aktywami. Jednak historia pokazuje, że nie zawsze tak było...
Swego czasu Skandynawowie z Volvo zdecydowali się na mezalians z jednym z największych konglomeratów przemysłowych na świecie, z firmą Mitsubishi. Ta japońska marka, notowana na giełdzie w Tokyo, zajmuje się nie tylko przemysłem ciężkim (huty, stocznie), wytwórnią lotniczą, przemysłem zbrojeniowym i chemicznym, bankowością, czy fotografią (Nikon), ale przede wszystkim szerszemu gronu znana jest z produkcji doskonałych samochodów o zacięciu sportowym. W pewnym momencie historii obu tych renomowanych marek ich losy się zbiegły. Co z tego wynikło?
Volvo V40 to niemal bliźniacza konstrukcja z Mitsubishi Carismą. Oba auta powstawały na tej samej płycie podłogowej, wykorzystywały często te same jednostki napędowe i produkowane były w tej samej fabryce Nedcar w Holandii. Co więcej, oba też… ganione są za nieznaną dotychczas obu producentom fatalną jakość wykonania i wynikającą z tego awaryjność modeli! Jednak jak wskazują sami użytkownicy niewielkiego szwedzkiego kombi „z tą jakością i awaryjnością nie jest aż tak źle”.
Historia kompaktowego kombi Volvo (odmiana sedan oznaczona była symbolem S40) narodziła się pod koniec 1995 roku. Produkowane do 2004 roku auto zyskało ogromną popularność. Atrakcyjna stylistyka, bogate wyposażenie, świetne benzynowe jednostki napędowe (szczególnie 1.9 T4 o mocy 200 KM), wysoki poziom bezpieczeństwa (model jako pierwszy w historii zdobył cztery gwiazdki w testach Euro-NCAP), atrakcyjne ceny – wszystkie te czynniki sprawiły, że szwedzki kompakt zawojował rynek.
Jednak niezwykle dynamiczny wzrost popularności produktu niszowej (czyt. prestiżowej) marki niestety nie obył się bez uszczerbku na jakości – obniżenie standardów produkcji, spowodowało, że o gorszej jakości Volvo zrobiło się głośno – wystarczy chociażby wspomnieć o kiepskich materiałach wykończeniowych, których spasowanie także mocno irytowało, głośnym, nazbyt twardym i nietrwałym wielowahaczowym zawieszeniu tylnym (zresztą prostsze przednie okazało się i tak niewiele lepsze), awaryjnych skrzyniach biegów w wersjach wysokoprężnych, czy nietrwałych przegubach napędowych – no cóż, starsze modele szwedzkiego producenta takimi „niespodziankami” nie zaskakiwały.
Na szczęście na przestrzeni całego okresu produkcji kompaktowe Volvo poddawane było licznym modernizacjom, dzięki którym producentowi de facto udało się uporać z wszystkim problematycznymi elementami modelu. Najważniejsze miały miejsce w 1998 i w 2000 roku. Tak naprawdę egzemplarze schodzące z taśm fabryki w Born na początku trzeciego Millenium można z czystym sumieniem polecić – są bardzo dopracowane, bezpieczne, nadal atrakcyjne wizualnie, a w wersjach benzynowych także w miarę niezawodne.
Nie dziwi wiec, że najpopularniejsze są wersje benzynowe: 1.6 l, 1.8 l i 2.0 l. Dwie pierwsze o różnych wariantach mocy (105 – 122 KM) to zdecydowanie najbardziej optymalne propozycje. Wolnossące dwulitrowe silniki benzynowe nie dość, że stosunkowo dużo palą, to na dodatek osiągami aż tak nie odstają od wersji 1.8 l. Co innego wersje turbodoładowane (2.0T, 1.9 T4) – te zachwycają osiągami (szczególnie 1.9 T4), jednak dedykowane są raczej dla kierowców, którzy będą w stanie zaakceptować wysokie zużycie paliwa (choć i tak jest ono tylko nieznacznie większe od wersji wolnossącej dwulitrowej) i... opon. Ponadto, specyfika jednostki sprawia, że także turbosprężarka w autach mocno wyeksploatowanych może upomnieć się o wymianę – rachunek za tę usługę może niestety być dość wysoki.
W przypadku wersji wysokoprężnych mamy do wyboru dwie jednostki napędowe, każda w dwóch wariantach mocy. Zarówno starsze wersje (90 – 95 KM), jak i nowsze, zapożyczone od Renault silniki z common rail (102 i 115 KM, przy czym wersja mocniejsza wyposażona jest w turbosprężarkę o zmiennej geometrii łopatek) zużywają średnio ok. 6 l oleju napędowego na 100 km i odpowiednio serwisowane powinny w miarę niezawodnie posłużyć przez lata. Do ich słabych punktów zalicza się: układ wtryskowy i mechanizm prowadzenia paska klinowego w wersjach z lat 1996 – 2000, oraz pękający przewód intercoolera w wersjach z common rail.
Co ciekawe, o wersjach wysokoprężnych (wraz ze sprzężonymi z nimi skrzyniami biegów) zapożyczonymi od Renault specjaliści z branży mówią wiele złego. Jednak jak pokazują opinie samych zainteresowanych, czyli użytkowników, także i z nimi nie jest aż tak źle, jakby sugerowały to statystyki awaryjności.
Fot. www.netcarshow.pl