Volkswagen XL1 - Jednolitrowy delfin
Volkswagen konsekwentnie pracuje nad jednolitrowym samochodem. Nie chodzi przy tym o samochód z silnikiem o takiej pojemności, ale mieszczącym się w tych granicach spalaniem. Pokazany podczas salonu samochodowego w Katarze prototyp XL1 wskazuje, że produkcyjna wersja takiego auta jest bardzo bliska.
W pierwszej chwili XL1 zdaje się mocno przypominać wcześniejszy prototyp L1. Ma nieco podobną stylizację karoserii i też jest dwumiejscowy. Obłe nadwozie kształtem ma przypominać delfina. Nie jest już tak wąskie jak w przypadku L1, ale w porównaniu z autami jeżdżącymi dziś po drogach ma bardzo nietypowa linie. Samochód ma długość 388,8 cm, szerokość 166,5 cm, ale wysokość zaledwie 115,6 cm. Mówiąc inaczej, przy długości i szerokości Volkswagena Polo ma wysokość Lamborghini Gallardo. Ze sportowymi samochodami z najwyższej półki łączą go jeszcze dwie rzeczy – otwierające się w górę drzwi i duży udział włókien CFRP w budowie nadwozia i podwozia auta.
Ten bardzo wytrzymały, ale lekki materiał był dotąd stosowany głównie w budowie bolidów Formuły 1 i sportowych aut z najwyższej cenowej półki, bo jego produkcja jest bardzo droga. Volkswagen zapowiada, że wraz ze swoimi dostawcami opracował nową metodę produkowania tego tworzywa, która cenowo zbliżyła się do poziomu akceptowalnego przy produkcji aut codziennego użytku. Dzięki zastosowaniu CFRP wagę samochodu udało się obniżyć do 795 kg z czego 227 kg to masa całego układu napędowego, 153 kg to masa zawieszenia, 105 kg przypada na układ elektryczny a zaledwie 80 kg na całość wyposażenia wraz z dwoma kubełkowymi fotelami. Pozostaje 230 kg na nadwozie, wyprodukowane głównie z CFRP. W sumie części z tego tworzywa ważą 169 kg, co stanowi 21,3 proc. wagi samochodu.
Przednia część auta nie ma tradycyjnej atrapy chłodnicy, ale biegnący w poprzek maski pas, krój reflektorów oraz wykonane z diod LED światła do jazdy dziennej i migacze upodobniają XL1 do aut z obecnej gamy Volkswagena. Tył jest jednak bardzo charakterystyczny. Tylne koła są całkowicie schowane, aby zmniejszyć zawirowania powietrza. Z tego samego powodu boczne lusterka zamieniono na kamery przekazujące obraz na umieszczone w drzwiach monitory. Kolejny charakterystyczny motyw to łuk tylnych lamp ciągnący się przez całą szerokość auta. Do wnętrza samochodu prowadzą drzwi otwierające się wraz z kawałkiem dachu, co ułatwia wejście do środka. We wnętrzu mamy dwa fotele ustawione niemal obok siebie – fotel pasażera jest nieco cofnięty, dzięki czemu najszersze części siedzisk nie są umieszczone obok siebie, co pozwala zmniejszyć szerokość auta. Fotele są lekkie i cienkie. Deska rozdzielcza przypomina obecnie produkowane samochody, choć jest prostsza i oszczędniejsza. Tablica rozdzielcza, moduł klimatyzacji, drążek zmiany biegów czy pokrętło włączenia świateł wyglądają jak przeniesione z seryjnych Volkswagenów.
Za fotelami umieszczono napędzający tylne koła silnik spalinowy. To dwucylindrowy turbodiesel o pojemności 0,8 l. Stanowi połowę stosowanego przez Volkswagena silnika 1,6 TDI. Jego moc to 48 KM, a maksymalny moment obrotowy wynosi 120 Nm. Oprócz tej jednostki prototyp XL1 pcha do przodu także silnik elektryczny, który przy mocy 27 KM dysponuje maksymalnym momentem obrotowym 100 Nm. W samochodzie zastosowano także dwusprzęgłową, siedmiostopniową skrzynię biegów DSG. W hybrydowym układzie napędowym podstawowym zadaniem silnika elektrycznego jest wspomaganie turbodiesla przy przyspieszaniu, ale może on też sam napędzać auto. Wówczas zasięg samochodu to 35 km. W sumie dziesięciolitrowy bak pozwala XL1 na przejechanie do 550 KM! Spalanie tego samochodu wynosi bowiem średnio 0,9 l/100 km. Ekolodzy pewnie też będą zachwyceni emisją dwutlenku węgla to zaledwie 24 g/km, a pewnie można tą wielkość obniżyć, bo XL1 to tzw. plug in hybrid, czyli hybryda z możliwością doładowania akumulatorów. Jeżeli więc ktoś na np. dojazd do pracy potrzebuje mniej niż 35 km, to może całą podróż odbyć na silniku elektrycznym, a w czasie pracy doładować litowo – jonowe akumulatory.
Volkswagen XL1 jest przy tym całkiem dynamiczny. Na rozpędzenie się do 100 km/h potrzebuje 11,9 sekundy, a jego maksymalną prędkość ograniczono do 160 km/h. Jak na potrzeby codziennego użytkowania w zatłoczonych miastach to zupełnie wystarczy. Na razie nie ma jeszcze informacji o ewentualnym terminie wprowadzenia tego typu aut do seryjnej produkcji, ale widać, że Volkswagen jest już blisko spełnienia zapowiedzi, jaką u progu XXI wieku złożył jego szef Ferdinand Piech i wprowadzenia na rynek samochodów palących średnio mniej niż 1 litr paliwa.